Puszki wyprodukowano w 1983 roku. Było przeznaczone dla szwedzkiego wojska. Długie lata leżało w rządowych magazynach. Ale w 1999 roku Szwecja postanowiła się ich pozbyć. Znalazła się firma, która odkupiła je za grosze. Liczyła, że odsprzeda je dalej - mięso można było przerobić na karmę dla zwierząt. Nikt go jednak nie chciał. Aż do 2007 roku. Wtedy skusiła się na nie firma z Krakowa.
Mięso przyjechało do Polski. Od ponad dwóch lat sprzedaje się bez najmniejszych problemów. Jak twierdzą dzienniakrze programu "Uwaga!", firmy gastronomiczne z różnych miejscowości w Polsce faszerują starym mięsem pierogi, gołąbki, kiełbasy, pieczeń rzymską, mortadelę i wiele innych wyrobów. To wszystko trafia potem do szkół, przedszkoli, domów starców oraz sklepów spożywczych.
Tymczasem mięso może być trujące. "Tłuszcz w tym produkcie jest kompletnie zepsuty. Jedząc to mięso można się zatruć" - ocenili naukowcy z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Producenci puszek - firmy Scan i Unilever - już 10 lat temu ostrzegały, że mięso może nie nadawać się do jedzenia.
Co na to Szwedzi? Rząd nie widzi problemu. Ministerstwo Rolnictwa przyznaje, że powinno wiedzieć o losie mięsa. Ale podkreśla jednocześnie, że mięso nadaje się do jedzenia. Dziennikarze "Uwagi!" rozmawiali z Joakimem Holmdahlem, dyrektorem wydziału spraw zagranicznych w departamencie zdrowia zwierząt. Stwierdził on, że mięso nie było dopuszczone do spożycia przez ludzi tylko ze względów ekonomicznych. Chodziło o to, by nie zachwiało rynkiem.
Ale dziennikarze "Svenska Dagbladet" nie mają wątpliwości, że mięso powinno zostać zniszczone. "Myślę, że stoi za tym chciwość szwedzkich władz, które sprzedały te puszki" - mówi "Uwadze!" Henrik Ennart z redakcji gazety.