To wnioski z raportu Najwyższej Izby kontroli, do którego dotarły "Gazeta Wyborcza" i Radio Zet.
Z papierów Narodowego Centrum Sportu, zarządcy obiektu wynikało, że impreza miała przynieść około 200 tys. zł zysku. W tym celu na organizację koncertu Ministerstwo Sportu wyasygnowało około 6,2 mln zł. Tyle teoria, w praktyce okazało się, że impreza przyniosła około 4,8 mln zł straty. Jednym z powodów był m.in. brak sponsora.
Pomysł był dobry. Na tym koncercie można było zarobić. Dlaczego się nie udało - nie wiem. Kierowałem NCS tylko do lutego 2012 roku. Sprzedażą imprezy zajmował się już mój następca, Robert Wojtaś - mówi "Gazecie Wyborczej" Rafał Kapler, były zarządzający Narodowym Centrum Sportu. Jego następca wskazuje, że zbyt optymistyczne było założenie - znalezienie sponsora miesiąc po Euro 2012.
Sytuacja z Madonną była ewidentnym przykładem na to, że NCS nie był podmiotem zdolnym zarządzać Stadionem Narodowym. Dlatego już latem ub. roku pani minister podjęła decyzję, że nie powierzy tej spółce roli operatora stadionu. Październikowa afera z niezamkniętym dachem tylko tę decyzję przypieczętowała - mówi Katarzyna Kochaniak, rzeczniczka Ministerstwa Sportu.
Mieliśmy na głowie przygotowania do Euro. Koncert był gdzieś na końcu naszej listy priorytetów - dodaje Katarzyna Kochaniak. Przekonuje przy tym, że gdyby przyszło zapłacić za czas i miejsce na antenie, kiedy podawano informację o koncercie, to byłoby to około 7 mln zł.
Winnych trudno ukarać, tym bardziej, że część osób zwolniono, a spółka Narodowe Centrum Sportu została zlikwidowana. Teraz Stadionem Narodowym zarządza PL.2012.
Do żadnej imprezy na stadionie ani my, ani ministerstwo nie dokłada ani złotówki, odwrotnie: każda z nich przynosi od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych zysku - zapewnia Mikołaj Piotrowski, rzecznik spółki PL.2012+.
Koncern Madonny był pierwszą wielką imprezą muzyczną na Stadionie Narodowym. Odbył się 1 sierpnia 2012 roku.