61-letni rosyjski miliarder, który od 2000 roku mieszka w Wielkiej Brytanii, został oskarżony o przywłaszczenie ok. 215 mln rubli (6,1 mln euro) i wypranie 16 mln rubli (460 tys. euro). Pieniądze miały zostać wyprowadzone w połowie lat 90. z kasy Aerofłotu, gdy Bierezowskiego dopuszczono do prywatyzacji flagowego rosyjskiego przewoźnika lotniczego. Teraz grozi mu do 10 lat więzienia.

Reklama

Choć pierwsze zarzuty w sprawie pojawiły się już w 1999 r., symptomatyczne jest to, że trafia ona na wokandę dopiero teraz, gdy Bierezowski stał się dla Kremla ulubionym chłopcem do bicia. W ostatnich miesiącach rosyjskie organy ścigania zarzuciły mu powiązania z dwoma głośnymi - nie tylko w Rosji - zabójstwami. Chodzi o śmierć dziennikarki Anny Politkowskiej i mieszkającego w Londynie byłego agenta FSB Aleksandra Litwinienki. Oboje byli zawziętymi krytykami Putina i jego administracja musiała odpierać zarzuty o zlecenie mordów. W obu przypadkach tłumaczenie było podobne: tropy prowadzą do Bierezowskiego.

Oligarcha zapewnia, że jest na celowniku Kremla z powodu finansowania opozycji i apelowania do rodaków o bezkrwawą rewolucję przeciw Putinowi, podobną do ukraińskiej czy gruzińskiej. "Gdy władza terroryzuje swój naród, to obowiązkiem ludzi jest powstrzymanie jej nawet siłą. Prezydent Putin wielokrotnie łamał rosyjską konstytucję. To, do czego wzywam, jest całkiem realistyczne: zamiana rządów autorytarnych na demokratyczne. Tyle, że reżim nigdy nie odda władzy z własnej woli" - mówił w niedawnym wywiadzie dla DZIENNIKA.

Miliarder bardzo chętnie pozuje na dysydenta - w Wielkiej Brytanii ma nawet status uchodźcy politycznego - jednak zdaniem wielu analityków w przypadku Aerofłotu zarzuty mogą się okazać uzasadnione. "Bierezowski raczej na pewno nie zlecił zabójstwa Politkowskiej, ale nie można go nazwać człowiekiem o kryształowej moralności" - mówi DZIENNIKOWI Władimir Pribyłowski, moskiewski politolog.

Reklama

Oligarcha dzięki silnej pozycji na "dworze" prezydenta Borysa Jelcyna miał dostęp do wielu lukratywnych prywatyzacji, które często odbywały się na granicy prawa. Rosjanie doskonale o tym pamiętają. "Bierezowski jest dziś wyjątkowo niepopularny w kraju, a władza chce to wykorzystać i dlatego teraz stawia go przed sądem. W tym wypadku nie chodzi o podniesienie notowań popularnego Putina, ale o administrację państwową czy organy ścigania. Generalnie nie są one w Rosji lubiane, więc na tle oskarżonego o malwersacje Bierezowskiego władza wygląda lepej" - wyjaśnia Pribyłowski.

Dlatego proces, który będzie się toczył in absentia, bo Londyn odmówił ekstradycji oskarżonego, ma przede wszystkim znaczenie propagandowe. Paradoksalnie jest to korzystne dla obu stron. Bierezowski umocni - szczególnie na Zachodzie - swój wizerunek ściganego przez Kreml demokraty. A dla zwykłych obywateli Federacji Rosyjskiej to znak od władz, że czasy jelcynowskich oligarchów bezpowrotnie minęły. Rosjanie na pewno wezmą to pod uwagę podczas trwającej już kampanii wyborczej.

Źródło fortuny Bierezowskiego

Reklama

Magazyn "Forbes" ocenia obecny majątek Borysa Bierezowskiego na ponad miliard dolarów. Jednak jeszcze 10 lat temu ten sam tytuł szacował, że jest on wart niemal trzy razy więcej. Zasobność portfela oligarchy zmniejszyła się w 2001 r., gdy po oskarżeniach o malwersacje uciekł z Rosji.

Bierezowski, doktor nauk matematyczno-fizycznych, członek Rosyjskiej Akademii Nauk, swoją przygodę z biznesem, a potem z polityką, zaczął w 1989 r. w czasach pieriestrojki. Najpierw zajął się handlem rosyjskimi samochodami - by ominąć biurokrację i system przydziałów, eksportował auta za granicę, po czym sprowadzał je z powrotem i sprzedawał na wolnym rynku. Eksport odbywał się oczywiście tylko na papierze, a Bierezowski zyskiwał w ten sposób 1500 dol. od samochodu.

Na początku lat 90. był zaliczany do tzw. rodziny kremlowskiej jako bliski współpracownik prezydenta Borysa Jelcyna. Dzięki temu wiedział o planowanych prywatyzacjach. W ten sposób wszedł w posiadanie akcji Aerofłotu i kilku przedsiębiorstw naftowych, które potem dały początek koncernowi Sibnieft.

Inwestował też w media - kupił kanały telewizyjne ORT i TV6 oraz gazety "Nowyje Izwiestija", "Kommiersant" i "Niezawisimaja Gazieta". W 1996 r. poparły one kandydaturę Jelcyna w wyborach prezydenckich. Gdy na Kremlu nastały czasy Władimira Putina, firmy Bierezowskiego zaczęły mieć kłopoty z prawem, a jemu groziło aresztowanie.