Krystyna Pawłowicz miała korzystać z zabiegów leczniczych w luksusowym hotelu Malinowy Zdrój. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że według rządowych obostrzeń placówka powinna być zamknięta do 12 lutego. Władze hotelu złamały jednak restrykcje i otworzyły swoje usługi już 21 stycznia.

Reklama

Ewakuacja limuzyną SOP?

"Po Krystynę Pawłowicz podjechało bmw Służby Ochrony Państwa i sędzia szybko wyjechała z naszego uzdrowiska" - informuje "Echo Dnia".

Według lokalnej prasy w akcji gaszenia pożaru brało udział sześć zastępów straży pożarnej. Sam ogień wziął się najprawdopodobniej ze zwarcia w elektrycznej tablicy rozdzielczej.

Komentarze na Twitterze

Zdarzenie nie uszło uwadze politykom i publicystom związanym z opozycją. "Słynna Krystyna, Krystyna Pawłowicz podobno oddawała się luksusom w SPA. Nam zostało morsowanie, gra w kosza lub tenisa na mrozie, możemy jeszcze zjeść kebaba na ławce w parku" - wyzłośliwił się Tomasz Trela.

Reklama

"Pożar przerwał urlop Krystyny Pawłowicz w luksusowym hotelu Malinowy Zdrój. Po ewakuacji szybko wyjechała podstawionym przez BOR BMW. A Wy szaraczki? Jak Wam urlop mija? Ups, zapomniałam, gorszy sort zamknięty w domach" - napisała ironicznie Hanna Lis.

"A Wy co? Zamknięci w domach z powodu lockdownu. Najwyższa Kasta w spa" - skomentował w podobnym tonie Bartłomiej Przymusiński.

Pawłowicz: Przebywam na pobycie leczniczym

Sędzia TK Krystyna Pawłowicz, odnosząc się do informacji o jej pobycie w hotelu Malinowy Zdrój w Solcu-Zdroju (woj. świętokrzyskie), powiedziała PAP, że przebywa tam w celach leczniczych. Podkreśliła też, że w hotelu, który - według jej informacji - działa legalnie, nie doszło do pożaru.

- W hotelu Malinowy Zdrój w Solcu-Zdroju doszło tylko do awarii technicznej w odległym skrzydle budynku, z powodu której doszło do zadymienia - powiedziała PAP sędzia TK Krystyna Pawłowicz.

- Prewencyjnie wezwano straż pożarną, która przyjechała i poza stwierdzeniem zadymienia nie stwierdziła żadnego pożaru. Nie było żadnego zagrożenia i osobiście nie widziałam, by ktoś był ewakuowany. W trakcie tego zdarzenia osobiście przebywałam cały czas w swoim pokoju - dodała, zaznaczając też, że według słów dowódcy oddziału straży pożarnej nie było powodu do ewakuacji hotelu.

- Informacje o pożarze są kłamstwem - podkreśliła Krystyna Pawłowicz, zaznaczając też, że kłamstwem są informacje o tym, że z powodu rzekomego pożaru była specjalnie traktowana.

Sędzia TK podkreśliła, że hotel Malinowy Zdrój w Solcu-Zdroju - według jej informacji - jest legalnie otwarty od 21 stycznia. Dodała, że więcej szczegółów w sprawie uruchomienia hotelu może udzielić jedynie jego właściciel.

- Mocno podkreślam, że przebywam w hotelu Malinowy Zdrój na pobycie leczniczym. Jestem tutaj gościem i korzystam z tego miejsca z zachowaniem wszelkich rygorów sanitarnych. Nawet nie wiem, ilu jest tutaj gości, ponieważ nie jest ich jeszcze zbyt wielu - dodała.

W hotelu nie doszło do pożaru

Dyrektor hotelu "Malinowy Zdrój" Paweł Patrzałek powiedział PAP, że w sobotę doszło do zwarcia instalacji elektrycznej w skrzynce rozdzielczej. - Ta skrzynka się nam troszkę spaliła i zadymiła się część rehabilitacyjna w hotelu, czyli oddzielny boczny budynek w części hotelowej. Musieliśmy wezwać straż pożarną, dlatego, że to zadymienie było dość duże. Nie było pożaru jako takiego, ale przyjechała straż pożarna i pomogła nam oddymić te pomieszczenia - relacjonował.

Dodał, że w tym czasie zabiegi miało kilku gości, którzy zostali poproszeni o opuszczenie części rehabilitacyjnej i przejście do hotelowej. - Po dwóch godzinach udało nam się to wszystko oddymić. Natomiast nie było żadnej ewakuacji hotelu, czy gości, którzy czekali w tym czasie w pokojach w niezadymionej części hotelowej i w żaden sposób nie byli zagrożeni - zaznaczył.

Patrzałek podkreślił, że placówka działała legalnie, zgodnie z rozporządzeniem z 21 grudnia. - Dopuszczalne jest prowadzenie działalności hotelarskiej pacjentów i ich opiekunów w celu uzyskania świadczenia opieki zdrowotnej w obiekcie wykonującym działalność leczniczą. My, jako spółka jesteśmy już od 15 lat, od rozpoczęcia działalności, zrejestrowani w rejestrze podmiotów wykonujących działalność leczniczą prowadzonym przez wojewodę świętokrzyskiego. Więc prowadzimy działalność hotelarską, ale też i leczniczą - zaznaczył.

Przyjmujemy obecnie tylko i wyłącznie pacjentów i ich opiekunów, którzy przyjeżdżają do nas ze swoimi skierowaniami, są badani przez lekarza i wtedy kwalifikowani do pobytu w hotelu lub nie, więc ta nasza działalność w tym momencie jest działalnością leczniczą - dodał.

Do sobotniego zdarzenia odniósł się także starszy kapitan Piotr Dziedzic z Komendy Powiatowej PSP w Busku-Zdroju.

Informację o tym zdarzeniu otrzymaliśmy w sobotę przed godziną 18. Dyżurny na miejscu zdarzenia zadysponował sześć zastępów straży pożarnej: cztery zastępy państwowej straży pożarnej i dwa zastępy ochotniczej straży pożarnej. Po dojeździe na miejsce zdarzenia okazało się, że w pomieszczeniach rehabilitacyjnych oraz w pomieszczeniu technicznym, gdzie wybuchł pożar, jest zadymienie. Część personelu i osoby przebywające w tych pomieszczeniach ewakuowała się przed przybyciem straży pożarnej - powiedział.

Dziedzic dodał, że "paliła się rozdzielnia elektryczna"; jak zaznaczył, "pożary tego typu emitują więcej dymu, niż ognia". - Strażacy przy użyciu dwóch gaśnic proszkowych ugasili ten pożar, następnie pomieszczenia zostały przewietrzone. Dodatkowo to pomieszczenie techniczne zostało sprawdzone kamerą termowizyjną, w celu wykluczenia ukrytych zarzewi ognia. Wszystkie pomieszczenia tej części rehabilitacyjnej oraz pomieszczenia technicznego zostały sprawdzone detektorem wielogazowym na obecność substancji szkodliwych. Nie wykryto żadnych substancji szkodliwych i na tym działania straży się zakończyły - poinformował Dziedzic.