Czy czuje się pan stary?
Jurek jestem...
No więc, czy czujesz się już stary?
Nie, skąd. Choć mam już taki wiek, który za moment będzie uprawniał do przeróżnych ulg. Może przejdę się wkrótce za darmo do kina albo przejadę tramwajem... Ale fizycznie nie czuję się stary. Wiem, że dla młodzieży 60-latek to staruszek. Sam, gdy byłem młodym gościem, też tak myślałem. Ale dziś żyjemy w zupełnie innych czasach! Nie czuję się staro. Ja się czuję cały czas chłopięco. I czasem zdarza mi się nie zauważyć nawet, że minęło już tyle lat. Jeszcze niedawno łapałem się na tym, że przy zamawianiu piwa czekałem, aż mi ktoś każe zamówić zakąskę albo o dowód spyta. A to dlatego, że kiedyś, żeby kupić piwo, trzeba było zamówić do niego zakąskę.
Nie obawiasz że młodzież zobaczy nagle starszego faceta w okularach i pomyśli: co za ramol!
Nie, bo ramolem jest się cały czas, niezależnie od wieku. A starość w wykonaniu wielu ludzi może być pozytywna. Mick Jagger, Paul McCartney czy Paul Anka też są seniorami. Ale czy ktoś nazwałby ich ramolami? Chyba nie. Ramole to też osoby, które czynią uwagi. Ja tego nie robię.
Planujesz w ogóle emeryturę?
Chcę pracować tak długo, jak będę mógł. Kluczem jest aktywność, to najlepsza emerytura. Mam firmę produkującą programy telewizyjne. Z tego się utrzymuję, bo w fundacji jestem wolontariuszem. Poza tym robię wykłady, jeżdżę po Polsce. Nie narzekam na finanse, to, co mam, wystarcza. Każdy może zobaczyć mój PIT, zresztą jego kopię zamieściłem na blogu. A tym, którzy chcą ze mną gadać o przekrętach, mówię: najpierw pokaż swój PIT, bo ja się z niczym nie ukrywam.
Czyli rządowy plan wydłużenia wieku emerytalnego raczej cię nie zmartwił?
Jestem za wydłużeniem wieku emerytalnego. Choć nie chcę mówić za tych, którzy walą młotem po osiem godzin w ciężkich warunkach. Sam mam tak nikczemną emeryturę, że ręka się zaciska w pięść. Płacę regularnie podatki, rzadko korzystam z lekarzy, nie nadwyrężam budżetu państwa. Z publicznej służby zdrowia korzystam tylko w przypadku operacji. Ale to na palcach jednej ręki można policzyć, bo mam dodatkowe ubezpieczenie. Nie jestem drogim klientem dla tego państwa. A moja emerytura to są pieniądze poniżej godności.
Boisz się starości?
Boję się zniedołężnienia. A najbardziej dysfunkcji, jak demencja, alzheimer. Te choroby dotykają nie tylko seniorów, ale wszystkie osoby, które żyją w ich otoczeniu, często wręcz degradują całe rodziny. W takich momentach pojawia się ostrożnie podejmowany u nas temat eutanazji. Ja bym się nie bał rozpocząć dyskusji na ten temat. Osobiście dopuszczam taki sposób pomocy, bo ja to tak rozumiem – eutanazja dla mnie to pomoc starszym w cierpieniach.
Skąd pomysł, żeby WOŚP w tym roku grała dla seniorów?
Pomysł przewijał się w fundacji od wielu lat. O fatalnej sytuacji starszych osób w naszej służbie zdrowia wiemy od dawna. Ale do tej pory mówiliśmy: pozwólcie, że będziemy się trzymać swojej idei. Poza tym jest wiele organizacji zajmujących się tematem seniorów, więc nie będziemy ich wyręczać. Przyszedł jednak taki moment, kiedy stwierdziliśmy, że doszliśmy do ideowej ściany. Zdenerwowała nas powtarzalność i niewydolność systemu. 19 lat temu kupiliśmy kilkaset inkubatorów, które pracują po dzień dzisiejszy. A wiele z nich powinno być wymienionych. Kiedy przyszła na to pora, nikt się tym nie zajął. Okazuje się, że po raz kolejny to my je musimy kupić. A tak nie powinno być.
Trudno było się spodziewać, że będzie inaczej.
Ale system powinien działać regularnie, my powinniśmy być tylko jego ekstrauzupełnieniem, wisienką na torcie, nadwyżką. Ale skoro państwo nie daje rady, nie bijemy piany, tylko robimy swoje i kupujemy sprzęt. Ale też idziemy dalej. Dlatego powiedzieliśmy sobie: spróbujmy trochę odpuścić i pomyśleć o kimś innym.
