Tomasz Siemoniak wygłosił w poniedziałek na UW wykład pt. "Dwa lata wojny. Czy Polska jest zagrożona?". Wykładu, obok studentów, wysłuchali m.in. szef gen. bryg Jarosław Stróżyk, gen bryg. Radosław Kujawa, gen. dyw. Bogusław Pacek, b. ambasador RP w Malezji Adam Jelonek oraz b. szef MON Janusz Onyszkiewicz.

Reklama

Siemoniak zaznaczył, że dekadę temu, kiedy był ministrem obrony narodowej, mało kto interesował się sprawami bezpieczeństwa. Dodał, że dokładnie w tym czasie, na przełomie lutego i marca, doszło do aneksji Krymu i destabilizacji Donbasu w Ukrainie. Wydarzeń, które zmieniły historię i były pierwszą fazą wojny w Ukrainie. - Wtedy, na ulicy, w pociągu, zacząłem być pytany o to, czy grozi nam wojna. To, co się zdarzyło, było szokiem, który bardzo dużo zmienił, który absolutnie się pogłębił dwa lata temu. Wtedy już zupełnie wszystko się zmieniło - mówił.

Zwrócił uwagę, że widok bomb spadających na miasta podobne do naszych to doświadczenie, które wywołało ogromny szok. - Każdy szok ma to do siebie, że jest zjawiskiem chwilowym i nadchodzi taki moment, że warto zapytać - co z tego dla nas wynika - zaznaczył.

"Polska jest zagrożona"

Jego zdaniem, Polska jest zagrożona, ale "to nie jest taki stan spraw od dwóch, czy od 10 lat". - Jak się urodziło w takim miejscu, jak my (...), to trzeba ponosić tego koszty. Trzeba mieć świadomość tego, że w ciągu ponad tysiąca lat polskiej państwowości mieliśmy do czynienia z tym, że w jedną i w drugą stronę przechodziły tu wojska; czasem pustosząc wszystko, a czasem zmieniając ustroje, zasady funkcjonowania tych terytoriów. W naszym DNA poczucie zagrożenia jest absolutnie umieszczone w początkowej części łańcucha - wskazał.

Reklama

Dodał, że pod koniec lat 90, gdy Rosja sama miała ogromne problemy, mało kto podejrzewał, że imperializm rosyjskie może się odrodzić. - Mimo to, w 1999 roku, przy absolutnej zgodzie społecznej weszliśmy do NATO - przypomniał.

Atak Rosji na Polskę? "Opłaca się być pesymistą"

Odnosząc się do ewentualnego ataku Rosji na Polskę możliwości w najbliższych latach zaznaczył, że odpowiedzi na to pytanie nie ma. Jednocześnie zwrócił uwagę, że wszyscy eksperci, analitycy przekonali się - zwłaszcza przez ostatnie dwa lata - że opłaca się być pesymistą. - Kto mówi, że będzie gorzej, nigdy na tym źle nie wychodzi - podkreślił.

Dodał, że jeśli Ukraina przegra tę wojnę, to radykalny wzrost zagrożenia dla Polski jest oczywisty. - W związku z tym musimy robić wszystko, żeby Ukraina tej wojny nie przegrała. Nie ma państwa, może z wyjątkiem państw bałtyckich, dla którego ta sprawa jest bardziej fundamentalna i bardziej żywotnym interesem. W związku z tym rola Polski tutaj jest absolutnie szczególna - zapewnił.

Napięcia w relacjach z Ukrainą nie mogą przesłonić tego, że jest pewien fundamentalny interes Polski. Ten interes Polski oznacza robienie tego, co się da, dla wojskowego wsparcia Ukrainy, dla organizacji Zachodu w tym kierunku, dla tego, żeby broń i amunicja tam trafiała, żeby Stany Zjednoczone podjęły właściwe decyzje w tym względzie - zaznaczył.

Reklama

"Wojna w Ukrainie i jej skutki mogą trwać bardzo długo"

Siemoniak zwrócił tez uwagę na potrzebę budowania zdolności militarnej przez państwa Europy i NATO, w tym na przeznaczanie odpowiedniej ilości pieniędzy na obronność. - Pewne nadzieje można wiązać z Francją, która w tej chwili jest jedynym państwem dysponującym bronią jądrową, które jest jednocześnie członkiem UE i z rozmaitych powodów utrzymuje potencjał militarny, choć przez ostatnie dziesięciolecia głównie był on kierowany do Afryki. Trzeba przestawić Francję na myślenie o wschodniej Europie, na zagrożenia ze strony Rosji - zaakcentował.

Dodał, że dobrym sojusznikiem jest Wielka Brytania, która dość szybko przekonała się o tym, że Rosja to zagrożenia. Zauważył ponadto, że z naszego punktu widzenia bardzo ważne jest przystąpienie Finlandii i Szwecji do NATO.

Minister podkreślił także potrzebę stacjonowania wojsk sojuszniczych w Polsce oraz potrzebę budowania własnej obronności. - Dobro wygrywa, ale dobro nie wygrywa od razu. Może być tak, że na to dobro można bardzo długo czekać. Na niepodległość czekaliśmy 123 lata - podkreślił. - Wojna w Ukrainie i jej skutki mogą trwać bardzo długo, to nie jest kwestia roku, dwóch, to może być kwestia dużej liczby lat i ogromnych skutków, także dla Polski - zaznaczył.