Kancelaria Prezesa Rady Ministrów

Tomasz Lis starał się wydobyć od Donalda Tuska nazwisko jego następcy. Premier pozostał jednak nieugięty. Na pytanie o parytety, czyli o udział kobiet we władzy, Donald Tusk odniósł się do spekulacji na temat wyznaczenia na stanowisko szefa rządu między innymi Ewy Kopacz, która wymieniana jest wśród nazwisk silnych kandydatów.

Reklama

Zawsze było moim staraniem, aby w polskim rządzie kobiety odgrywały dużą rolę. Ale nie będzie to rozstrzygające - podkreślił Donald Tusk. - Hanna Suchocka była premierem krótko i dawno temu, ale my mamy dobre doświadczenia z rządów kobiet. Hanna Gronkiewicz-Waltz jest lubiana w Warszawie, Ewa Kopacz radzi sobie w zarządzaniu Sejmem - dodał premier wyznaczony na szefa Rady Europy.

Nie chciał jednak zdradzić nazwiska nowego szefa rządu. Powiedział, że kandydat musi zapewnić stabilność w Sejmie oraz rządzie. - Nie może zdestabilizować sytuacji politycznej - przyznał. Zaznaczył przy tym, że sprawa nazwiska jego następcy jest zbyt poważna, by ogłaszać ją w programie telewizyjnym, bez konsultacji z Bronisławem Komorowskim.

Tę informację przedstawi Polakom prezydent, to on będzie wyznaczał kandydata na premiera.

Jak dodał Donald Tusk, po objęciu stanowiska szefa Rady Europejskiej zrzeknie się funkcji szefa PO. - Będę przewodniczącym Platformy Obywatelskiej do 1 grudnia. Sprawa rozstrzygnie się najpóźniej do końca roku - zadeklarował premier.

Odpowiadając na pytanie o kulisy negocjacji, które wyłoniły go na szefa Rady Europy, Donald Tusk odniósł się do plotek politycznych na temat jego oraz niemieckiej kanclerz. - Mówi się, że Tusk i Merkel się przyjaźnią, ale ta przyjaźń jest taka, że Merkel rządzi Europą, a Tusk miał dziadka... - wyliczał szef polskiego rządu, przypominając tym samym sprawę "dziadka z Wehrmachtu", wyciąganą przez jego przeciwników politycznych przy najróżniejszych okazjach.

Kanclerz Merkel nie była entuzjastką - zaznaczył Tusk, komentując jego wybór na szefa Rady Europejskiej. - Każde państwo Unii Europejskiej formułuje swoje interesy - przypominał premier. - Nie mamy wspólnych interesów z Niemcami, w kwestiach energetycznych się różnimy - podkreślił. Ale także dodał:

Kiedy Niemcy są w kłopotach, to nas też to może prędzej czy później dotknąć.