Kto zegarkiem wojuje, ten od zegarka ginie - napisał Tusk. Co premier mógł mieć na myśli? Prawdopodobnie chodziło mu o dzisiejsze spięcie w Sejmie, ale być może nie tylko. W 2014 roku z powodu zegarka, którego Sławomir Nowak nie wpisał, do oświadczenie majątkowego, poseł PO wycofał się z polityki.

Reklama

Podczas piątkowej debaty Jakub Rutnicki, poseł Koalicji Obywatelskiej (KO), poruszył temat "afery zegarkowej" w MON. - To jest fakt, to jest świadectwo PiS-u – mówił Rutnicki. Gdy Rutnicki skończył przemawiać, przy mównicy pojawił się Mariusz Błaszczak. - Do polityki sprowadziła mnie służba dla ludzi i mam wiele osiągnięć w tej sprawie, m.in. odbudowanie Wojska Polskiego, szczególnie na wschód od Wisły – powiedział.

Podkreślił, że budżet MON w ostatnim roku wyniósł prawie 100 mld zł. - A wy znaleźliście gadżet za 5 tys. zł. Historia znowu się powtarza. Kiedyś to był dorsz za 8,30 zł - powiedział minister, nawiązując do historii z 2008 roku, gdy były minister rybołówstwa Marek Gróbarczyk tłumaczył się z zakupu kartą służbową pół kilograma dorsza za 8,16 zł.

"Afera zegarkowa" w MON

Wiceminister obrony Cezary Tomczyk przedstawił w czwartek dokumenty, z których wynika, że MON kupiło zegarek o wartości ok. 6 tys. zł, który miał być prezentem dla wiceministra obrony Korei Płd., a ostatecznie trafił do Agnieszki Glapiak, b. szefowej Centrum Operacyjnego Ministra Obrony Narodowej.

Reklama

Zegarek Nowaka

W 2014 roku Sławomir Nowak zrezygnował z mandatu posła i członkostwa w klubie Platformy Obywatelskiej. - Uważam, że w obecnych warunkach pełnienie mandatu posła jest niemożliwe - napisał były minister transportu. Sąd skazał Sławomira Nowaka na 20 tysięcy złotych grzywny za złożenie nieprawdziwych oświadczeń majątkowych. Zataił w nich między innymi informacje o posiadaniu drogiego zegarka, wartego ponad 10 tysięcy złotych.