ROBERT MAZUREK: Jak się sprzedaje pani nowa książka?

MANUELA GRETKOWSKA*:
Nie mam pojęcia. W wydawnictwie Bertelsmanna są różne kategorie: przedpremiery, premiera, wydanie tylko klubowe i tak dalej, więc nie wiem, ile egzemplarzy się sprzedało.



Pytam, bo dla niektórych krytyków Partia Kobiet to tylko zabieg marketingowy.


No tak, urodzenie dziecka też jest zabiegiem marketingowym. Po co urodziłam córkę? Żeby napisać książkę Polka? Wszystko to, co robi artysta, jest przerabiane na sztukę, a obecnie nazywane jest zabiegiem marketingowym. Pisałam książki dawniej i będę pisała, nawet jeśli Partia Kobiet zniknie. Jest też teoria, że zabrałam się za tworzenie partii, bo skończyłam się jako pisarka, ale mam prośbę, by krytycy zajęli się książkami, a nie czyimś życiem.



Wątpią, że pisarka może być liderką partyjną.


Bo w Polsce nie można się zmieniać, proces zmian to już zdrada stanu, a człowiek musi zostać taki, jaki był, i nie powinien się rozwijać, a już broń Boże zmieniać role społeczne i dojrzewać.



A pani zmienia rolę?


Nie. Założycielka tygodnika L'Express była scenarzystką, pisarką, ministrem za czasów Mitterranda i nikogo nie dziwiło, że robiła te wszystkie rzeczy. Czy ja do końca życia mam być licealistką? Czy wrażliwa intelektualistka nie może być kobietą, matką, bo musi siedzieć w kawiarni, uchlewać się winem i być bohemą?



Pani nie jest bohemą?


Nigdy nie piłam, bo alkohol mi szkodzi, choć robiłam w życiu różne rzeczy.



Narkotyki? Na przykład marihuana?

Nie lubię, choć lubię efekty. Ale ja w ogóle nie znoszę dymu, mam odruch wymiotny na pety.



Wróćmy do polityki. Jest pani gotowa do roli lidera partyjnego?


Nie, chyba nie, ale szybko się uczę. Ci, którzy twierdzą, że Partia Kobiet to chwyt marketingowy, w życiu nie zakładali partii. Napisanie książki to przy tym pryszcz! Ja od trzech miesięcy niczego nie przeczytałam, sypiam po cztery godziny, jeżdżę po całej Polsce, pracuję non stop. Nie zdawałam sobie sprawy, co to jest, jakie stresy mnie czekają. Ja jestem artystką, napisałam w Przekroju manifest, w którym wyraziłam uczucia kobiet, bo jako pisarka bywam barometrem. Podałam adres i zaczęły do mnie napływać maile. Siłą rzeczy weszłam w tę rolę.



Ale dlaczego napisała pani manifest?


Bo chciałabym, by chociaż w jednej dziesiątej było tu jak w Szwecji, jak w Europie. Chcę, by moja córka, mając także obywatelstwo szwedzkie, nie musiała tam wyjeżdżać, by znaleźć godność kobiety, dobre studia, pieniądze, opiekę socjalną. Nawet jeśli nam się nie uda, to jest to początek i następne kobiety coś zrobią. Jest szansa, więc próbujemy, chcemy jak najlepiej.



Andrzej Lepper też chce jak najlepiej.


Ale nie na takiej zasadzie jak my. My tym się różnimy od partii Leppera, PiS-u, PO, SLD i innych partii, że tworzymy się na zasadzie organizacji uczącej się, będziemy mieli atest europejskich biur do transparentności.



Europejski atest?! Przepraszam, ale o czym pani mówi?


O nowej jakości w polityce.



Co za banał. Każda nowa partia mówi o nowej jakości w polityce.


Oni mówią, a my już to robimy.



Kiedy powstawała Platforma Obywatelska, to też zapewniała o nowej jakości, przeprowadzała prawybory, nie używała nazwy partia.


Pan nie rozumie, o czym mówię! A mówię o tym, że nasze liderki, nasz zarząd, jesteśmy w trakcie szkoleń, po zakończeniu, których dostaniemy atest przejrzystości. To robiły korporacje, żadna partia tego dotychczas nie robiła. My jesteśmy zorganizowani na zasadzie kompetencji, a w żadnej partii nie ma kompetencji, tylko lider, walki wewnętrznehellip;



U was liderem jest pani. I jakie ma pani szczególne kompetencje do bycia liderem?


Napisałam manifest, stworzyłam ruch. Odejdę, jeżeli tak uznamy w zarządzie. My w zarządzie szkolimy się w celach i wartościach, we wspólnym języku, w spójności tego, co robimy i mówimy. Dla nas celem nie jest Sejm, a właśnie wartości. Szkolenia prowadzą psycholodzy, trenerzy, proszę przyjść i zobaczyć.



Ale jak już skończycie te szkoleniaamp;hellip;


Nigdy ich nie skończymy! Będziemy się szkolić cały czas, bo ta partia służy podniesieniu wartości i godności kobiet. One mają w partii rozwijać swoją osobowość.



