Policyjni eksperci z doświadczeniem w skażeniach chemicznych, biologicznych i materiałami jądrowymi rozpoczęli w nocy badanie wszelkich śladów w domu Bierezowskiego, które mogą pomóc w ustaleniu przyczyn jego śmierci. Jak podaje BBC, ciało 67-letniego Rosjanina jest wciąż tam, gdzie je znaleziono, czyli w łazience.



Reklama

Rosyjskie media, na które powołują się Brytyjczycy, sugerują, że oligarcha mógł popełnić samobójstwo. Twierdzą, że niedawny przegrany proces z multimilionerem Romanem Abramowiczem kosztował Bieriezowskiego resztki jego fortuny i doprowadził do bankructwa. Bieriezowski, który był niegdyś mentorem i protektorem Abramowicza, domagał się od niego trzech miliardów funtów za - jak twierdził - wymuszoną sprzedaż udziałów w koncernie naftowym Sibnieft. Sąd oddalił jednak oskarżenia Bieriezowskiego, uznając je za niewiarygodne.



Oligarcha był też bliskim przyjacielem otrutego ponad 6 lat temu w Londynie radioaktywnym polonem byłego oficera FSB, Aleksandra Litwinienki. To Bieriezowski umożliwił mu ucieczkę z Rosji, finansował początkowo jego pobyt w Londynie i publikację wywiezionych przez niego materiałów dotyczących domniemanego udziału rosyjskich służb specjalnych w zamachach terrorystycznych przypisanych potem Czeczenom.



Borys Bieriezowski był początkowo zwolennikiem Władimira Putina, ale stosunkowo szybko przeszedł na stronę jego przeciwników. Pojawiły się przeciw niemu zarzuty o przestępstwa gospodarcze, a jego niezależna telewizja ORT rozpoczęła antyputinowską kampanię. W 2000 roku Bieriezowski schronił się na emigracji w Wielkiej Brytanii.



W przeddzień śmierci udzielił wywiadu amerykańskiemu dwutygodnikowi "Forbes".



Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow poinformował wczoraj, że jakiś czas temu Bieriezowski napisał list do prezydenta Putina. W liście tym miał przyznać, że popełnił bardzo dużo błędów, prosił Putina o ich wybaczenie i jednocześnie zwrócił się z prośbą o umożliwienie powrotu do Rosji. Rzecznik Kremla nie podał, jaka była reakcja prezydenta Putina na tę prośbę.