Polski inżynier Piotr Stańczak żył jeszcze w piątek rano i był przygotowany przez talibów do wymiany na żądanych przed nich więźniów. Tak przynajmniej twierdzi Mumtaz Bangash na nagraniu, które wyemituje w poniedziałek TVN w programie "Superwizjer". Bangash zapewnia, że był w obozie porywaczy kilkanaście godzin przed egzekucją Polaka.

Mumtaz Bangash to dziennikarz islamabadzkiego dziennika. Ten sam, który w październiku 2008 roku był w obozie Talibów i nagrywał apel porwanego polskiego inżyniera. Z jego wypowiedzi dla "Superwizjera" wynika, że nie była to jego jedyna wizyta u porywaczy. Pakistańczyk opowiada, że Polak był często przenoszony z miejsca na miejsce, ale nigdy nie miał zasłanianych oczu.

"Nie skuwali go też kajdankami, by nie wzbudzać podejrzeń u ludzi mieszkających w tym regionie" - opowiada dziennikarz. Twierdzi też, że był bardzo dobrze żywiony i zdarzało mu się jadać nawet lepiej niż Talibom. "Był całkiem zdrowy, ale wyglądał słabo. Na jego twarzy malowało się zdenerwowanie i zmartwienie" - opowiada.

Bangash twierdzi, że rozmawiał z Polakiem, który wciąż powtarzał, że jego rząd "zrobi wszystko, by go uwolnić". Nigdy nie chciał do nikogo dzwonić, choć miał taką możliwość. Informator "Superwizjera" zdradził, że talibowie przesunęli swój ostateczny termin ultimatum o 48 godzin za namową starszyzny negocjującej wymianę polskiego inżyniera na swoich więźniów.

"Zostali poinformowani, że odzyskają swoich ludzi przed upływem północy w piątek. Po tym ogolili Piotrowi brodę. Oddali mu jego własne spodnie i koszulę, by je ubrał, ponieważ oczekiwali, że zostanie on przekazany rządowi w zamian za ich ludzi" - opowiada na nagraniu Pakistańczyk. Po czym dodaje, że w piątek rano rozmowy zerwano. Według Pakistańczyka Talibowie byli przekonani, że rząd w Islamabadzie spełni ich żądania i uwolni żądanych więźniów.

Skąd TVN miał nagranie z Bangashem? Autorka materiału Alicja Krystyniak opowiada nam, że od momentu porwania inżyniera stację interesowało wszystko, co z nim związane. "Mieliśmy swoich informatorów, kontaktowaliśmy się z nimi co kilka dni" - opowiada. Dodaje, że w ostatni czwartek zadzwonił do nich jeden z nich. "Był bardzo podekscytowany, mówiąc że jest człowiek, który chce opowiedzieć co się tam dzieje. Twierdził, że negocjował i miał stały kontakt z talibami" - mówi nam Krystyniak.

TVN sprawdzał wiarygodność Pakistańczyka. Ten zdał egzamin, bo znał m.in. wiele szczegółów z nieujawnionego mediom listu Stańczaka do rodziny. Nagranie wykonano ok. 15 godzin przed zamordowaniem Polaka. "Bangash niczego nie chciał za nagranie. Mówił tylko: spełnijcie żądania, bo Polak zginie. Dawał mu mniej, niż 20 proc. szans na przeżycie" - mówi Krystyniak.











Reklama