Dowody, jakimi dysponuje prokuratura, mogą rzucić nowe światło na nieformalne wpływy, które miał w rządzie Ryszard Krauze - pisze "Wprost". Wiadomo, że gdy CBA prowadziło działania w sprawie afery gruntowej, Lepper kilka razy rozmawiał z szefem Prokomu.

Reklama

W jednej z rozmów padło zdanie: "Andrzej, ten facet ma zostać w ZUS". Mowa była prawdopodobnie o urzędniku odpowiedzialnym za komputeryzację w tej instytucji. To ważne, bo od 2000 roku odpowiada za to właśnie należący do Krauzego Prokom. Wszystko działo się tuż po tym, jak na stanowisku prezesa ZUS Aleksandrę Wiktorow zastąpił Paweł Wypych.

Co na to Lepper? "To, że pana Krauzego znam, nie jest tajemnicą. Rozmawialiśmy wiele razy, może też i o ZUS, ale tego nie pamiętam" - mówi "Wprost".

Poza tym łódzka prokuratura, prowadząca śledztwo w sprawie seksafery, przekazała do Prokuratury Krajowej zeznania jednego ze świadków, który mówi o naciskach Leppera na obsadę stanowisk w jednej ze spółek państwowych podległych ministrowi rolnictwa. Według świadka, Lepper na prośbę Krauzego we władzach jednej ze spółek umieścił bliską znajomą biznesmena - pisze tygodnik.

Ważnym dowodem - według "Wprost" - może być także nagranie z kamery w Ministerstwie Rolnictwa, z 6 lipca. Właśnie wtedy współpracownicy Leppera mieli dostać łapówkę za pomoc przy odrolnieniu działek na Mazurach. Ostatecznie transakcji nie było. Zdaniem śledczych, z powodu przecieku.

Na nagraniu widać byłego szefa policji Konrada Kornatowskiego, zamieszanego w sprawę przecieku o akcji CBA, i współpracownika Ryszarda Krauzego. Obaj wchodzą do gmachu resortu. Lepper jednak utrzymuje, że nigdy nawet nie podał ręki Kornatowskiemu.