"To byłaby ucieczka od problemu" - tłumaczył Zbigniew Religa. "W życiu czasem zdarza się tak, że ktoś zachoruje" - stwierdził. Jak mówił, chciał spotkać się z dziennikarzami, żeby rozwiać wątpliwości wokół swojej nieobecności w ministerstwie. Otwarcie wyznał, że jest poważnie chory. O tym, że to nowotwór, dowiedział się dziesięć dni temu. "Mam 95 proc. szans na wyleczenie" - zapewnił.

Reklama

To taka odmiana raka, która nie ma związku z paleniem papierosów - tłumaczył. "Dzięki mojej sekretarce, która zmusiła mnie do badania kontrolnego, guz został wykryty w fazie początkowej. Możliwe jest pełne wyleczenie" - przyznał minister. "To też dobra wiadomość dla premiera" - dodał.

"Gdybym tego badania nie zrobił teraz, a na przykład za pół roku, byłbym po przegranej stronie. Jestem chyba najlepszym tego przykładem. Apeluję do wszystkich - róbcie badania, bo to może wam uratować życie. Ludzie, rzućcie palenie!" - zwrócił się do Polaków.

Szef resortu zdrowia musi poddać się operacji. Jednak - mimo dolegliwości - nie zamierza zrezygnować ze stanowiska. Bo wciąż są do rozwiązania ważne sprawy, przede wszystkim strajk lekarzy.

Reklama

Wyranie poruszony Religa opowiadał o swojej wizycie w szpitalu onkologicznym w Gliwicach. Bardzo chwalił też śląskich lekarzy. Zapowiedział, że jutro przejdzie poważny zabieg w warszawskim Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc. Operował go będzie prof. Tadeusz Orłowski - potwierdził dziennikowi.pl rzecznik resortu Paweł Trzciński. Potem minister będzie się leczył w stołecznym Instytucie Onkologii. "Zamierzam być zdrowy i wrócić do pracy" - zapewnił Religa.