Tajemnice podpalacza z Jastrzębia-Zdroju. Długi, kochanki, kłamstwa...
1 Tragedia rozegrała się na początku maja zeszłego roku w Jastrzębiu-Zdroju. W pożarze domu zginęła matka i jej czworo dzieci. Nie mieli szans na ucieczkę, pożar rozprzestrzenił się błyskawicznie. Pierwsze przypuszczenia ekspertów mówiły o zwarciu instalacji elektrycznej. Na miejscu znaleziono bowiem martwego szczura, który miał przegryźć kable. Okazało się jednak, że zwierzę zostało uśmiercone przed pożarem.
PAP/EPA / Andrzej Grygiel
2 Potem wyszło też na jaw, że płomienie miały kilka źródeł, pojawiły się w tym samym czasie w kilku miejscach na raz - na firance, szafie z ubraniami i w worku z butelkami po napojach. Dodatkowe podejrzenia wzbudził fakt, że ktoś ponacinał paski rolet, tak że nie można ich było podnieść. Drzwi były zaś zamknięte na klucz.
Polska Agencja Prasowa / Andrzej Grygiel
3 Policjanci i prokurator, którzy przejęli śledztwo wzięli pod lupę Dariusza P., ojca rodziny, który twierdził że w czasie pożaru był w swoim zakładzie stolarskim. Dane z jego telefonu komórkowego wskazywały jednak coś zupełnie innego. Śledczy zaczęli go sprawdzać. Okazało się, że mężczyzna miał gigantyczny dług - 3 mln złotych i komornika na karku. Spotykał się też z inną kobietą. Przed pożarem wykupił zaś żonie ubezpieczenie na życie. Ubezpieczył też dom.
Polska Agencja Prasowa / Andrzej Grygiel
4 Na dowód swojej niewinności policji pokazał SMS-y od rzekomego podpalacza, w których najpierw były groźby, a potem propozycja odszkodowania. Sęk w tym, że - jak przeanalizował je biegły lingwista i porównał z przemówieniem, jakie Dariusz P. napisał na pogrzebie żony - SMS-y i list napisała ta sama osoba. Policja przeszukała jego warsztat i znalazła tam telefon, z którego wysyłane były SMS-y od rzekomego podpalacza. Dariusza P. aresztowano. W czasie przesłuchania tłumaczył, że ma problemy psychiczne. Nie przyznał się do zabójstwa.
Polska Agencja Prasowa / Andrzej Grygiel
5 Mężczyzna jest oskarżony o podpalenia domu w Jastrzębiu Zdroju i zabicie w ten sposób żony i czwórki dzieci oraz próbę zabójstwa syna. Dariusz P. konsekwentnie nie przyznaje się do winy. Jego zdaniem w ogóle nie doszło do podpalenia a pożar był po prostu nieszczęśliwym wypadkiem spowodowanym najprawdopodobniej lampką z terrarium żółwi.
Shutterstock
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję