Izba Wojskowa Sądu Najwyższego uznała we wtorek, że wyrok uniewinniający ppłk. Marka Miłosza - pilota śmigłowca, który w 2003 r. rozbił się z ówczesnym premierem Leszkiem Millerem na pokładzie - jest prawomocny.

"Jestem wdzięczny za to, że pan pułkownik uratował nam życie; mnie, moim koleżankom i kolegom. Wykonał mistrzowski manewr w bardzo trudnych warunkach. Dzisiaj przyszedłem po to, żeby jeszcze raz mu podziękować, ucieszyć się w przypadku takiego wyroku, a gdyby był inny, wyrazić z panem pułkownikiem solidarność, powiedzieć, że nie jest sam, że jesteśmy po jego stronie" - powiedział po ogłoszeniu Miller dziennikarzom.

Reklama

"Jeśli pan prokurator dzisiaj uważnie słuchał uzasadnienia Sądu Najwyższego, to ma się nad czym zadumać. Bo przynajmniej w kilku miejscach można było odnieść wrażenie, że sąd wytyka prokuraturze brak należytych kompetencji" - dodał.

Powiedział, że uczestnicy tamtego lotu spotykają się w rocznicę wypadku. "Raz w roku, zawsze 4 grudnia o godzinie 18. spotykamy się w gronie rozbitków, ciesząc się, że żyjemy. Zawsze nad tymi spotkaniami wisiał cień tej niedokończonej sprawy. Jak się spotkamy w tym roku, już tego cienia nie będzie" - powiedział.

Reklama