Alkoholicy mówią: póki walczysz, póty jesteś po przegranej stronie; zaczynasz wygrywać, gdy przestajesz walczyć. – Wiele wskazuje, że jako kobiety tę walkę przegrywamy. Pijemy więcej. Fakt, Polacy ogółem piją więcej. Takie czasy, że łatwo znajduje się pretekst – mówi Jagoda Fudała, socjolożka i specjalistka psychoterapii uzależnień. – Najgorzej jest, gdy zmienia się funkcja picia. Gdy wódka przestaje być częścią zabawy, a staje się remedium. Na lęki, depresję, bezsenność, nerwy, niepewność. I właśnie to jest problem kobiet: traktują alkohol jak lekarstwo.

Butelka na ołtarzyku

– Niepokój pojawia się następnego dnia, zwykle ok. 4 rano. Powoduje, że miotam się w łóżku, próbując złapać jeszcze nieco snu. Ale on nie odpuszcza, łapie za serce, wgryza się w myśli. Każe się zastanawiać, czy ostatniego wieczoru nie zrobiłam nic, czego powinnam się wstydzić – mówi Joanna, która pracuje w jednym z warszawskich banków jako specjalistka ds. produktów dla klientów indywidualnych. Łapie za telefon i sprawdza, komu wysyłała SMS-y, wiadomości na Messengerze, z kim wdała się w dyskusję w mediach społecznościowych. – Tylko gdy piję, wydaje mi się, że mam wszystko pod kontrolą.
Reklama
Potem są wyrzuty sumienia. Joanna pamięta, jak niedawno po kilku kieliszkach wódki nie miała już siły i ochoty, by oglądać z córką „Listy do M.”. – Skoro w pracy zrobiłam, co do mnie należało, w domu sprawdziłam córce lekcje i pomogłam je odrobić swoim bliźniakom, to naszła mnie myśl, że mogę zrobić sobie przyjemność – tłumaczy. Od około trzech lat jest nią alkohol. Mocny. Nie piwo (nigdy nie lubiła jego smaku), nie wino (zostawia nieprzyjemny, kwaśny smak w ustach), nie bąbelki (uderzają do głowy), tylko właśnie czysta.
Czy widzi problem? – To zależy od dnia – odpowiada. Albo od tego, ile procent wprowadzi do obiegu. Najważniejsze jest ułożenie dnia tak, by okazja nie pojawiła się zbyt wcześnie. – Najgorzej jest w weekendy. Sobota to najpierw sprzątanie, potem atrakcje dla dzieci, podciąganie się w roli mamy, czyli spacer, kino, jakaś nowa wystawa. Jesteśmy z powrotem o 17 i jeśli na liście nie ma spotkania ze znajomymi, to moje myśli biegną w kierunku ołtarzyka – opowiada Joanna. Tak nazywa szafkę w kuchni, gdzie stoi butelka po syropie malinowym. Od dawna przelewa do niej kupiony alkohol. Przez oszklone drzwiczki prezentuje się niewinnie. Joanna wie, że jeśli się złamie i naleje pierwszy kieliszek, to czas gwałtownie przyspieszy. Jeśli w planach miała pieczenie ciasta, musi je zrobić natychmiast, bo inaczej za półtorej godziny może zapomnieć, że włączyła piekarnik.