Przemówienie prezesa Jarosława Kaczyńskiego na kongresie PiS rozpoczęło się z półgodzinnym opóźnieniem. Kilka minut po godzinie 12.00 szef Prawa i Sprawiedliwości niespodziewanie zwołał posiedzenie prezydium partii. Najprawdopodobniej dyskutowano o wniosku jednego z uczestników kongresu dotyczącym dopuszczenia do obrad byłych wiceprezesów parti: Ludwika Dorna, Kazimierza Ujazdowskiego i Pawła Zalewskiego.

Reklama

Krakowski działacz PiS, Bogusław Bosak, zgłosił bowiem wniosek, by kongres podjął decyzję o zaproszeniu trzech byłych wiceprezesów PiS: Ludwika Dorna, Pawła Zalewskiego i Kazimierza Ujazdowskiego. Prezes partii Jarosław Kaczyński stwierdził jednak, że byłoby to złamanie statutu PiS.

Kaczyński zapowiedział jednocześnie, że w przyszłym roku zwołane będzie kolejne posiedzenie Kongresu poświęcone sprawom programowo-statutowym. O wyznaczenie tej daty apelował w piątek Dorn.

Podczas zamkniętej dla mediów części kongresu PiS Jarosław Kaczyński na wniosek Bosaka odpowiedział, że jest on "pozastatutowy", bo jego przyjęcie oznaczałoby uchylenie zawieszenia byłych wiceprezesów, a tym samym złamanie statutu partii.

Reklama

"Perspektywa zmian istnieje" - mówił prezes PiS. W swoim wystąpieniu podczas zamkniętej części obrad Kaczyński odniósł się do obu listów byłych wiceprezesów i powiedział, że gdy powstał pierwszy list, żadnego kryzysu w partii nie było. W drugim liście - jego zdaniem - były elementy "czystej socjotechniki". "To nie jest działanie w interesie partii" - podsumował Kaczyński.

Jego zdaniem, wywołało to kryzys wokół partii, a teraz następuje próba wywołania konfliktu "wewnątrz PiS i destabilizacji partii". Stąd - jak tłumaczył - decyzja o zawieszeniu byłych wiceprezesów.

Nie rezygnujemy z budowy IV RP

Reklama

"Byłoby wielką przewiną wobec Polski, gdybyśmy zrezygnowali z programu budowy IV Rzeczpospolitej, tylko dlatego, że jego wcielenie w życie okazało się trudne" - stwierdził w swoim przemówieniu do delegatów Kaczyński. Według prezesa PiS, nie jest możliwa, bez wprowadzenia zapoczątkowanych przez jego rząd zmian, "realizacja tego wszystkiego, co złożyć się ma na sukces Polski i sukces Polaków".

"Musimy uzyskać sukces społeczny, rozszerzyć krąg tych, którzy w pomyślności związanej z rozwojem uczestniczą. Musimy ograniczyć sfery wykluczenia" - podkreślałł Kaczyński w swoim wystąpieniu.

Państwo narodowe i suwerenne

"Państwo narodowe jest warunkiem demokracji w europejskim znaczeniu tego słowa. Naruszanie tego jest godzeniem w demokrację, w pozycję podmiotową zwykłego obywatela, zwykłego Polaka, milionów zwykłych Polaków" - mówił Kaczyński.

Pierwszym warunkiem zachowania suwerenności Polski jest, zdaniem Kaczyńskiego, "odrzucenie polityki transakcyjnej". "Polityka transakcyjna miesza porządek publiczny z gospodarczym. Każde większe przedsięwzięcie podejmowane jest pod naciskiem jakiegoś lobby. Szersze cele społeczne nie istnieją. Wszystko sprowadzone jest do pieniądza, który w ostatecznym rachunku płynie do prywatnych kieszeni" - tłumaczył prezes PiS. "My ją odrzucaliśmy a teraz ona wraca" - stwierdził Kaczyński.

Bezwstydny powrót lat 90.

"Musimy się odwołać do szerokiego frontu ludzi popierających budowę IV Rzeczpospolitej" - zapowiedział prezes PiS wskazując drogę do zwycięstwa. Jego zdaniem, to przez Platformę Obywatelską nie udało się zbudować IV Rzeczpospolitej.

Nie były to jedyne cierpkie słowa wobec obecnie rządzących. Jak przekonywał, mamy obecnie do czynienia z "pokazem cynizmu" z ich strony. Powołał się m.in. na informacje mediów, które - jak podkreślił - donoszą, że "Leszek Miller stał się doradcą Donalda Tuska jeśli chodzi o walkę z prezydentem RP".

"To wydarzenie w najwyższym stopniu znamienne. To pokazuje wszystko; pokazuje, że nie ma zasad, że jest tylko twarde dążenie do tego, by zagrożony przez nasze działanie establishment poczuł się pewnie, by ci wszyscy, którzy mogli mu zagrozić byli eliminowani" - zaznaczył prezes PiS."Mamy do czynienia z bezwstydnym powrotem do tego co działo się w latach 90".