To nie partia tylko psychoterapeutyczna grupa wsparcia.


Dokładnie. Bo w sytuacji, w której są kobiety, do zmiany ich położenia, podniesienia poczucia wartości, potrzebni są także terapeuci.



To szczytne zadanie, ale nazywanie tego partią polityczną jest więc fundamentalnym nieporozumieniem.


Jesteśmy partią, bo stawiamy sobie cele polityczne. A że mamy szkolenia? Właśnie po to, by nie było u nas jak w LPR czy Samoobronie. Nie dopuścimy do tego, żeby naszą codziennością stały się wewnętrzne walki, wycinanie się, brak etyki. Pan mówi o terapii, ale kobiety w Polsce są ofiarami przemocy psychicznej, ekonomicznej, fizycznej. Takie są realia. I dlatego tworzymy linię terapeutyczną, a nasze koła na wsiach i w małych miastach mają pomagać takim kobietom.



Jeszcze raz mówię, że to piękne, ale to nie polityka!


To jest polityka i dlatego mówię o zmianie jakości. Bo my właśnie tak rozumiemy politykę. Nie chcemy, jak niektórzy mężczyźni, załatwiać swoich problemów psychicznych i kompleksów w polityce, nie mamy manii prześladowczej i nie upatrujemy we wszystkich wrogów. I dobrze o tym wszyscy wiemy, że obecnie rządzący tak robią.



Jak wejdzie pani do Sejmu, to wszyscy zajmą się pani problemami emocjonalnymi, tak jak pani problemami Kaczyńskiego.


Nie sądzę, bo po to się szkolimy, by ich na politykę nie przenosić. Jeśli mam obsesje, to artystyczne i wyżywam się w sztuce. W polityce będę wypełniała procedury demokratyczne. A to, co Kaczyński robi z Dornem, to nie jest demokracja!



A co? Tyrania?


Pan wybaczy, demokracja to przejrzystość, a nie załatwianie czegoś pod stołem! Nikt nie wie, dlaczego odchodzi Dorn. Gdzie tu jest demokracja?!



Porozmawiajmy o Partii Kobiet, a nie o PiS. Jak chcecie walczyć o swe wartości w życiu publicznym?


W naszych kołach partyjnych prowadzimy szkolenia, jak komunikować się bez przemocy. Tworzymy koła ekspertów, którzy mają pomóc w zmianie przepisów, by kobiety mogły pójść do pracy po urodzeniu dziecka, chcemy zakładać przydomowe przedszkola, podnieść poczucie godności kobiet. Pan powie, że to terapia, ale kobieta w naszej partii może rozwinąć swoją osobowość. To możliwość, jakiej nie dają żadne inne partie.



Rozwijać osobowość możecie poza polityką, ale by zmieniać prawo będziecie musiały wejść do Sejmu. Klasyczna definicja politykiamp;hellip;


Ale my się nie mieścimy w klasyce, jesteśmy nową jakością w polityce polskiej. Robimy to wszystko, bo chcemy mieć inne efekty. Gdybyśmy tego wszystkiego, co pan nazywa terapią, nie robiły, mogłybyśmy wejść do PiS czy SLD, a my tworzymy inną partię.



Partię psychoterapeutyczną. Zaznaczam, że dla mnie to opis, nie inwektywa.


My podnosimy godność kobiet, a to można robić na treningach i spotkaniach, a nie na sali sejmowej, bo tam już jest tragedia.



Do której chcecie dołączyć.


Jeśli człowiek o czystych rękach wejdzie do grona brudnych ludzi, to nadal pozostanie czysty. Sposób działania i wartości Samoobrony nas nie zainfekują przez samo przebywanie w jednym gmachu.



Mówi pani, że nie interesuje jej Sejm, ale wartości. Mimo to będzie pani kandydować do parlamentu.


Będę, ale nas nie interesuje władza dla władzy.



Wszyscy tak mówią.


Ale my różnimy się tym, że nawet jeśli nie wejdziemy do Sejmu, to pomożemy kobietom.



W Sejmie trzeba zawierać kompromisy.


Zamiast zawierać koalicje będziemy udzielać swych głosów, popierać konkretne ustawy.



Reszta polityków może nie być tak bezinteresowna jak pani i w zamian za ustawę, na której wam zależy, zażąda głosowania na przykład na swojego prezesa NBP.


Jeżeli to, o co nas proszą, nie odbije się negatywnie na kobietach i na ich prawach, to damy głosy. Na tym polega polityka.



Dokładnie to samo robią wszystkie partie!


Ale gdzie tu nasze ubrudzenie polityką? Naszą ustawą załatwimy coś dobrego dla kobiet, ta inna decyzja im nie zaszkodzi, więc w czym rzecz? Tak będziemy działać zgodnie z naszymi wartościami. Na pewno nie zrobimy niczego haniebnego.



Bo i tak nie wejdziecie do Sejmu.


