Politycy spierali się, czy wypada im występować w podobnych rolach, sam Pawlak bagatelizował problem, a polska filia Toyoty przysłała nam oświadczenie, w którym broni Pawlaka i zwraca uwagę, że takimi autami jeżdżą Brad Pitt i Jack Nicholson. "Pan mgr inż. Waldemar Pawlak wystąpił u nas jako znawca tematyki motoryzacyjnej, absolwent Politechniki Warszawskiej" - pisze Jan Okulicz z biura PR polskiej filii japońskiego giganta motoryzacyjnego.

Dalej czytamy: "Dzielił się swoimi wieloletnimi wrażeniami z eksploatacji własnego, wyraźnie lubianego samochodu hybrydowego prius, co go wyróżnia jako człowieka o wysokiej świadomości i wrażliwości ekologicznej. Takimi autami jeżdżą np. ministrowie ochrony środowiska w niektórych krajach europejskich i wiele tysięcy Kalifornijczyków, włączając w to takie sławy jak Jack Nicholson czy Brad Pitt" - argumentuje w piśmie Okulicz.

Na potwierdzenie swojej tezy ubolewa też, że "nie mogliśmy [dziennikarze] usłyszeć, z jaką wiedzą i swadą przemawiał [Pawlak] na inauguracji roku akademickiego swojego wydziału i ile ma do powiedzenia na temat mechaniki, mechatroniki czy elektroniki". Koncern samochodowy przekonuje, że nie można w tym przypadku mówić o reklamie. Powód? "Toyota News", gazetka wydawana przez Toyotę, nie jest wydawnictwem reklamowym, ponieważ w założeniu oraz "od lat ma treści informacyjne, kulturowe i społeczne". Już pobieżna lektura spisu treści nasuwa wątpliwości: "Toyota na świecie", "Igrzyska Toyoty", "Tenis z Toyotą" czy "Toyota szybsza niż wiatr" - to tylko kilka tematów.



Reklama

A co o swoim samochodzie mówił Pawlak?

To opłacalna inwestycja, Tańszy niż auta z silnikami benzynowymi czy Diesla, Długo się nie zastanawiałem, Nie żałuję tej decyzji, bo to jest piękne i dobre auto - takie stwierdzenia znamy z reklam. Były premier na łamach Toyota News nie tylko wychwalał, ale i pozował do fotografii, wychodząc z tego samochodu tuż obok sejmowego budynku. Jednak wczoraj rano w Radiu TOK FM Pawlak ostro zaatakował DZIENNIK. Starał się też bagatelizować całą sprawę. Jednak na antenie nie był już tak skory, żeby wymieniać choćby markę, a co dopiero model samochodu, którym jeździ.

"Ja wcale tego nie ukrywam, wiadomo, że jeżdżę samochodem hybrydowym, przez ostrożność procesową w ogóle nie będę mówił, co to za marka i nazwa" - mówił. Zarzucił też, że DZIENNIK przytoczył jego słowa i nie dał mu szansy obrony: "Dziennikarze posuwają się do nieprawdziwych stwierdzeń, ponieważ mówią, że odmówiłem rozmowy z nimi" - bronił się Pawlak.

Prawda wygląda jednak inaczej. Kilkakrotnie DZIENNIK dzwonił w czwartek do szefa PSL. Gdy nie udawało się z nim połączyć, dziennikarze zwrócili się do jego asystenta Roberta Matejuka. Ten podał nam adres e-mailowy, na który wysłano pytania do jego szefa z prośbą o rozmowę. Gdy potem znów DZIENNIK dzwonił do Matejuka, usłyszał, że Pawlak ma już umówione dwa wywiady. Choć Matejuk obiecał, że zapyta, czy zgodzi się z DZIENNIKIEM porozmawiać, nikt już nie zadzwonił ani nie napisał.

Reklama

Na popołudniowej konferencji prasowej Pawlak wprawdzie złagodził ton wypowiedzi, ale cały czas przekonywał, że to nie była reklama. "W niektórych stanach USA są takie przepisy nakazujące promocję zdrowego trybu życia, a w tym przypadku jest to samochód ekologiczny" - mówił.

Nie wszystkich to przekonało.
"Lobbing w klasycznym rozumieniu to nie jest, ale promocja, reklama auta przez znanego polityka. Takie trzeba więc ocenić negatywnie" - komentuje poseł PiS Tadeusz Cymański. Podobnego zdania jest Artur Zawisza z Prawicy Rzeczpospolitej. "Gdyby na zdjęciach występował Piotr Misztal ze swoim maybachem, to wszyscy odebraliby to w kategoriach komediowych, ale bazowanie przez firmę na wizerunku tak ważnego posła, a być może przyszłego ministra gospodarki, to już duża niezręczność" - uważa Zawisza.

Posłowie PO, poza Julią Piterą i Antonim Mężydłą, próbowali nieporadnie bronić kandydata na wicepremiera. "Myślę, że Pawlak tego nie wiedział" - zaznacza Mirosław Drzewiecki z PO. "A czy od razu jest reklamą, jeśli ktoś zrobi politykowi zdjęcie w supermarkecie, jak kupuje masło tej, a nie innej firmy?" - pyta.

Także Janusz Zemke z SLD nie widzi w postępowaniu byłego premiera nic złego. "Gdyby wziął za to pieniądze, byłoby to naganne, ale w takim przypadku nie powinniśmy wyciągać zbyt daleko idących wniosków" - mówi DZIENNIKOWI. Pytany o to, czy dałby się sfotografować i udzieliłby wywiadu do takiej gazety, w jakiej był Pawlak, zaprzeczył. "Cóż, jestem trochę starszy od Pawlaka" - stwierdził Zemke.