Panoptykon zarzuca im m.in. brak niezależnej kontroli nad służbami i zbyt łatwy dostęp do danych także w błahych sprawach.

"Projekt zakłada jedynie wyrywkową i następczą kontrolę nad sięganiem po billingi. Zgodnie z nim, służby co pół roku będą składać sprawozdanie do sądu okręgowego, a sędzia będzie mógł je zweryfikować. Projekt nie ogranicza też możliwości służb sięgania po dane telekomunikacyjne do spraw poważnej przestępczości – będą mogły sięgać po nie również w sprawach błahych bez konieczności uzyskania zgody sądu. Nie będą też miały obowiązku informowania obywateli, że byli inwigilowani", można przeczytać na stronach fundacji.

Reklama

Ta informuje także, że opracowuje analizę prawną i przypomina, że projekt krytykowali już wcześniej m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka i Naczelna Rada Adwokacka.

Na Twitterze zawrzało.

Reklama