A jeśli starsi powiedzą: co ten wariat w czerwonych spodniach wie o naszych problemach?
Wszystko może się wydarzyć. Co roku mamy pietra. Ale po e-mailach, które otrzymaliśmy, możemy powiedzieć, że sukces będzie gwarantowany. Poparli nas zwłaszcza młodzi ludzie. To od nich dostaliśmy fantastyczne sygnały. Poza tym mamy doskonałe rozeznanie. W Polsce oddziałów geriatrycznych jest dosłownie kilkanaście. Są jeszcze oddziały, które przyjmują starszych ludzi, ale mają inne nazwy, żeby móc łatwiej zdobywać pieniądze. Gdyby to połączyć, i tak wychodzi garstka. Belgowie mają 7250 łóżek dla seniorów i uważają, że to za mało, a to przecież 3-milionowy naród, u nas łóżek jest kilkaset. Wiemy też, czego najbardziej potrzebują szpitale geriatryczne. To nie są zaawansowane technologicznie maszyny, tam potrzeba przede wszystkim sprzętu monitorującego, rehabilitacyjnego – od przyjaznych mebli, łóżek, półek, po wózki, balkoniki, wanny czy kardiomonitory. Sam jestem dziadkiem. Luki systemu opieki zdrowotnej dla starszych znam doskonale, bo moja mama ostatnie lata swojego życia była przykuta do łóżka i korzystała z opieki prywatnego hospicjum.
Nie każdego na to stać.
Gdyby nie to, że cała rodzina roztoczyła nad mamą opiekę, nie miałaby tak wyjątkowych warunków. Na opłacenie hospicjum szła cała emerytura taty. Wcześniej proponowali nam szpital, ale zaraz dali do zrozumienia, że to wielki kłopot. Między zdaniami wyczytaliśmy: to będzie wegetacja. Zanim mama trafiła do hospicjum, trzeba było coś załatwiać w szpitalach czy przychodniach. Tata mówił: idziesz pierwszy. I szedłem, spoglądałem na lekarzy zza czerwonych oprawek. Więc gdzieś mamę przyjmowali, ktoś szybciej zrobił jej rentgen. Bywały takie momenty, kiedy w powietrzu wisiało: „S...j! Zawracasz d..ę”. Gdy się udawało, wiedziałem, że przekraczam bariery nie do przekroczenia. A co z ludźmi, którzy nie mają znanej twarzy i możliwości finansowych? Co z tymi z małych miasteczek i wsi? Jak oni sobie mają z tym dać radę? Tu jest prawdziwy problem.
Nie oszukujmy się. Finał WOŚP nie zmieni systemu.
Oczywiście, że nie. Ale gdyby 20 lat temu ktoś mi powiedział, że któreś z naszych pomysłów czy marzeń się spełni i to na taką skalę... To, co kupimy, może być kroplą w morzu potrzeb, ale będzie konkretem. Zresztą nie chcemy kupować wyłącznie sprzętu. Chcemy zrobić o wiele więcej: chodzi o całą kampanię na rzecz seniorów. Ludzie starzy czują się wykluczeni, opuszczeni, odarci z godności. U nas nawet przed wyborami się ich dyskryminuje. Polityk mówi: mamy pomysły na autostrady, a senior na to: ja nie jeżdżę autostradami. Pożyję jeszcze 10 lat, co mi obiecasz? I jakoś nie słyszę pomysłów. To nie musi być pełna lodówka czy trzy razy większa emerytura, może wystarczy pomysł sprowadzenia gry w bingo. Generalnie chodzi o to, żeby seniorów nie wykluczać, żeby dać im szansę bycia aktywnymi jak najdłużej.
Trudno tego oczekiwać od ekipy, której minister wypaliła, że szkoda wydawać pieniądze na leczenie starszych, skoro chodzą do lekarzy dla rozrywki...
Być może. Dużo złego uczyniło też upolitycznienie tej grupy. Mówię o moherowych beretach. Wrzucono ich do jednego kotła dewocji – że tylko Kościół ich interesuje, tylko o tym myślą. Co nie jest prawdą. To są też ludzie, którzy idą do lekarza, i zapewniam, że nie robią tego z powodów rozrywkowych. Prędzej pójdą do galerii handlowych. Chociaż nie, tam też ich nie widzę. W Europie seniorzy siedzą w parku, na promenadzie, grają w kule – u nas tego nie ma.
