Pożar kamienicy w Poznaniu. Trwają poszukiwania strażaków

W Poznaniu w nocy z soboty na niedzielę doszło do pożaru i wybuchu w kamienicy przy ul. Kraszewskiego. W trakcie akcji poszkodowanych zostało 11 strażaków, a dwóch wciąż jest poszukiwanych. Poszkodowane zostały także trzy postronne osoby.

Rzecznik prasowy Komendanta Głównego PSP st. bryg. Karol Kierzkowski powiedział PAP, że na miejscu w dalszym ciągu działa ok. 100 strażaków i 30 specjalistycznych samochodów ratowniczych, w tym grupy specjalistyczne z Poznania i Łodzi. Zaznaczył, że ratownicy mają wystarczającą liczbę ludzi, sprzętu oraz psów ratowniczych.

Reklama

- Teraz głównie chodzi o to, żeby było bezpiecznie, żeby nie spowodować urazów u kolejnych ratowników - powiedział.

Jak dodał, głównym zadaniem jest stabilizacja kamienicy, która już częściowo została wykonana. - Monitorujemy też stabilność konstrukcji - mówił.

Trwa akcja ratunkowa. Strażacy "idą po żywych"

Reklama

Kierzkowski poinformował, że ratownicy ręcznie odgruzowują konstrukcję budynku. - Będziemy przechodzili do piwnicy, bo widzimy, że tam są przestrzenie, tam jest miejsce gdzie nasi strażacy prawdopodobnie się znajdują - ocenił.

Kierzkowski, pytany czy jest kontakt z uwięzionymi strażakami, odpowiedział, że był jeszcze na początku akcji. - Teraz już tego kontaktu nie mamy. Mamy wytypowane miejsce, gdzie najprawdopodobniej się znajdują i do tego musimy odgruzować ręcznie belki drewniane, które pospadały, bo zawaleniu uległy poszczególne kondygnacje, które były z elementów drewnianych. Siła eksplozji, a także pożar spowodowały, że zawaliły się wszystkie trzy kondygnacje. Na poziom zero spadły te wszystkie belki i klatka schodowa. To nam utrudnia dotarcie - relacjonował.

Podkreślił jednocześnie, że ratownicy idą po żywych strażaków. - Nie tracimy tej nadziei, choć wiemy, że czas nie jest naszym sprzymierzeńcem. Wierzymy, że kolegów stamtąd wydobędziemy - zaznaczył.

Pytany, ile czasu może zająć dotarcie do uwięzionych strażaków, Kierzkowski odparł, że mogą to być długie godzimy. - Nawet kilkanaście godzin - przyznał.

Kierzkowski powiedział też, że pożar i wybuch, to były sytuacją dość krytyczną i niespodziewaną. - Rzadko kiedy zdarzają się takie sytuacje, gdzie nagle w dużej liczbie ratownicy są poszkodowani. To raczej my ratujemy poszkodowanych, a nie stajemy się poszkodowanymi. A tu rozwój akcji był niecodzienny. Zdarzają się wybuchy gazu, duże pożary, ale tutaj skala zniszczeń była naprawdę olbrzymia i w bardzo krótkim czasie. Z dość niewinnego pożaru, dość takiego typowego przeszliśmy do sytuacji niecodziennej i dramatycznej - przyznał Kierzkowski.

Wskazał, że na miejscu udaje się komendant główny PSP, a także wiceszef MSWiA Wiesław Leśniakiewicz.

Z powodu zdarzenia ewakuowano mieszkańców kamienicy, gdzie doszło do pożaru oraz sąsiednich budynków. Miasto zapewniło im transport i zakwaterowanie w hotelu przy ul. Łozowej. Na miejsce przyjechała m.in. wojewoda wielkopolska Agata Sobczyk, a także prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak oraz jego zastępca Mariusz Wiśniewski.

Aktualizacja

Informację o śmierci strażaków przekazał Donald Tusk. "Dwóch strażaków zginęło dzisiaj w trakcie akcji gaśniczej w Poznaniu. Cześć Ich pamięci! To prawdziwi bohaterowie naszych czasów. Rodziny ofiar otoczone zostaną opieką państwa" - napisał premier.