To pana zdanie. Być może tym razem kobiety nie będą głosowały na podgrzewany chodnik i peron we Włoszczowej, tylko na swoje interesy. A my jesteśmy partią interesów, ale nie łatwych obietnic. Nie wmawiamy nikomu, że damy mu trzy miliony mieszkań i wydłużymy w nieskończoność urlopy rodzicielskie.



Jakie będzie stanowisko Partii Kobiet w sprawie tarczy antyrakietowej?


Doskonale pan wie, że żeby podjąć taką decyzję, trzeba mieć opinie ekspertów, a my ich jeszcze nie mamy. I nie interesuje mnie tarcza, ale fundusz alimentacyjny. Jak znajdę się w Sejmie, to będę miała ekspertyzy.



W sprawie wysłania wojsk do Afganistanu też potrzebuje pani ekspertyz?


Jak będę w Sejmie, to będę podejmowała takie decyzje! Na razie organizuję koła partii, a nie decyduję o polityce światowej.



Skoro ubiega się pani o głosy kobiet, to powinna im pani powiedzieć, czego mogą się po was spodziewać.


Nie wszyscy muszą mieć zdanie na każdy temat. Proszę pana, proszę pana (Manuela Gretkowska zwraca się do kulturysty w skórzanej kurtce siedzącego w kawiarni), czy pana zdaniem Polska powinna wysłać wojska do Afganistanu?

Kulturysta: Jestem pacyfistą, jestem przeciw.

Tamten pan, ma poglądy i nie zakłada partii, a jahellip;



Nie mam poglądów i ją zakładam?


hellip;A ja zajmuję się statutem i tworzeniem kół partii, szukaniem ekspertów etc. Jesteśmy partią potrzeb i interesów, a nie ideologii, więc interesuję się płacami kobiet, a nie żołnierzami w Afganistanie.



Także żołnierkami.

Więc będziemy zabiegać o to, by miały równe płace, jeśli trzeba. Powtarzam panu, że my nie zajmujemy się ideologią, tylko naszymi potrzebami. A nasze potrzeby to prawo do rodzenia bez bólu, fundusz alimentacyjny, wyrównanie emerytur, a nie Afganistan. Jesteśmy ograniczone do potrzeb kobiet, których nikt dotąd nie rozwiązywał, a nie zajmujemy się całym światem. A pan rozmawia ze mną jak z PiS-em albo Samoobroną.



Usiłuję pani pokazać, z czym się będzie pani stykała w Sejmie i samorządach. Na co dzień nie będzie pani głosowała nad prawami kobiet, tylko nad energetyką, rybołówstwem i tarczą antyrakietową.


Jak będziemy w Sejmie i przyjdzie nam nad tym głosować, to zajmiemy stanowisko.



A w sprawie aborcji macie je już dziś?


Najpierw różnymi sposobami, przez sondaże, nasze kanały partyjne, chcemy sprawdzić, jak działa ta ustawa. I chcemy skłonić rząd, by zdawał sprawozdanie z tego, jak jest wykonywana.



Co roku czyni to przed Sejmem.


Tak? Ale my chcemy, by zajęto się też edukacją seksualną i możliwością przeprowadzania legalnych aborcji. Chcemy dokładnie sprawdzić tę ustawę.



A jak już sprawdzicie, to co?


Wtedy zdecydujemy, czy odpowiada ona kobietom i co z nią zrobić. Jak będziemy wiedzieć, czego chcą kobiety, będziemy mieli dane, to wtedy podejmiemy decyzje. Kobiety, które wejdą do Sejmu z ramienia naszej partii, będą miały w tej sprawie ten sam pogląd.



Ale pani jeszcze nie wie jaki?


Nie wiem.



To niepoważne.

Dlaczego to niepoważne?! Niech pan zrozumie, że my służymy interesom kobiet i kiedy poznamy ich głos, wtedy zdecydujemy.



Nie przyjmuje pani do wiadomości, że kobiety mogą być w tej sprawie podzielone? Że jedne chcą wolnej aborcji, a inne ochrony życia? I że będziecie musiały opowiedzieć się w końcu za którąś z tych grup.


Wyobrażam sobie siebie głosującą zarówno za, jak i przeciw prawu do aborcji.



A pani osobisty pogląd w tej sprawie?


Choć sama nie dokonałabym aborcji, chciałabym, by każda kobieta mogła sama o tym decydować. Ja swojego światopoglądu nikomu narzucać nie mam zamiaru.




























































































































































































































Reklama



Manuela Gretkowska, prozaiczka. Zadebiutowała w roku 1990 utworem "My zdies' emigranty". Opublikowała również powieści "Tarot paryski" (1993), "Kabaret metafizyczny" (1994), "Podręcznik do ludzi" (1996), zbiór opowiadań "Namiętnik" (1998), "Silikon" (2000), nominowany do nagrody Nike pamiętnik "Polka" (2001), "Sceny z życia pozamałżeńskiego" [razem z Piotrem Pietuchą] (2003) oraz "Europejkę" (2004). Jest także autorką scenariusza do filmu Andrzeja Żuławskiego "Szamanka" i współscenarzystką serialu "Miasteczko".