Nie ma, bo naszych emerytów na to nie stać. Nie dość, że nie mają pieniędzy, to jeszcze odmawia im się prawa do godności. Widziałeś film „Pora umierać?”. Danuta Szaflarska gra tam staruszkę, która idzie do lekarza. Pielęgniarka z odrazą mówi: „Niech się rozbierze i położy”, a Szaflarska odpowiada: „Niech się pocałuje w d..ę!”. To wymowna scena...
Dlatego godność jest naszym hasłem. Mam nadzieję, że finał będzie dobrym pretekstem, żeby o tym mówić. Chcemy mówić o godności seniorów nie tylko w szpitalu, w sytuacjach intymnych i ostatecznych, lecz także o godności ludzi starszych na co dzień. Choćby w autobusie. Za moich czasów ustępowanie miejsca starszym to był odruch. Teraz to zanika.
Czemu nie poszliście na całość? Na dzieci łatwiej zbierać niż na seniorów...
Oczywiście, że tak. Choć na dzieci też się łatwo nie zbiera. Proszę spróbować! Oczywiście nasi wrogowie takie argumenty wysuwają. I nie zauważają, że my nigdy nie staramy się szantażować wizerunkiem zapłakanych malców. Idziemy w abstrakcję. WOŚP to fundacja kojarzona z dzieciakami, więc dzielimy środki pół na pół, żeby nie było szoku termicznego. Fundacja cały czas ma potrzeby związane z dzieciakami. Musimy kupić nowe inkubatory. Ale jeśli zbierzemy tyle, ile w ostatnimi, finale, czyli 50 mln, to już za połowę tej sumy jesteśmy w stanie kupić potrzebny sprzęt. A do tego pomóc innym.
Zostawmy seniorów. Jak się czujesz jako trzecia najbardziej wpływowa osoba w państwie?
To jakieś gadżeciarstwo. Pierwsza i druga osoba na tej liście (o. Tadeusz Rydzyk i Donald Tusk – przyp. red.) to ci, którzy faktycznie sprawują rząd dusz. A ja? Zebrali się ludzie w redakcji, czynem kolegialnym wybrali. Okej, to miłe przeczytać o sobie, że tak ludzie cię odbierają. Ale ani ja, ani mój zespół niczego nie robimy pod tym kątem.
Pierwszy to król moherów, drugi król lemingów. A ty? Kim są twoi poddani?
Chyba jestem facetem, który potrafi wszystkich scalić – lemingów i moherów. Oni przecież wszyscy grają. Pani Hejno ze Szczecina, która mi przesyła ręcznie robione gadżety na finały, ma piękny moherowy beret. I co z tego? Robimy też Przystanek Woodstock, gdzie pół miliona ludzi w jednym miejscu nie robi żadnego dymu. To są bardzo różni ludzie. Na stadiony później idą. Jestem przekonany, że wielu z tych ludzi, którzy zrobili zadymę 11 listopada, było na Przystanku. I u nas zaakceptowali reguły. Było spokojnie i pokojowo. Nikt nie rzucał rac, nikt nie wszczynał burd.
Może więc w następnym rankingu zdeklasujesz o. Rydzyka?
Broń Boże! Nie chcę nikogo deklasować.
Właściwie bliżej ci do niego niż do Tuska...
Oczywiście, że tak. Kolega Rydzyk pierwszy zwrócił się do starszych ludzi. Nie odbieram mu tego. Choć cała jego ideologia i to, w jaki sposób on trafia do tych ludzi, mi nie pasuje. Myślę, że jesteśmy z WOŚP takimi jednorocznymi prezydentami. Startujemy do wyborów, mówimy: Dajcie pieniądze, chcemy kupić to i to. Po roku mówimy tak: Kupiliśmy nie 274, ale 304 maszyny. Obietnice spełnione. Ludzie cenią taki jednoroczny głos wyborczy. Nie to, co w prawdziwej polityce. Tu są tylko gruszki na wierzbie i czarusie. Posłuchamy, co nam Barack Obama powie za cztery lata. Roman Giertych, z którym przecież nie było nam po drodze, kiedyś przyszedł do mnie i powiedział: „Panie Jerzy, dziękuję. Moje drugie dziecko ma się dobrze, badanie słuchu na sprzęcie z serduszkiem zostało zrobione”. Orkiestra pokazuje ludziom – niezależnie od tego, czy ja kogoś wk.... na maksa, czy nie – że liczy się jeden cel. W sytuacjach, gdy chodzi o życie i zdrowie najbliższych, nie liczy się kolor naszych poglądów.