Widmo krąży nad Europą – widmo populizmu. Wszystkie potęgi starej Europy połączyły się dla świętej nagonki przeciw temu widmu – Unia Europejska, Angela Merkel, Barack Obama, intelektualiści, bankowcy i wszelkiej maści eksperci.

Reklama

To oczywiście pierwsze słowa "Manifestu komunistycznego", dzieła Marksa i Engelsa, z drobną zmianą redaktorską: populizm zastąpił tu komunizm, a Merkel z Obamą papieża i cara. Skąd taka parafraza? Z coraz silniejszej pokusy, by w chwili, gdy słabną kapitalistyczne zaklęcia i traci powab liberalna poezja, o politycznych wydarzeniach na Zachodzie znów myśleć Marksem. Och, jakże nas dziś, po przejściach roku 2016, kusi walka klas – walka klas jako wyjaśniająca zasada historii, dzięki której może wreszcie zrozumiemy, co się z nami dzieje w tych ciekawych czasach. Pójdź tu, kiwa na nas palcem marksowska historiozofia, a na nowo dostrzeżesz logikę wydarzeń.

Iść? Nie iść? Czy dziś, w XXI wieku, możemy w Marksie na nowo odnaleźć ważną prawdę o sobie i o historii?

Stary Wspaniały Świat

Reklama

Przez długi czas taka sugestia mogła brzmieć absurdalnie. Od czasu zakończenia zimnej wojny do dyspozycji mieliśmy bowiem całe naręcze narracji, które całkiem nieźle potrafiły opowiedzieć nam polityczną rzeczywistość. Triumfalny marsz demokracji i wolnego rynku po świecie zdawał się potwierdzać tezę Francisa Fukuyamy, że oto pokonawszy demony dyktatury, komunizmu i faszyzmu, historia ludzkości dociera do portu przeznaczenia. Oświeceniowe ideały, jakie przyświecały nowemu porządkowi, kazały nam wierzyć w siłę rozumu, który ma moc trzymania w ryzach emocji, religii i kulturowych idiosynkrazji. A że rozum jest uniwersalny, wszystko miało stopniowo stać się uniwersalne – ustrój, prawa człowieka, ekonomia, dobrobyt, a w końcu może i szczęście.

To była opowieść wielofunkcyjna, bo takie muszą być wszystkie wielkie opowieści: z jednej strony wyjaśniała świat, z drugiej strony dawała przesyconą nadzieją wizję przyszłości. Zaspokajała naszą potrzebę zrozumienia i dawała temu zrozumieniu pozytywny emocjonalny twist. Poza tym wyglądała na prawdziwą – prosperity wylewała się z Zachodu do Europy Wschodniej i do innych zakątków planety. Kto nie był szczęśliwy, był, owszem, nieszczęśliwy – ale wiedział, że nie jest szczęśliwy jeszcze.

Reklama

Zachowaniem ludzi przestała rządzić „klasa”, bo każdy stał się jednostką, opisaną prawami rozumu, które manifestowały się w ekonomicznie racjonalnym zachowaniu w supermarkecie. A ponieważ ten dogmat był zbyt silny, zbyt ważny dla całej opowieści, by krytycznie o nim myśleć, założenia o ekonomicznej racjonalności stały się jednocześnie podstawowe i niewidzialne. Człowiek był jednostkowym racjonalnym graczem ekonomicznym, tak jak był biologicznym bytem; to reszta tworzyła politycznie istotną „ruchomość”. Polityka z westchnieniem ulgi oddawała banki ekspertom, a sama myślała głównie o aekonomicznej wolności; w jej imię coraz bardziej skupiała się na języku, tożsamości, symbolach, ochronie mniejszości i drobnych negocjacjach moralnych – wszystko po to, by wciąż dawać sygnał, że w pozbawionym istotności klasy Nowym Wspaniałym Świecie nie będzie obywateli drugiej kategorii. Każdemu, z racji sprawiedliwości systemu, już przysługiwał american dream – teraz trzeba jeszcze wszystkim dać godne miejsce w produkcjach z Hollywoodu.

Opowieść ta, w niespodziewanie dobrej formie, przetrwała nawet opanowane przez terrorystów samoloty wbijające się w wieże Manhattanu. Zadrżała poważnie dopiero w czasie kryzysu finansowego w 2008 r. A wobec budzącego się wszędzie na Zachodzie populizmu, który przyniósł brexit, Donalda Trumpa i antyliberalne tendencje w wielu krajach Europy, musi ostatecznie złożyć broń – a my, gatunek żałośnie zależny od opowieści, nerwowo szukamy na jej miejsce kandydatów. A więc kto nam dziś, kiedy sam Fukuyama odżegnuje się od swych starych tez, opowie, co się tak naprawdę dzieje?

To jest fragment tekstu ze świątecznego wydania Magazynu DGP. Znajdziecie w nim również:
* O rodzinie polityką podzielonej oraz o zawodach, w których egocentryzm jest niezbędny pisze Mira Suchodolska
* Magdalena Rigamonti pyta Abdo Haddada o chrześcijan w Syrii i konflikt bliskowschodni
* Karolina Lewestam zastanawia się czy współczesny świat da się opisać Marksem
* Marcin Zaborski rozmawia z prof. Henrykiem Szlajferem o udawanej kontrrewolucji
* O najbardziej dyskryminowanej grupie społecznej w Polsce, czyli dresiarzach pisze Sylwia Czubkowska
* Łukasz Guza zastanawia się, ile w nas, Polakach, wsi i dlaczego wstydzimy się pochodzenia
* Piotr Szymaniak pyta prof. Henryka Domańskiego, czy radykalizm to postawa mniejszości
* Patryk Słowik dowodzi, że w prawie rewolucje są niemożliwe i jesteśmy skazani na ewolucję
* Andrzej Krajewski przypomina, jak dzięki zakulisowej dyplomacji uniknęliśmy konfliktów
* Anna Wittenberg przedstawia Misiewiczów w samorządach
* Zbigniew Parafianowicz ogląda TVN i TVP i naocznie przekonuje się, że dwóch Polsk nie da się poskładać
* Joanna Pasztelańska pisze o hipsterkatolikach i dowodzi, że wiara to nie tylko moher
* Grzegorz Osiecki pokazuje, że mamy ustrój niedopasowany do rzeczywistości
* Sebastian Stodolak pyta o stosunek kościoła do pieniędzy i liberalizmu
* Maciej Miłosz zastanawia się, dlatego drzewa nie dają z liścia, czyli czy w przyrodzie ważniejszy jest kompromis, czy walka
* Dariusz Koźlenko o pyta, dlaczego nie cenimy tych, którzy wystają ponad
* Dorota Kalinowska zdradza, jak negocjować, by się nie pozabijać
* Łukasz Bąk obnaża swoje tegoroczne motoryzacyjne obsesje