Ten rok będzie prawdopodobnie piątym z rzędu, w którym zmniejszy się liczba nowo zawieranych małżeństw. Wskazują na to dotychczasowe dane.
W pierwszym półroczu tego roku na ślubnym kobiercu stanęło tylko 64,1 tys. par. To swoisty antyrekord. Tak małej liczby nowych związków małżeńskich nie było od ponad dekady. A w stosunku do tego samego okresu roku poprzedniego skurczyła się ona o 12 proc. – wynika z danych GUS.
Analitycy wskazują na różne przyczyny tego zjawiska. Spadek liczby nowo zawieranych małżeństw uzasadniają między innymi procesami demograficznymi.
Po boomie urodzeniowym z lat 1981–1983 rodziło się coraz mniej dzieci. W efekcie zmniejsza się też grupa osób, które mogą tworzyć związki małżeńskie – uważa dr Piotr Szukalski z Uniwersytetu Łódzkiego.
Reklama
Dodaje, że równocześnie podniósł się wiek nowożeńców. Według ostatnich danych w 2011 r. mediana wieku mężczyzny zawierającego związek małżeński wynosiła 28 lat, podczas gdy w 2000 r. 26 lat. O dwa lata, do 26 lat, zwiększyła się też mediana wśród panien młodych.
Reklama
– To także sprawia, że grupa potencjalnych nowożeńców zmalała – twierdzi dr Szukalski.
Ale to nie wszystko. Jak pisaliśmy w DGP, już ponad 44 proc. młodych dorosłych Polaków mieszka z rodzicami. Z różnych powodów – dla wygody, z braku pieniędzy, perspektyw i wysokiego bezrobocia. Wielu nie stać na samodzielność, a więc i na małżeństwo. Jeśli nawet pracują, to często zarabiają mało. Nie mogą sobie zatem pozwolić na nabycie dóbr, które w małżeństwie wydają się najbardziej potrzebne, głównie mieszkań. Nie stać ich nie tylko na kupno, ale często również na wynajem.
Ci w lepszej sytuacji materialnej żyją w związkach partnerskich. W 2011 r. było ich 644 tys. – aż o 63 proc. więcej niż w 2002 r. Dlatego, że nie budzi to już większych oporów ze strony rodziny, sąsiadów czy środowiska, w którym żyją. Stąd przybywa również dzieci z nieprawego łoża – już prawie co czwarte urodzone w mieście pochodzi ze związków pozamałżeńskich.
Z danych GUS wynika również, że kurczącej się liczbie nowożeńców towarzyszy wzrost liczby rozwodów. W pierwszym półroczu było ich 35,9 tys., czyli o 11,3 proc. więcej niż przed rokiem. Kryzys nie cementuje więc już par małżeńskich tak jak jeszcze w ubiegłym roku, gdy rozpadło się o 3 proc. związków mniej niż w roku poprzednim, bo decyzję o rozstaniu prawdopodobnie hamowała jeszcze m.in. obawa przed utratą dochodów. O recesji mówiło się jednak tak dużo, że wiele osób uodporniło się na tego typu informacje.
Wzrost liczby rozwodów wynika przede wszystkim z tego, że w latach 2007–2009 mieliśmy do czynienia z relatywnie dużą liczbą zawieranych małżeństw – ocenia dr Szukalski. A pewna część małżeństw zwykle szybko się rozpada – np. wśród par rozwiedzionych w 2011 r. co czwarte miało staż nie większy niż cztery lata.
W 2011 r. było 644 tys. związków partnerskich. O 63 proc. więcej niż w 2002 r.