PAP: Obawia się pan nowego wariantu Omikron? Rozprzestrzenia się błyskawicznie, dopiero co został wykryty w Afryce, a jest już w wielu innych krajach świata, w Australii, Hongkongu i w Europie. Pewnie za chwilę będzie także w Polsce, albo nawet już jest tylko tego jeszcze nie wiemy?
Prof. Włodzimierz Gut: Obawiam się, ale tak samo, jak każdego innego wariantu. Z punktu widzenia wiedzy to bardzo ciekawy wariant, ponieważ przybliża nas do rozpracowania tzw. obszarów krytycznych, czyli tych, które w nim nie mogą już ulec zmianie. Z kolei z punktu widzenia nauki trzeba przyznać, że bardzo szybko określono coś, co zwykle ustala się długo, gdyż po raz pierwszy został wykryty niedawno, 11 listopada 2021 r. w Botswanie.
Ten wariant nagromadził jednak wyjątkowo dużo mutacji.
Tak, ale wszystkie warianty mają jakieś mutacje. I Omikron ma dużo mutacji, w związku z tym łatwiej jest interpolować dotyczące go wyniki do naszej wiedzy o strukturach i kształtach koronawirusa. Jednak szybkość, z jaką ogłoszono dziwne właściwości tego wariantu, jest dla mnie co najmniej zdumiewająca. Być może dlatego, że Delta "poniosła klęskę". Pamiętajmy, że Delta w Japonii zniknęła.
I to jest właśnie zdumiewające. Jak to było możliwe?
Z dwóch powodów. Jeden z nich to zdyscyplinowanie społeczeństwa (w przestrzeganiu zasad sanitarnych – PAP), a drugi to oczywiście szczepienia. Żartując można powiedzieć, że Delta w Japonii popełniła seppuku.
Z zasad ewolucji wynika, że wirusy wciąż się zmieniają, przystosowują się do nowych warunków.
W nowym wariancie powstało ponad 50 mutacji, z tego ponad 30 w białku S, a reszta w innych białkach. Co ciekawe fragment decydujący o tzw. burzy cytokinowej nie został naruszony.
Co to oznacza?
Że działanie wirusa będzie identyczne, takie jak w przypadku Delty czy innego wariantu koronawirusa.
Nie mamy się czego obawiać? Omikron nie jest bardziej zaraźliwy?
Zaraźliwość wirusa to jest pojęcie, które zostało stworzone chyba dla celów politycznych. Wirus poza organizmem jest cząsteczką martwą i nie ma żadnych takich zdolności, to ludzie mu je nadają.
Delta nie jest bardziej zakaźna w porównaniu do innych wariantów, bardziej się nie rozprzestrzenia?
Nie, to ludzie łatwiej ją rozprzestrzeniają. Jak pokazała Japonia przy właściwych zachowaniach Delta po prostu znika. A zniknięcie ma swoje uzasadnienie. Każdy wariant przenoszony jest z człowieka na człowieka i gdy we właściwym momencie zostanie rozpoznany i odizolowany, to dalej się nie przenosi.
Czyli wszystko zależy od naszych zachowań i od tego, czy się szczepimy.
Dokładnie. Szczepienie powoduje, że jesteśmy przygotowani na zakażenie, a więc skraca się okres wydalenia wirusa, przez co zmniejsza się jego zdolność szerzenia się, nawet jak jeszcze nie wiemy, że jesteśmy zakażeni. Z kolei nasze zachowania decydują o samym szczerzeniu się wirusa.
Delta jest groźniejsza, bo wywołuje cięższe objawy COVID-19? Czy to też może być związane z naszymi zachowaniami, na przykład ze zbyt późnym zgłaszaniem się do lekarza?
Tak, opóźniamy pójście do lekarza. Niektórzy zwlekają tak długo, że trafiają prosto pod respirator. A pod respiratorem umiera co trzeci pacjent, niezależnie od tego, jaki wariant wywołał zakażenie.
