”Wszystko zobaczyłam, tam rzeczywiście pacjenci mają bardzo dobrą opiekę, chyba rzeczywiście oddam Krzysia do tego ośrodka” - mówi Barbara Jackiewicz. Przyznaje, że bardzo boi się rozstania z synem. ”To dla mnie strasznie trudna decyzja. Ale przecież w każdej chwili będę mogła go stamtąd zabrać, prawda?” - przekonuje sama siebie.

Reklama

Jednocześnie Jackiewicz podkreśla, że nie zmienia decyzji: nadal chce eutanazji dla nieuleczalnie chorego Krzysztofa. W programie "Teraz My" w telewizji TVN zadeklarowała nawet, że to ona mogłaby podać synowi śmiertelny zastrzyk.

>>>Matka: Chcę eutanazji dla mojego Krzysia

Janina Mirończuk, szefowa Fundacji Światło, deklaruje, że zrobi wszystko, aby pomóc nie tylko Krzysztofowi, ale też jego matce. ”Ona musi się z tym wszystkim zmierzyć” - mówi Mirończuk i proponuje, żeby pani Jackiewicz przez kilka pierwszych dni została w ośrodku razem z synem.
”Potem powinna zadbać o siebie i przede wszystkim dobrze wypocząć, bo jest śmiertelnie zmęczona samotną opieką nad synem” - mówi.

Reklama

Podczas wizyty w Toruniu Barbara Jackiewicz rozmawiała z matkami innych leżących w śpiączce pacjentów. ”Uświadomiły jej, że początkowo podobnie jak ona uważały, że nikt inny nie jest w stanie dobrze zaopiekować się ich dziećmi” - opowiada Mirończuk.

>>>Projekt Palikota o eutanazji trafi do kosza

Barbarę Jackiewicz martwi jednak kolejna sprawa: transport chorego z Warszawy do Torunia. ”Krzyś może nie znieść długiej podróży karetką, tym bardziej, że trasa do Torunia nie jest w najlepszym stanie” - tłumaczy. Pomoc w tej sprawie zaoferował w poniedziałkowym programie TVN "Teraz my" poseł PO Janusz Palikot. Potwierdził też w rozmowie z DZIENNIKIEM, że jest gotów użyczyć swojego prywatnego samolotu albo pokryć koszt przelotu maszyny przystosowanej do transportu chorych.

Reklama

>>>Tusk chce debaty o eutanazji

Historię Barbary Jackiewicz i jej syna opisaliśmy w DZIENNIKU dwa tygodnie temu. 40-letni obecnie Krzysztof cierpi na rzadkie powikłanie po odrze, na którą chorował w dzieciństwie. Gdy miał 16 lat, nagle stracił przytomność. W ciągu kolejnych pięciu miesięcy zmutowany wirus doszczętnie spustoszył jego mózg. Lekarze nie mają wątpliwości, że nigdy nie wróci do zdrowia. Od 24 lat opiekuje się nim matka.