Mamy do czynienia z wielopiętrowym kłamstwem i manipulacją. To, co dzieje się w sprawie rakiety, która przeleciała nad Polską i spadła pod Bydgoszczą, to niebywały skandal – powiedział w piątek w Warszawie Gawkowski. RBN to najlepsze miejsce, byśmy o tym wydarzeniu porozmawiali – dodał.

Reklama

Wniosek Lewicy o zwołanie RBN

W uzasadnieniu podpisanego przez Gawkowskiego wniosku o zwołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego klub Lewicy stwierdził, że "sprzeczne komunikaty prezesa Rady Ministrów, ministra obrony narodowej oraz dowódców sił zbrojnych stanowią dodatkowe, poważne zagrożenie dla polskiego bezpieczeństwa".

Nawiązując do czwartkowego oświadczenia wicepremiera, szefa MON Mariusza Błaszczaka, który zarzucił dowódcy operacyjnemu RSZ, że ten nie poinformował go o incydencie, oraz do zapewnienia szefa Sztabu Generalnego, że przekazał informację przełożonym, Gawkowski powiedział, że "ktoś na pewno kłamie; pewne jest, że informacje były ukrywane".

Reklama

Mamy do czynienia z politycznym zrzucaniem odpowiedzialności. Nie mamy żadnych odpowiedzi, dlaczego było możliwe, że rakieta przeleciała nad Polską i nie zestrzelono tej rakiety, dlaczego nikt przez cztery miesiące jej nie szukał; jak wyglądają procedury, które bez wątpienia zawiodły – mówił Gawkowski.

Minister Błaszczak poinformował wczoraj, że nie miał pełnej wiedzy o tym, co się wydarzyło 16 grudnia – powiedział Gawkowski, przypominając zarazem wypowiedź szefa SGWP gen. Rajmunda Andrzejczaka dla RMF FM, że poinformował o tej sprawie swoich przełożonych i nie ma sobie nic do zarzucenia. Ani pan generał, ani pan minister nie odpowiedzieli, jak wygląda proces decyzyjny i kto w tej sprawie dysponuje ostatecznymi informacjami – dodał szef klubu.

Reklama

Za pewne uznał, że informacja o pocisku "nie została odpowiednio przekazana, a kto ją zatrzymał, pewnie odpowie śledztwo". Według Gawkowskiego należy odtajnić meldunki dzienne Centrum Operacji Powietrznych z 16 i 17 grudnia ubiegłego roku "i będziemy wiedzieli, kto w tej sprawie kłamie".

Jak mówił Gawkowski, na poprzednim posiedzeniu RBN w lutym br. były przekazywane informacje o COP, które "wskazywały, że minister Błaszczak o sprawach dotyczących polskiej przestrzeni powietrznej jest codziennie informowany".

Można zatem domniemywać, że to szef Sztabu Generalnego mówi w tej sprawie prawdę, a minister Błaszczak kłamie – powiedział. Minister obrony narodowej, który wchodzi w konflikt z najważniejszymi polskimi żołnierzami, przestaje mieć moralne i polityczne prawo, żeby rządzić wojskiem. Gdyby miał honor, powinien podać się do dymisji – powiedział Gawkowski.

Dodał, że obecny stan wiedzy wskazuje, że meldunki COP zawierały informację o pocisku w polskiej przestrzeni powietrznej.

W czwartek szef MON w oświadczeniu dla mediów powiedział, że "procedury i mechanizmy reagowania ws. obiektu znalezionego pod Bydgoszczą zadziałały prawidłowo do poziomu dowódcy operacyjnego". Dowódcy operacyjnemu rodzajów sil zbrojnych gen. broni Tomaszowi Piotrowskiemu zarzucił, że nie poinformował jego ani odpowiednich służb o pocisku, który wleciał w polską przestrzeń powietrzną. Według ministra w sprawozdaniu z 16 grudnia, które otrzymał od DORSZ, znalazła się informacja, że tego dnia "nie odnotowano naruszenia ani przekroczenia przestrzeni powietrznej RP, co - jak później się okazało - było nieprawdą".

Kosiniak-Kamysz: Oczekujemy głosu prezydenta

Szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz odnosząc się do całej sprawy ocenił, że to "kompromitacja". - Od wybuchu wojny na Ukrainie byliśmy zapewniani, że Polska jest bezpieczna. I co się okazuje, że kilka miesięcy temu na terytorium Polski wleciała rakieta, która może przenosić ładunki jądrowe. Nikt o tym nie wie, nikt o tym nie informuje, a teraz jest zrzucanie odpowiedzialności - podkreślił szef ludowców.

