Kilkanaście minut po 17 samolot pilotowany przez Szufę z impetem uderzył w wodę. Maszyna zniknęła z jej powierzchni. Po ok. 20 minutach ratownikom udało się wydobyć pilota i przewieźć go na plażę, gdzie przez ok. 40 minut zespół lekarzy przeprowadzał akcję reanimacyjną. W pobliżu stał helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowego i karetka pogotowia. Po godz. 18 karetka z rannym ruszyła w kierunku szpitala Wojewódzkiego w Płocku. Niestety, mimo trwających niemal godzinę prób uratowania życia pilota - nie przyniosły one skutku - poinformował lekarz dyżurny ze szpitala w Płocku.

Reklama

W związku z wypadkiem samolotowym organizatorzy płockiego pikniku odwołali pozostałe sobotnie, a także niedzielne pokazy.

Jak poinformował PAP prezes Aeroklubu Ziemi Mazowieckiej Włodzimierz Strześniewski, maszyna uderzając w powierzchnię wody doszczętnie się rozbiła. "Od ratowników otrzymałem informację, że kadłub maszyny wbił się w dno rzeki" - powiedział Strześniewski.

Jak poinformował rzecznik płockiej straży pożarnej Jacek Starczewski, podczas akcji ratunkowej dwaj płetwonurkowie, którzy musieli rozcinać pod wodą wrak samolotu, pokaleczyli sobie ręce. Po opatrzeniu opuścili szpital.

Reklama

Starczewski przekazał, że na miejscu zdarzenia pracują prokuratorzy. Nie wykluczył, że jeszcze w sobotę, a najpóźniej w niedzielę, wrak samolotu zostanie wydobyty z rzeki. Termin zależy od decyzji prokuratury.

Pilot i redaktor naczelny miesięcznika "Skrzydlata Polska" Grzegorz Sobczak powiedział PAP, że najprawdopodobniej Szufa zaczął wykonywać całą serię manewrów na zbyt małej wysokości. "Trzeba jednak pamiętać, że woda jest dość niewdzięcznym terenem - bardzo trudno ocenić wysokość" - powiedział.



Reklama

Sobczak dodał, że w lotnictwie zawsze przestrzega się pilotów, że woda potrafi oszukać. "Pilot mógł ocenić po wcześniejszych manewrach, że jest wyżej niż w rzeczywistości i ma trochę więcej miejsca pod sobą. Być może chciał pokazać publiczności manewr na nieco niższym pułapie" - powiedział.

"To na pewno jeden z najlepszych pilotów akrobacyjnych w Polsce. Swego czasu był wicemistrzem Polski. Był też w kadrze narodowej. Od pewnego czasu już nie startował jako zawodnik, natomiast latał dalej akrobacyjnie właśnie m.in. przy okazji różnego rodzaju imprez lotniczych" - powiedział o Szufie Sobczak. Podkreślił, że Szufa był bardzo doświadczonym pilotem, z długoletnim stażem w liniach lotniczych.

Z kolei gen. Gromosław Czempiński, b. szef UOP oraz tak jak Szufa pilot Aeroklubu Warszawskiego, mówi, że pilot, który rozbił się w sobotę w Płocku, był świetnym instruktorem i akrobatą. "To jest ogromne zaskoczenie, bo to jest ostatni człowiek, o którym byśmy mogli pomyśleć, że mógł się pomylić, nieprecyzyjnie wykonać figurę" - powiedział w sobotę Czempiński. "Szufa wyszkolił ogromną liczbę młodych pilotów w akrobacji, bo po prostu miał do tego smykałkę, potrafił to przekazać" - mówi Czempiński. Podkreśla, że Szufa przed akrobacjami sprawdzał każdy szczegół i "dopieszczał maszynę", szczególnie silnik, tak, że za każdym razem samolot był świetnie przygotowany do pokazów.

Na swojej stronie internetowej Szufa napisał o sobie, że lotnictwo było od zawsze jego największą pasją. Był wielokrotnym mistrzem Polski jako modelarz lotniczy, oprócz tego amatorsko budował repliki samolotów (posiadał m.in. kopię dwupłatowca z czasów I wojny światowej Curtis Jenny). Akrobacyjnie latał nie tylko na różnych typach samolotów, ale i na szybowcach. Miał wylatane ponad 20 tys. godzin na różnych typach samolotów i ok. tysiąca godzin na szybowcach.

Od 1979 r. był pilotem liniowym w PLL LOT, miał uprawnienia na samoloty pasażerskie An-24, Ił-18 oraz Tu-154 (w wersjach B2 oraz M), a od 1990 r. był kapitanem Boeinga 767. Na emeryturę odszedł w 2006 r. Potem założył własną firmę i latał na pokazach lotniczych.



Prócz samolotu dwupłatowca Christen Eagle, który rozbił się w sobotę w Płocku oraz wspomnianego Curtis Jenny, na pokazy lotnicze Szufa latał też maszynami: Jak-18 (radziecki samolot szkolno-treningowy z czasów tuż po II wojnie światowej), Spitfire MK VB (słynny brytyjski myśliwiec z II wojny światowej), CSS-13 (polska wersja radzieckiego Po-2, czyli "Kukuruźnika") oraz maszynami akrobacyjnymi Extra 330 i Extra 300SX. Wiele ze swoich akrobacji nagrywał kamerą, ponad 100 filmów z popisami można znaleźć na portalu You Tube.

Do Aeroklubu Warszawskiego należało też trzech z czterech pilotów, którzy na początku czerwca zginęli w wypadku awionetek w Hiszpanii. Wśród ofiar tej katastrofy był znany architekt i pasjonat lotnictwa Stefan Kuryłowicz, jego pogrzeb ma się odbyć w poniedziałek.