Na trop sprzedawcy policjanci trafili przypadkowo. Jeden z mieszkańców Lublina zgłosił, że dokonano na nim rozboju - kiedy w nocy wracał do domu, nieznani sprawcy napadli na niego, pobili go i ukradli mu dowód osobisty. Jakie było zaskoczenie śledczych, kiedy okazało się, że pokrzywdzony mężczyzna wcale nie stracił dowodu, a zostawił go kilka dni wcześniej w jednym z lubelskich sklepów, w którym kupował alkohol na kreskę.

Reklama

>>>Kradł pieniądze ze skarbonki w kościele

Po przeszukaniu sklepu okazało się, że dokumentów jest więcej. Sprzedawca chętnie ratował w potrzebie swoich klientów i dawał im alkohol, za który mogli zapłacić po kilku dniach. Aby jednak mieć pewność odzyskania pieniędzy, żądał od nich zostawienia dowodu osobistego lub prawa jazdy. Lubelscy policjanci znaleźli u niego 26 takich dokumentów. Przy każdym z nich były doczepione karteczki z kwotą zadłużenia właściciela dokumentu.

Teraz sprawa może mieć swój finał w sądzie. Za przywłaszczenie takiego dokumentu może grozić kara nawet do 2 lat więzienia. Sprzedawca przyznaje się do winy.

Reklama

>>>Pomyłkowo wypuszczony wiezień złapany