Musimy wygrać wybory

"Musimy dążyć do pełnego zwycięstwa w najbliższych wyborach" - wezwał prezes PiS."Oznacza to też wyciągnięcie ręki do tych, którzy zmienią zdanie, oraz do tych, którzy w gruncie rzeczy mają zdanie podobne do naszego, ale boją się obecnie je wyrazić. To jest formuła otwarta, budowa wielkiego ruchu społecznego" - zapowiedział prezes PiS.

Kaczyński podkreślił podczas wystąpienia, że za czasów rządów PiS opozycja działała bardzo agresywnie, bez najmniejszych ograniczeń. "Tak też działały media. Tworzono złudzenie zagrożenia demokracji i nadciągającej katastrofy, mimo znakomitych wyników gospodarczych. To fenomen, który przyczynił się do wyniku wyborów. Trzeba to zanalizować i szukać remediów" - podkreślił Kaczyński.

"Głęboko wierzę, że jeszcze będziemy rządzić" - przekonywał delegatów prezes PiS. Dlatego - jak podkreślił - partia musi mieć kandydatów do objęcia różnych stanowisk. "Musimy mieć przygotowaną ekipę - dużą i spójną, ekipę ministrów, wiceministrów, wojewodów, wicewojewodów, a także wielu innych urzędników" - mówił J.Kaczyński.

Nie udało im się zniszczyć PiS

Mówiąc o wyniku, jaki partia osiągnęła w jesiennych wyborach Kaczyński przyznał, że "popełniono błędy". Ale, jak dodał, szanse na utrzymanie władzy przez PiS i tak były nikłe.

"O wyniku wyborów w sensie ostatecznym rozstrzygnął stosunek sił w strefie, która tworzy społeczną siłą, w szczególności w mediach. Błędy zostały popełnione, mogło być lepiej. Czy gdyby ich nie popełniono oznaczałoby to utrzymanie władzy?" - pytał.

"W moim subiektywnym przekonaniu - takiej możliwości nie było" - powiedział prezes PiS. .

"Co się nam udało? Zadać klęskę próbie zniszczenia PiS. (...). Jesteśmy dzisiaj silniejsi, niż byliśmy i z tego musimy czerpać siłę, aby wykonać nasz obowiązek wobec Polski" - dodał prezes PiS.

Na zakońzcenie przemówienia Jarosław Kaczyński poprosił delegatów o podtrzymanie uchwały dającej mu władzę w... Porozumieniu Centrum. Po chwili się poprawa. "W Prawie i Sprawiedliwości, oczywiście. Nie ma to jak siła przyzwyczajenia" - sprostował Kaczyński.

W obronie buntowników

W samo południe w warszawskiej hali Expo stawiło się 1,4 tys. delegatów Prawa i Sprawiedliwości. W czasie kilkugodzinnego spotkania partia chce zamknąć okres powyborczych kłótni.

"Trzeba przeanalizować przyczyny porażki wyborczej, oraz wypracować nową strategię, która pozwoli odzyskać władze w następnych wyborach" - powiedziała w "Sygnałach Dnia" Polskiego Radia posłanka PiS Aleksandra Natalii-Świat.

Ale na Kongresie PiS ma być gorąco i to nie z powodu analiz porażki tej partii w ostatnich wyborach, a za sprawą trzech byłych wiceprezesów, czyli Ludwika Dorna, Pawła Zalewskiego i Kazimierza Michała Ujazdowskiego. Choć na kongres nie przyjadą, to w ich imieniu wypowie się co najmniej kilkudziesięciu delegatów.

"Już dwóch działaczy, Jerzy Polaczek i Piotr Krzywicki, zapowiedziało, że będzie wnioskować na kongresie o odwieszenie w prawach członków partii byłych wiceprezesów. A Krzywicki dodaje: jeśli nasz wniosek nie przejdzie, przyłączę się do apelu wiceprezesów, by nie głosować za wotum zaufania dla prezesa" - pisze DZIENNIK.

Według gazety, wątpliwe jednak, by więcej niż kilkadziesiąt osób odmówiło wotum Jarosławowi Kaczyńskiemu. "Jest spora grupa ludzi, która po cichu popiera ich postulaty. Ale jednocześnie ma świadomość, że Kaczyński nie wybacza nielojalności. Zwłaszcza w tak ciężkim dla siebie okresie. Będą więc milczeli" - mówi DZIENNIKOWI osoba dobrze zorientowana w partyjnym życiu.

A co na to sami buntownicy? Wczoraj Dorn zareagował na swoim blogu na wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, który ocenił, że działają oni na szkodę partii.

"Pan prezes trochę się zagalopował i powiedział parę nieprzemyślanych zdań. Jeżeli jednak ten błąd świadomie prezes powtórzy na Kongresie, jeśli zarzuci nam złe, szkodliwe intencje i dążenie do rozłamu, to, niestety, wraz z kolegami będę musiał na to natychmiast odpowiedzieć" – napisał Dorn.