Minister obrony narodowej zrzuca odpowiedzialność na najważniejszych generałów, tych wszystkich, którzy decydują o najważniejszych sprawach bezpieczeństwa. Trwa jakaś wojna pomiędzy cywilnym nadzorem, a generałami, trwa spychanie odpowiedzialności. Kto za to jest odpowiedzialny? - pytał Kosiniak-Kamysz. Dodał, że "odpowiedzialny jest ten, który dostaje najwięcej, który ma władzę".

Niepodzielną władzę w tej sprawie sprawuje minister Błaszczak. Codziennie oglądamy konferencje na tle żołnierzy, samochodów opancerzonych, czołgów, samolotów. Wszędzie się pojawiają, ogłaszają kolejne kontrakty, a nie wychwycili rakiety, która wleciała 500 km w głąb kraju. Nikt o tym nie wie, nie jest zwoływana Rada Bezpieczeństwa Narodowego – mówił prezes PSL. Dodał, że "albo są informowani, tylko nie mówią tego dalej i nic nie robi". - To jeszcze gorzej. Tragiczna sytuacja zagrożenia państwa. Minister obrony narodowej naraził na szwank bezpieczeństwo państwa polskiego i poczucie bezpieczeństwa obywateli. Niezależnie od tego, czy wiedział o całej sprawie, czy nie wiedział. Jeżeli nie wiedział, to cały nadzór nad armią nie działa. Jeśli wiedział i zrzuca odpowiedzialność na wojskowych, to jest jeszcze większa kompromitacja – powiedział Kosiniak-Kamysz. Dodał, że w całej tej sprawie "dużo większą wiarę ma w słowa tych, co są w polskim wojsku od lat, niż w słowa polityków PiS, bo wielokrotnie mijali się z prawdą".

Ta sprawa musi być wyjaśniona. Oczekujemy w tej sprawie głosu prezydenta i zwołania posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Popieramy wszystkie wnioski o komisje obrony narodowej, komisje służb specjalnych. W standardach rozwiniętej demokracji Mariusz Błaszczak nie byłby już dzisiaj ministrem obrony narodowej i wicepremierem, to nie ulega wątpliwości - zaznaczył szef PSL.

Oświadczenie Gen. Piotrowskiego

Gen. Piotrowski w apelu opublikowanym w piątek na stronie DORSZ zaapelował "o rozsądek i ważenie emocji, abyśmy nie dawali pożywki ambitnemu i agresywnemu przeciwnikowi, byśmy nie dawali się dzielić na grupy; by nigdy więcej nie dochodziło do sytuacji, które pomagają przeciwnikowi, a szkodzą nam". "W ostatnich godzinach odebrałem wiele telefonów, przeczytałem wiele informacji od ludzi, którzy piszą do mnie o tzw. +burzy medialnej+, jaka zapanowała w przestrzeni" – dodał w nagranym oświadczeniu.

27 kwietnia minister sprawiedliwości poinformował na Twitterze, że prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie szczątków obiektu powietrznego znalezionego w lesie pod Bydgoszczą. MON przekazało, że w okolicach miejscowości Zamość, ok. 15 km od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Resort zapewnił, że nie ma zagrożenia dla mieszkańców.

Dzień później gen. Piotrowski w oświadczeniu dla mediów powiedział, że "trwają intensywne dochodzenia, sprawdzenia, intensywny dialog między różnego rodzaju instytucjami" w celu ustalenia, w jaki sposób sprzęt mógł się tam znaleźć i jakie jest jego pochodzenie. Dowódca operacyjny nawiązał do wydarzeń z połowy grudnia ub.r., gdy Rosjanie przeprowadzili jeden ze zmasowanych ostrzałów rakietowych Ukrainy.

Tego samego dnia premier Mateusz Morawiecki wyraził przekonanie, że są podstawy, by łączyć znalezione szczątki obiektu z incydentem z grudnia ub. r., gdy nad terytorium Polski przeleciała rakieta. Dodał, że polecił szefowi MON objęcie dochodzenia osobistym nadzorem. Premier pytany 10 maja, kiedy dowiedział się o zdarzeniu odparł, że pod koniec kwietnia.

Według RMF FM, które pierwsze poinformowało o znalezieniu szczątków obiektu w lesie pod Bydgoszczą, był to nieuzbrojony rosyjski pocisk manewrujący Ch-55 z napędem turboodrzutowym, używany przez Rosjan jako wabik mający ściągnąć na siebie ogień obrony powietrznej Ukrainy.

autor: Jakub Borowski