"Do końca kadencji prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a także Aleksandra Szczygły w BBN nie zgłoszę żadnego nowego wniosku" - oświadczył nieoczekiwanie szef MSWiA Grzegorz Schetyna. I wycofał dziewięć wniosków o awans generalski dla podległych mu oficerów. Szef MSWiA oskarżył również otoczenie prezydenta o manipulacje nominacjami: "Nie chcę, żeby nominacje generalskie były rozgrywane polityczne przez BBN".

Reklama

>>>Tusk woli kaszankę a Schetyna kawior

"Jest mi przykro, to niezrozumiała decyzja wicepremiera Schetyny. Tym bardziej że ucierpią na tym nie politycy, ale właśnie przedstawiciele służb mundurowych" - odpowiada na oskarżenia Schetyny w rozmowie z nami Aleksander Szczygło.

>>>Schetyna uważa, że to wina prezydenta

Tak radykalna decyzja wicepremiera oznacza, że przez półtora roku w policji, Biurze Ochrony Rządu, Straży Pożarnej oraz Straży Granicznej nikt nie otrzyma gwiazdki generalskiej. Bo Lech Kaczyński, o ile nie uzyska reelekcji jesienią przyszłego roku, funkcję prezydenta państwa będzie piastował prawie do końca grudnia 2010 r. Pierwsza okazja do generalskiego awansu nastąpi więc dopiero 3 maja 2011 r.

Reklama

Skąd się wziął ten nowy i bardzo gwałtowny konflikt? Chodzi o zablokowanie przez BBN przed świętem Wojska Polskiego dwóch nominacji generalskich, o które wnioskował Grzegorz Schetyna. Wśród odrzuconych kandydatów na generałów są: szef stołecznej policji inspektor Adam Mularz, dowódca straży pożarnej nadbrygadier Wiesław Leśniakiewicz i szef Biura Ochrony Rządu generał brygady Marian Janicki. W ubiegłym roku Lech Kaczyński również nie zgodził się ich awansować.

czytaj dalej

Reklama



Urzędnicy podlegli Lechowi Kaczyńskiemu zarzucili wnioskodawcom, że ci zataili kompromitującą przeszłość niektórych kandydatów. Chodziło np. o służbę w ZOMO w latach 80. jednego z nich. "Wysłaliśmy do MSWiA pytania o niektóre kandydatury, ale nie doczekaliśmy się żadnej odpowiedzi. Premier Schetyna nie ma prawa traktować prezydenta jak notariusza, który może tylko akceptować listę nominacji. Awanse w wojsku poprzedzają nieformalne rozmowy z ministrem obrony, by oszczędzić później nieprzyjemnych sytuacji oficerom" - mówi Szczygło.

Ale pojawiły się także inne powody blokowania kandydatów przedstawionych przez Schetynę. Bardziej prozaiczne. "Szef BOR Marian Janicki, który jest już generałem, robi wszystko, by podlizać się Platformie, i utrudnia życie prezydentowi. To przez niego odszedł ulubiony ochroniarz szefa płk Krzysztof Olszowiec" - tłumaczy wysoki rangą urzędnik Kancelarii Prezydenta.

Inną wersję tych samych zdarzeń przedstawił Schetyna. Przyznał, że jeden z kandydatów miał przeszłość w ZOMO, o czym jednak poinformował prezydenta. "Jeśli prezydent Kaczyński miał inne zdanie, to byłem otwarty do rozmowy, ale nikt mnie nie pytał" - mówił szef MSWiA.

Wojna między Kancelarią Prezydenta a MSWiA przenosi się na tradycyjny spór między Platformą a PiS. Murem za decyzją Schetyny stoją jego partyjni koledzy z PO. "Dobrze ocenił sytuację. Polska powinna oszczędzić sobie takich sytuacji" - mówi wiceszef PO Waldy Dzikowski.

Z kolei politycy PiS trzymają stronę Lecha Kaczyńskiego. "Zomowcy i esbecy rozrobili Grzegorza Schetyną jak spirytus oranżadą" - wyszydził ostatnie decyzje szefa MSWiA Joachim Brudziński z PiS.