Najgłośniejsze badania Levitta dotyczą przyczyn spadku zabójstw w Stanach Zjednoczonych w latach 90. – to właśnie po ich opublikowaniu został nazwany „Josephem Goebbelsem ekonomii” i przez długi czas nie odbierał telefonów, bo większość z nich sprowadzała się do wyzwisk lub pogróżek. Otóż w latach 90. liczba zabójstw popełnionych przez młodocianych w USA spadła o 50 procent w ciągu pięciu lat. W roku 2000 była najniższa od 1965 roku. Eksperci tłumaczyli to na różne sposoby – zbawiennym wpływem boomu ekonomicznego epoki Clintona, zaostrzeniem przepisów dotyczących posiadania broni, polityką „zero tolerancji” wprowadzoną przez Gulianiego w Nowym Jorku. Levitt podał zupełnie inne wytłumaczenie: legalizację aborcji w USA, która miała miejsce 20 lat wcześniej. Jego argumentacja była następująca: kobiety, które poddawały się aborcji, były bardzo często samotnymi, biednymi, czarnymi lub nastoletnimi matkami. Ich dzieci miały duże szanse stać się przestępcami. Jako że się nie narodziły, liczba gwałtownych przestępstw zaczęła maleć w latach, w których mogłyby osiągnąć „wiek zbrodni”.

Reklama

„Freakeconomics”, książka napisana przez Levitta wraz z dziennikarzem Stephenem Dubnerem, przez bardzo długi czas znajdowała się na szczycie list bestsellerów – pokonywał ją jedynie „Harry Potter”. Levitt dostał medal Johna Batesa Clarka, przyznawane co dwa lata wyróżnienie dla najlepszego ekonomisty przed czterdziestką, najważniejszą nagrodę w tej dziedzinie oprócz Nobla. Do swojego sztabu wyborczego próbowali go skaptować zarówno Demokraci, jak i Republikanie. Gdy cztery lata temu ludzie Busha proponowali mu posadę doradcy w sprawach przestępczości, usłyszeli: „Najpierw zajmijmy się moimi pracami nad aborcją”.

Levitt nigdy nie miał najmniejszych uzdolnień matematycznych, co w epoce, gdy ekonomia w coraz większym stopniu oparta jest na skomplikowanych równaniach, zdawało się stanowić przeszkodę nie do pokonania. „Nigdy nie marnowałem okazji, by okazać się najgłupszy w towarzystwie” – twierdzi. Jego pomysły w dziedzinie matematyki wzbudzały na Harvardzie salwy śmiechu. Jednak to właśnie dzięki matematycznej ignorancji Levitt był tym, który – obok ekonomistów behawioralnych takich jak Kahneman i Tversky – od wewnątrz własnej dyscypliny z największą wyrazistością obnażył słabości modelu homo economicus, jednostki skrajnie racjonalnej we wszystkich podejmowanych przez siebie decyzjach.

Pytania stawiane przez Levitta przypominają czasem encyklopedię dziwactw: „Jeżeli masz w domu broń i basen, to co jest bardziej niebezpieczne dla twojego dziecka?” (odpowiedź brzmi: prawdopodobieństwo utonięcia jest 100 razy wyższe niż wypadku z bronią). Czasem pytania te rozbijają pewniki, które pielęgnuje każdy z nas. Zakładamy na przykład, że o wynikach wyborów decydują przede wszystkim pieniądze wydane w trakcie kampanii wyborczej. Tymczasem analizy wyników tych samych kandydatów do Kongresu w kolejnych wyborach pokazują, że zwycięzca może wydać o połowę mniej i stracić tylko jeden procent głosów, podczas gdy przegrany, który podwoi wydatki, zyska zaledwie jeden procent. Innymi słowy, wydane sumy nie mają większego znaczenia.

Reklama

Gdy Levitt miał 26 lat, stawił się na spotkanie przed Society of Fellows, harvardzkim klubem złożonym niemal z samych noblistów, który udziela trzyletnich stypendiów młodym naukowcom. Levitt zrobił furorę, ale pojawił się pewien problem: w żaden sposób nie można było znaleźć głównego tematu jego badawczego projektu. Za każdym razem, gdy w skrajnie różny i przeciwstawny sposób podsumowywano jego wypowiedź, Levitt ochoczo potakiwał: „To właśnie jest mój temat”. Zapanowała ogólna konsternacja. Aż wreszcie głos zabrał filozof Robert Nozick, ostatni wielki teoretyk anarchizmu: „A może on nie potrzebuje żadnego głównego, jednoczącego tematu. Może jest do tego stopnia uzdolniony, że go nie potrzebuje. Gdy padnie jakieś pytanie, on po prostu znajdzie na nie odpowiedź. Czy to naprawdę nie wystarczy?”.

Maciej Nowicki