Dlaczego teraz więcej osób opóźnia zgłaszanie się do lekarza? Bo częściej chorują ludzie młodzi, sądzą, że sami pokonają chorobę?
Przede wszystkim nie chcą przyjąć do wiadomości, że to COVID-19. Po drugie obawiają, że ich najbliższe otoczenie pójdzie na kwarantannę. Często nie zgłaszają nawet wszystkich osób, z którymi mieli kontakt.
W jakim momencie zakażenia należy zgłosić się do lekarza i zrobić test na COVID-19?
Kiedy tylko odczuwamy jakiekolwiek dolegliwości, bo COVID-19 wywołuje bardzo zróżnicowane objawy. U jednych to będzie tylko podniesiona temperatura ciała, a zakażamy innych już dzień wcześniej nim wystąpiły objawy.
Nie musimy się zatem obawiać nowych wariantów, wystarczy przede wszystkim się szczepić?
Trzeba tylko pamiętać, że szczepienie nie chroni przed zakażeniem. Bo zakażenie to jest kontakt z wirusem, a szczepionka nie jest siatką wyłapująca wirusa, tylko przygotowuje na takie zdarzenie. Gdy wirus trafia do organizmu zaszczepionego, to wtedy trafia na organizm przygotowany i nie jest w stanie wywołać choroby albo wywoła ją w znacznie łagodniejszej postaci, zależy to od organizmu. Szczepienie zmniejsza obciążenie szpitali i respiratorów.
Koronawirus atakując nasz organizm musi najpierw wniknąć do górnych dróg oddechowych.
I dopiero jak wniknie to trafia na przygotowany organizm. Przed samym wniknięciem wirusa mogą chronić jedynie bariery fizyczne.
Kiedy wirusa po wniknięciu do organizmu mogą zaatakować przeciwciała?
Wirus najpierw musi trafić do komórki. Dopiero, gdy się z niej wydostaje, jest hamowany przez przeciwciała. I przeciwciała decydują o przebiegu zakażenia, decyduje pamięć immunologiczna i odpowiedź komórkowa. Potrafimy mierzyć przeciwciała i można to robić masowo, ale z odpowiedzią komórkową są już problemy. Na razie nie da się tego zrobić masowo.
Jaka może być dalsza ewolucja wirusa SARS-CoV-2?
Został mu jeszcze pewien potencjał zmian. Ten wirus ma jedną zmianę w każdym przepisaniu na tysiąc nukleotydów. Ma ich 30 tys., więc dwie powstałe cząsteczki różnią się w 30 miejscach. Większość zmian jest eliminowana. Najpierw przez to, że powstała cząsteczka nie jest zdolna do życia, bo jedna na dwieście lub trzysta jest zdolna do dalszego zakażania. A po drugie z powodu właściwości kodu genetycznego, który jest tak skonstruowany, że pojedyncza tylko zmiana nie modyfikuje powstałego aminokwasu albo zmienia na podobny.
Czy to prawda, jak twierdzą niektórzy specjaliści, że w Afryce jest mało zakażeń i zgonów z powodu COVID-19, choć tam prawie nie ma szczepień?
Wcale nie jest tak mało. Weźmy pod uwagę, jak często wykonuje się tam testowanie. Szczepienia są pewnym odpowiednikiem jakości służby zdrowia. W niektórych krajach przeciwko COVID-19 zaszczepiony jest tylko 1 proc. populacji i można podejrzewać, że wykrywane są w nich tylko nieliczne zakażenia ze wszystkich jakie się zdarzają. Poza tym na to nakłada się polityka.
O jakiej polityce mówimy?
Weźmy przykład Szwecji, gdzie zgłaszane są jedynie zgony wynikające wyłącznie z powodu COVID-19. Jak porównujemy dane z Szwecji i Polski, to trzeba wziąć pod uwagę jedynie te "czysto covidowe”. Bo gdy uwzględnimy również dane "obciążone" (dotyczące zmarłych z chorobami współistniejącymi – PAP), to się porównuje dwie całkowicie różne grupy.