Były polityk PiS zdradza m.in. przyczyny tak długiego milczenia. Hofman twierdzi, że były dwa powody: finał kampanii wyborczej i troska o rodziny.
One bardzo to przeżywały i potrzebowały chwili wytchnienia po tym, jak spadła na nie ta lawina. (…) Dziś jesteśmy po wyborach, te emocje opadły i mam nadzieję, że pojawi się miejsce na przedstawienie naszych argumentów, na spokojne wysłuchanie, a nie tylko połajanki w rytmie wojennych bębnów - powiedział Adam Hofman tygodnikowi "w Sieci".
Zaskoczeni zarzutami pod naszym adresem wystąpiliśmy do Kancelarii Sejmu o podstawy prawne rozliczania pracy i wyjazdów parlamentarzystów, przepisy ogólne i wewnętrzne regulacje sejmowe. Jesteśmy po konsultacjach prawnych i mamy solidne ekspertyzy, słowem - rozłożyliśmy całą sprawę na czynniki pierwsze. Z tej perspektywy ohydę całej akcji przeciw nam widać bardzo wyraźnie - twierdzi polityk.
Hofman uważa, że komentarzach o rzekomych wyłudzeniach i oszustwach, nie było słowa prawdy.
Działaliśmy cały czas w zgodzie z prawem, obyczajem parlamentarnym i powszechnie przyjętymi zasadami - stwierdza Hofman.
Jego zdaniem istotą manipulacji jest... kilometrówka.
Nikt nawet nie sprawdził, czy coś takiego jak "kilometrówka" w ogóle istnieje. W naszym przypadku nie ma czegoś takiego. Z punktu widzenia przepisów Kancelarii Sejmu nie ma żadnego znaczenia, jakim środkiem transportu poseł jedzie za granicę. Do wyboru ma wyłącznie dwie opcje: zakup biletu przez Kancelarię Sejmu lub ekwiwalent gotówkowy w wysokości odpowiadającej cenie najtańszego biletu lotniczego na danej trasie (...) Powtarzam: niezależnie, czy poseł wyprawia się samochodem, rowerem, pociągiem, czy idzie pieszo, zawsze, zawsze dostaje tylko i wyłącznie zwrot w wysokości najtańszego biletu lotniczego. Kancelarii Sejmu nie interesuje też, czy jechał sam, czy z kimś, bo nigdy nie zapłaci za podróż posła więcej, niż zapłaciłaby, gdyby sama kupiła bilet. Nikt nie żąda od posła żadnych wyliczeń, faktur za paliwo, kosztów amortyzacji czy tłumaczenia się, czy poseł wydał mniej, czy więcej. Dostaje tyle, ile kosztuje najtańszy bilet lotniczy - wyjaśnia Hofman.
CZYTAJ TAKŻE: Kopacz czeka na wyjaśnienia posłów PO w sprawie wyjazdów>>>
"Fakty" TVN opisały, że były rzecznik PiS 19 razy brał kilometrówkę na łączną kwotę ponad 53 tysięcy złotych.
Cóż mam odpowiedzieć? Nigdy nie brałem żadnej "kilometrówki", zresztą nikt jej w Sejmie nie bierze, nie wypłaca i nie rozlicza. To fakt medialny, czysty wymysł, bez związku z rzeczywistością. W każdym z tych 19 opisanych przypadków jedynymi pieniędzmi, jakie wpływały na nasze konto, były kwoty stanowiące równowartość ceny najtańszego biletu wedle stawki ustalonej przez Kancelarię Sejmu - tłumaczy Hofman.
Polityk dodaje, że jeśli podróż kosztuje więcej niż bilet, wtedy poseł musi dołożyć "ze swoich".
Wielokrotnie tak robiłem, gdy musiałem wracać do kraju nagle. Wtedy, jak wiadomo, jest najdrożej. Mało tego. Jeśli poseł w ostatniej chwili dostaje z Kancelarii Sejmu bilet lotniczy, a nie ekwiwalent, to już koszty dotarcia z lotniska do hotelu, koszty przemieszczania się w danym mieście pokrywane są wyłącznie z własnych środków. Kancelaria Sejmu tego nie refunduje - wyjaśnia poseł.
Tygodnik przypomina, że koronnym dowodem przeciwko Hofmanowi jest "karta podróży samochodem prywatnym". Poseł wypełniał ten dokument, a ostatecznie autem nie jechał, tylko leciał samolotem. Dlaczego?
Bo innego formularza umożliwiającego określenie miejsce i czasu podróży w Kancelarii Sejmu nie ma. Można albo wziąć bilet od Kancelarii Sejmu, i wtedy niczego takiego się nie wypełnia, albo samemu organizować wyjazd. I wtedy, niezależnie, czy jedziemy pociągiem, rowerem, czy samochodem, wypełnia się właśnie "kartę podróży samochodem prywatnym". To pismo oznacza tylko tyle, że nie chce się biletu, więc przysługuje ekwiwalent w wysokości jego ceny. Tak to ustaliła Kancelaria Sejmu, taki druk przedkładała posłom, tak to od lat funkcjonuje i w ten sposób są rozliczane podróże wszystkich posłów co najmniej od 2009 r.! W tym dokumencie nie chodzi bowiem o środki podróży, bo one nie mają przecież wpływu na pieniądze, które otrzymujemy, ale o określenie czasu przekroczenia granicy. Te dane służą bowiem do obliczenia diet, liczby noclegów itp. To także nie posłowie określają, jaka kwota przysługuje z tytułu podróży, tylko Kancelaria Sejmu. Rola posła ogranicza się do poinformowania, czy chce bilet kupiony przez Kancelarię Sejmu, czy będzie podróżował na własną rękę, więc Kancelarii jest obojętne, w jaki sposób poseł będzie podróżował, gdyż jej koszt z punktu widzenia Sejmu jest taki sam - powiedział Hofman.
Dodaje on, że mimo wszystko po podróży do Madrytu trójka posłów zwróciła zaliczkę, ale nie z powodu obawy o nieprawidłowości, lecz by zamknąć temat żon.
Uznaliśmy, że skoro okoliczności towarzyszenia nam żon w tym wyjeździe budzą takie emocje, to uznając wyjazd za prywatny i zwracając całą zaliczkę, spowodujemy, iż tabloidy odczepią się od naszych rodzin. Zaczynało to być już bowiem groźne: żona dzieci nie mogła bezpiecznie odebrać ze szkoły. To także była końcowa faza kampanii wyborczej - mówi Hofman.
Adam Hofman, Mariusz Antoni Kamiński i Adam Rogacki zostali w listopadzie wyrzuceni z PiS w wyniku tzw. afery madryckiej. CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT>>>