KATARZYNA ŚWIERCZYŃSKA: Oburzyła pana historia z Kamilem Durczokiem, który użył dosadnych wulgaryzmów?

Prof. Maciej Grochowski*: Bardziej oburza mnie to, co się wokół tego dzieje. To czysta hipokryzja! Głupota! Przecież nie klął na wizji, tylko w sytuacji, kiedy coś go naprawdę zdenerwowało. Irytuje mnie, kiedy próbuje się udawać, że tych słów w języku w ogóle nie ma. Mimo, że klną wszyscy, to przecież jeszcze na początku lat 90. słowniki języka polskiego w ogóle nie odnotowywały wulgaryzmów.

Reklama

Czy człowiek, który chce uchodzić za kulturalnego, może w ogóle przeklinać?

Wszystko zależy od tego, w jaki sposób to robi i jak często. Odnoszę jednak wrażenie, że ostatnio coraz więcej ludzi używa wulgaryzmów tylko dlatego, że nie potrafi inaczej wyrazić swoich emocji.

A jakich pan używa wulgaryzmów?

Żadnych wyszukanych. Jeśli coś doprowadzi mnie do szału, rzucam po prostu: "kurwa mać!"

W języku polskim nie mamy chyba zbyt wielu wulgaryzmów?

No, niezupełnie się z tym zgodzę. W moim słowniku przekleństw i wulgaryzmów jest zebranych ok. pół tysiąca haseł, ale każde z nich ma jeszcze całą masę kolejnych jednostek. Np. słowo chuj ma aż 48 jednostek. Jedno jest pewne: teraz przeklina się inaczej niż za czasów mojej młodości. Kiedy byłem trzydziestolatkiem, czyli jakieś 30 lat temu, dominującym przekleństwem było słowo kurwa i wszelkie jego derywaty. Teraz hitem są wszelkie pochodne słowa jebać, używane zarówno jako określenie negatywne, jak i pozytywne. Słowem-wytrychem jest przymiotnik "zajebisty". Dziś wszystko jest zajebiste. Owszem, na co dzień słyszymy kilka najbardziej powszechnych wulgaryzmów, ale zdarzają się i bardzo zabawne określenia.

Reklama

Na przykład jakie?

Zawsze bawiło mnie powiedzonko "chuj bombki strzelił, choinki nie będzie". Albo określenie "kisiel w majtkach", które oznacza stan podniecenia. Do dziś wspominam też kapitana prowadzącego zajęcia wojskowe na studiach, bo przeklinanie w jego wydaniu było niezwykle twórcze: "Kompania na dupę siad i z dupy powstań!" albo "Rozpiździel na kompanii, aż ochujeć można. Syf tańczy na żyrandolach". Zabawne są też niektóre regionalne wulgaryzmy, np. słowo kuciapka.

Kuciapka?

To po prostu żeński organ płciowy. Znam je od pewnego polskiego emigranta z Kanady, który zbierał wszelkie nędzne wierszyki, m.in. taki: "Po orawskiej stronie kąpał się dziad z babką, utonęła babka do góry kuciapką. Nie tyle żal babki, ile tej kuciapki. Byłoby dla dziadka futerko do czapki".

*prof. Maciej Grochowski, autor "Słownika polskich przekleństw i wulgaryzmów", członek PAU i przewodniczący Komitetu Językoznawstwa PAN.