- Mamy XXI wiek, jesteśmy w unii, a tu jest gorzej niż w cyrku - stwierdziła pasażerka w rozmowie z redakcją Kontaktu 24.
Pasażerka wyjaśniła, że przyzwyczajona jest do specyfiki podróży pociągami związanej często z przepełnionymi przedziałami i organizacją przejazdów. Podkreśliła jednak, że sytuacja, która miała miejsce w ubiegły weekend, wprawiła ją w osłupienie.
WARS gotował wodę na podłodze
- Na trasie w Lublinie do wagonu wpadł chłopak w fartuchu PKP Wars, rzucił do przedziału dla niepełnosprawnych plecak na podłogę, a pod fotel jednej z pasażerek wstawił czajnik elektryczny, nastawił go i wyszedł. W tym czasie pasażerka odłączyła czajnik w celu podłączenia do ładowania telefonu. Później wrócił pan w fartuchu, nic nie mówiąc odłączył jej telefon i znowu podłączył czajnik - relacjonowała internautka.
Jak dodała, mężczyzna z obsługi pociągu zapytany zapytany, dlaczego gotuje wodę między pasażerami i co, jeśli wrzątek wyleje się na jednego z nich skwitował, że "jak jej się nie podoba, to żeby się stąd zabrała".
- Uważam, że to jest jakiś niepojęty absurd. Nie wiem, czy to obecnie standard, że się tak traktuje pasażerów. Należy to piętnować- powiedziała w rozmowie z redakcją Kontaktu 24.
Spółka WARS czeka na wyjaśnienia pracowników
Portal tvn24.pl skontaktował się w tej sprawie ze spółką WARS.
- Takie postępowanie pracownika jest niedopuszczalne i surowo zakazane. Pracownik nie zastosował się do obowiązujących w spółce standardów oraz przepisów BHP. W związku z powyższym po otrzymaniu maila w pierwszej kolejności nasz dział obsługi klienta wszczął procedurę postępowania wyjaśniającego - mówił Grzegorz Bębenek, główny specjalista do spraw marketingu.
Podkreślił również, że na wyjaśnienia od pracownika czekają do końca przyszłego tygodnia.