Po zabójstwie Kornelii i ustaleniu prawdopodobnych sprawców zbrodni na nastolatce Prokuratura Okręgowa w Warszawie szczegółowo odtworzyła nie tylko ostatnie chwile jej życia, ale też kulisy relacji pomiędzy oprawcami i zamordowaną dziewczyną.

Reklama

Narkotykowy biznes

Martyna i Kornelia poznały się jesienią 2019 roku w Zespole Szkół Zawodowych w Górze Kalwarii. Przyszła ofiara miała być – jej zdaniem - popularna, bo "handlowała narkotykami przez Snapchat". Martyna już wówczas od roku spotykała się ze starszym o 9 lat Patrykiem. Para chciała rozpocząć własny narkotykowy biznes, a w 16-letniej Kornelii upatrywali niewygodną konkurencję. Plan zabójstwa powstał w pierwszych tygodniach 2020 roku. Ustalili, iż ściągną Kornelię do Konstancina-Jeziorny, wykopią dół, zastrzelą ją i zakopią – napisał prokurator w skierowanym w sierpniu do Sądu Okręgowego w Warszawie akcie oskarżenia.

Patryk B. wykopał grób w lesie przy rezerwacie Łęgi Oborskie. Łopatę przyniósł z domu. O przywiezienie ofiary i swojej partnerki do lasu poprosił znajomego, zaoferował mu 50 złotych. Kornelia myślała, że jedzie świętować 17. urodziny koleżanki ze szkoły, które wypadały 12 lutego. Dziewczyny spotkały się pod kościołem w Piasecznie.

Reklama

11 lutego około godz. 18.30 znajomy Patryka B. osobową hondą accord zabrał najpierw swoją dziewczynę, później Martynę S., a następnie udali się po Kornelię do Piaseczna. Następnie pojechali do lasu, gdzie ofiara i dwoje oprawców zamierzali pić alkohol i strzelać z wiatrówki zakupionej przez Patryka B. Mężczyzna czekał w pobliżu. Prokuratura potwierdziła, że troje znajomych dotarło w okolice dołu, który oskarżony dzień wcześniej wykopał Patryk.

Oskarżony wymierzył do Kornelii z wiatrówki i oddał strzał, ale broń nie wypaliła. Dziewczyna myślała, że to żart. Oskarżony pytał ofiarę, czy potrafi się bronić, gdy ktoś atakuje od tyłu. 16-latka miała rzekomo sama zaproponować, żeby B. sprawdził, jak zareaguje. Mężczyzna zaczął dusić Kornelię zgiętym łokciem. Ofiara próbowała wyswobodzić się z uścisku. Upadła na ziemię, a B. dalej ją przyduszał. Kornelia broniła się.

Wtedy do szamotaniny miała włączyć się Martyna S., która naładowała wiatrówkę śrutem i trzykrotnie strzeliła do pokrzywdzonej, powodując obrażenia głowy. Ciało nastolatki zostało wrzucone do dołu, a następnie zakopane. Rzeczy pokrzywdzonej zostały rozrzucone, część znalazła się na śmietniku.

Reklama

O zbrodni nie powiedzieli nikomu

Zanim oskarżeni zniszczyli należący do Kornelii telefon komórkowy, napisali do jej chłopaka wiadomość o treści "z nami koniec", jako odpowiedź na serię nieodebranych połączeń. Para była widziana w dniu zabójstwa około godz. 21, gdy pod apteką Martyna opatrywała Patrykowi krwawiącą ranę dłoni. O zbrodni nie powiedzieli nikomu, uzgodnili natomiast wersję wydarzeń, którą przedstawiali w trakcie poszukiwań nastolatki. Z ich relacji wynikało, że dziewczyna rozstała się z nimi po tajemniczym telefonie i zniknęła.

Zwłoki Kornelii zostały odnalezione 26 kwietnia 2020 r., ponad dwa miesiące po jej zaginięciu. Oględziny i sekcja zwłok wykazały, że przyczyną zgonu było uduszenie gwałtowne – stwierdził biegły. Logowania telefonów ofiary i oskarżonych jednoznacznie wskazywały gdzie, i o której godzinie przebywali razem w dniu śmierci Kornelii.

Przebieg wydarzeń udało się odtworzyć dzięki zgromadzonym w sprawie licznym dowodom, oraz pierwszym wyjaśnieniom złożonym przez Patryka B., w których przyznał się do winy i opisał, co stało się w lesie pod Konstancinem. W kolejnych wyjaśnieniach zarówno on, jak i Martyna S. zmieniali wersje wydarzeń, przerzucając się odpowiedzialnością za zgon 16-latki. Biegli orzekli, że oboje byli poczytalni w chwili zbrodni i mogą odpowiadać przed sądem.

Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prok. Aleksandra Skrzyniarz przekazała, że S. i B. są oskarżeni o „dokonanie wspólnie i w porozumieniu” zabójstwa Kornelii K. W momencie skierowania aktu oskarżenia do sądu oboje byli tymczasowo aresztowani.

Patryk B. zarzut zabójstwa usłyszał już w kwietniu ub.r. i od tamtej pory przebywa w izolacji. Martyna S., która zarzucanego jej czynu dokonała na trzy godziny przed ukończeniem 17 lat, przez kilka miesięcy przebywała w schronisku dla nieletnich. O możliwości pociągnięcia jej do odpowiedzialności karnej musiał zadecydować sąd rodzinny. Czynności z podejrzaną zostały przeprowadzone dopiero 27 sierpnia 2020 r.

Patrykowi B. grozi dożywotnie pozbawienie wolności. Wobec Martyny S., z uwagi na fakt, że w czasie popełnienia zbrodni nie ukończyła 18 lat, sąd może orzec karę do 25 lat pozbawienia wolności.