Chodzi o małżeństwo z Iraku, które razem z córką przekroczyło granicę Białorusi z Polską. Według relacji rodziców mieli oni zostać zatrzymani przez polską Straż Graniczną i doprowadzeni do linii granicy, natomiast ich córka miała zostać w lesie po stronie polskiej. Dziewczynka była niesiona na rękach przez innego człowieka z podróżującej z nimi grupy. Dziecko miało czerwoną kurtkę.

Reklama

Rodzice są po stronie białoruskiej i nie wiedzą, gdzie znajduje się ich córka. Nie znają także danych osobowych człowieka, który niósł ją na rękach. Proszą o pomoc w połączeniu rodziny - czytamy w informacji zamieszczonej w czwartek na stronie Rzecznika.

Zaginięcie dziewczynki

Informację dotyczącą zaginięcia dziewczynki, która wpłynęła do Biura RPO, w trybie pilnym przekazano Komendzie Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej oraz placówkom SG. - W rozmowie telefonicznej komendantka jednej z nich potwierdziła, że w nocy z 6 na 7 grudnia ujęto grupę cudzoziemców, wśród których była jedna kobieta. Cudzoziemcy zostali zawróceni na stronę białoruską. Wśród ujętych nie było jednak dziecka - podano.

W ocenie RPO w momencie ujęcia grupy możliwość pozyskania przez funkcjonariuszy SG informacji, że w pobliżu miejsca interwencji znajduje się jeszcze dziecko, była znacznie ograniczona. - Rodzice dziewczynki prawdopodobnie nie posługują się językiem angielskim, a funkcjonariuszom SG z pewnością nie towarzyszył nikt, kto znałby język arabski lub inny znany tym cudzoziemcom - czytamy.

W piśmie skierowanym do Komendanta Wojewódzkiego Policji w Białymstoku nadinsp. Roberta Szewca zastępczyni RPO Hanna Machińska pyta, czy sprawa prawdopodobnego zaginięcia dziecka jest znana podlaskiej policji i czy podjęto w tej sprawie jakiekolwiek czynności - chodzi w szczególności o prowadzenie poszukiwań dziecka. Jeśli nie, zastępczyni RPO prosi o pilne rozważenie możliwości zaangażowania policjantów w działania poszukiwawcze, w tym formacji wyspecjalizowanych w poszukiwaniach osób zaginionych. Do wysłanego pisma załączono zdjęcie dziewczynki.

Reklama

Rzecznik Straży Granicznej por. Anna Michalska wielokrotnie podkreślała, że poszukiwania dziewczynki rozpoczęły się od razu, gdy funkcjonariusze dowiedzieli się o całym zdarzeniu. Teren patrolowano m.in. za pomocą śmigłowca, jednak dziecka nie udało się odnaleźć. - W tej chwili działania pod kątem szukania tej dziewczynki nie są prowadzone, ale każdy nasz patrol ma informację o tym zdarzeniu - mówiła na środowym briefingu.

Por. Michalska wyraziła również ubolewanie, że aktywiści - którzy jako pierwsi dowiedzieli się o sprawie - najpierw poinformowali o niej Biuro RPO, a nie odpowiednie służby. Jak wskazała, miało to wpływ na szybkość ich reakcji.