Sąd pierwszej instancji wszystkich obwinionych skazał nieprawomocnie na grzywny po 200 zł. Apelacje, domagając się właśnie uniewinnienia, złożył obrońca piętnastu osób; sąd odwoławczy orzekł taki sam wyrok uniewinniający również wobec trzech innych osób, w tym samym procesie skazanych na grzywny, które od tego wyroku nie odwołały się.

Reklama

Obrona argumentowała, że czyny, o które policja obwiniała te osoby, nie są szkodliwe społecznie (więc jako takie nie są wykroczeniem), a ich akcja, która miał pokojowy przebieg, była jedynie wyrazem konstytucyjnego prawa do wolności manifestowania poglądów.

Uzasadnienie wyroku

Sąd Okręgowy w Białymstoku zgodził się z tą argumentacją, przywoływał krajowe i europejskie orzecznictwo dotyczące prawa do wyrażania swoich poglądów. Społeczeństwo demokratyczne dopuszcza sytuację taką, że ścierają się różne poglądy, również w warunkach kontrdemonstracji - mówił, uzasadniając wyrok, sędzia Adam Rodakowski. Argumentował, że przyjęcie, iż przeszkadzaniem jest "stanie z różą, stanie wzdłuż drogi, wznoszenie odmiennych okrzyków albo okrzyków o treściach, z którymi nie zgadzają się ci, którzy idą w zalegalizowanej demonstracji" mogłoby doprowadzić do absurdalnej tezy, że przeszkadzaniem jest też "nieme patrzenie", jeśli uczestnicy manifestacji odbiorą to jako protest.

To tak nie może funkcjonować. Zdaniem sądu dopuszczalne są formy protestu (...), które są dużo bardziej zradykalizowane (...). Granicą jest przemoc, bądź bezpośrednie zastosowanie siły bądź dalej idące akceleracje tego typu zachowań - mówił sędzia Rodakowski. Zwracał przy tym uwagę, że w razie manifestowania swoich poglądów - w ramach kontrmanifestacji - należy liczyć się z reakcją służb, które zabezpieczają legalne zgromadzenie, ale te działania służb też podlegają ocenie prawno-karnej.

Co się działo w Hajnówce?

Reklama

23 lutego 2020 roku Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych przeszedł ulicami Hajnówki (Podlaskie) po raz piąty. Wydarzenie to wzbudza w mieście emocje, bo jego uczestnicy wśród upamiętnianych wymieniają stale Romualda Rajsa "Burego", którego oddział niepodległościowego podziemia zimą 1946 roku dokonał pacyfikacji kilku wsi w okolicach Bielska Podlaskiego, zamieszkiwanych przez prawosławną ludność pochodzenia białoruskiego. Zginęło wówczas 79 osób, w tym dzieci.

Marsz próbowała zablokować grupa ok. 30 osób, głównie aktywistów ruchu Obywatele RP, którzy usiedli na trasie pod dużym banerem z hasłem "Bury nie jest naszym bohaterem" i logo ruchu Obywatele RP; protestujący mieli w rękach tablice z imionami, pierwszymi literami nazwisk, wiekiem i datą śmierci ofiar pacyfikacji sprzed 74 lat. Po wezwaniu do zachowań zgodnych z prawem, policjanci usunęli na chodnik i otoczyli kordonem wszystkich protestujących, zanim w to miejsce doszedł marsz. Tylko kilka osób zeszło z ulicy dobrowolnie, resztę policjanci przenieśli.

W sumie policja wyjaśniała udział w tych wydarzeniach ok. 60 osób, kierowała do sądu w Hajnówce wnioski o ukaranie na podstawie Kodeksu wykroczeń osób, które obwiniała o to, że przeszkadzały w przebiegu "niezakazanego zgromadzenia publicznego" i blokowały całą szerokość jezdni na trasie marszu, oraz bezprawnie zajęły i nie chciały dobrowolnie opuścić miejsca, którym "inna osoba lub organizacja prawnie rozporządza jako organizator lub przewodniczący zgromadzenia".

Niedawno przed białostockim sądem okręgowym zapadły prawomocne wyroki uniewinniające wobec ośmiu osób obwinionych o udział w tej samej akcji, które również były w pierwszej instancji skazane na 200 zł grzywny.