Rozprawa rozpoczęła się o godzinie 10 i trwała kilkadziesiąt minut. Jerzy Owsiak stawił się punktualnie. Przed budynkiem sądu czekało na niego około 100 osób. - Jurek, trzymaj się! Zwyciężymy - skandował tłum.

Sąd ukarał Owsiaka grzywną w wysokości 100 zł kary oraz naganą.

Reklama

Dodatkowo Owsiak będzie musiał pokryć koszty postępowania w wysokości 100 zł i opłatę sądową w wysokości 30 zł. Wyrok nie jest prawomocny. Owsiak powiedział, że nie będzie się odwoływał i że uważa ten wyrok za sprawiedliwy. - Teraz będę oczekiwał, że prawo będzie równe wobec wszystkich - dodał.

W uzasadnieniu wyroku sędzia Renata Sikorska powiedziała m.in., że w przestrzeni publicznej, w miejscu publicznym takich słów używać nie wolno. Ten przepis art. 141 Kodeksu wykroczeń ma na celu (...) ochronę obyczajności społecznej. Wypowiadanie takich słów publicznie może bowiem urazić uczucia innych osób.

Reklama

Sędzia dodała, że chodzi nie tylko o ochronę obyczajności, ale przede wszystkim o ochronę języka polskiego przed nadmierną wulgaryzacją, która w tej chwili jest powszechna i która postępuje - podkreśliła.

Po ogłoszeniu wyroku Jerzy Owsiak powiedział PAP: - Nie będę się odwoływał. Uważam ten wyrok za sprawiedliwy. Jeśli jest taki przepis, który nie pozwala - to nie pozwala. Albo prawo jest jasne albo prawo jest jakieś wyjątkowe. Mało tego. Teraz będę oczekiwał, że prawo będzie równe wobec wszystkich. To nie jest tylko problem Jurka Owsiaka, jest to problem bardzo wielu ludzi – dodał.

Owsiak stanął przed sądem obwiniony o popełnienie wykroczeni z art. 141 Kodeksu wykroczeń. Za takie zachowanie ów kodeks przewiduje ograniczenia wolności, grzywny do 1,5 tys. zł lub naganę.

Reklama

Podczas składania wyjaśnień przed sądem Owsiak nie przyznał się do winy tłumacząc, że przekleństwa wplecione w jego wystąpienie były formą artystycznej wypowiedzi, przekazaniem jego emocji i częścią utworu muzycznego odgrywanego na zakończenie festiwalu.

Mówił także, że miał żal do urzędników, że po raz kolejny impreza miała status podwyższonego ryzyka, co generuje dodatkowe koszty i problemy. Zaznaczył, że przeklinając nie chciał nikogo obrazić i nie kierował tych słów do konkretnych osób. Podobnie argumenty wysuwał jego obrońca, mówiąc o formie przekazu artystycznego.

Za co Owsiak stanął przed sądem?

Tradycją Przystanku Woodstock jest to, że na zakończenie Piotr Bukartyk wraz z Jurkiem Owsiakiem oraz młodzieżą z Akademii Sztuk Przepięknych wykonuje utwór "Z tylu chmur". Podczas wykonywania piosenki Owsiak przemawia do ludzi bawiących się na festiwalu i ma dla nich konkretny przekaz.
- Wszyscy jesteśmy tacy sami. Paweł i Gaweł w jednym domu stali. [...] Polska jest moim krajem i dam się za nią pociąć. Polska to jest właśnie takie miejsce jak tutaj. Rok temu żegnaliśmy się i myślałem, że coś się przez ten czas zmieni, niestety nic się nie zmieniło. Pier**lić polityków, fałszywy kraj, fałszywa rzeczywistość. Rzeczywistość, która jest oderwana od nas, od naszego bytu. Chcę zapytać ich o jedno, czy macie ku**a serce do ludzi? – tak brzmiało wypowiadane w tym roku przesłanie Owsiaka podczas zakończenia Przystanku Woodstock.

W sierpniu do Sądu Rejonowego w Słubicach wpłynęło zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia przez Owsiaka. Chodzi o Art. 141. z Kodeksu Wykroczeń, który mówi o tym że: "Kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1 500 złotych albo karze nagany".
Sprawę do słubickiego sądu skierował Stanisław Panek, komendant Komendy Miejskiej Policji w Gorzowie. W piśmie można przeczytać, że Owsiak użył kilku niecenzuralnych słów przemawiając ze sceny.

Do zaistniałej sytuacji odniósł się sam Owsiak. - To nie były wulgaryzmy, których po prostu chciałem użyć, one służyły wyrażeniu mojego przekazu piosenki i tego co chciałem przekazać młodym ludziom. Podczas przesłuchania na komisariacie w Warszawie tłumaczyłem policjantom, że jest to utwór muzyczny. Przecież nawet politycy i parlamentarzyści używają wulgaryzmów i nie są za to karani. Mam wrażenie, że pan komendant chce ocenzurować cały Przystanek Woodstock. Uważam, że jest to zamach na wolność słowa, że jest to zamach na wolność artysty, a na spotkaniu artystycznym twórca ma prawo używać w pełni takiego języka jakiego chce – komentował sprawę.