– Od czasu, gdy panuje nam dobra zmiana, budzą się we mnie różne uczucia. (...) Najpierw było to zdziwienie, później zaskoczenie, oburzenie, niedowierzanie, złość, wściekłość. I ostatecznie brakuje mi słów i (wyraża to – red.) chyba tylko jedno mało cenzuralne: wk... Jestem wk... – wykrzyczała 8 marca Joanna Jaśkowiak.
Teraz po blisko10 miesiącach od tego wydarzenia dostała wezwanie na komisariat, o czym poinformowała na FB. A wyżej komentarz: "Taką niespodziankę zafundował mi na odchodne Stary Rok. Ciąg dalszy nastąpi...".
W rozmowie z dziennikarzami "Gazety Wyborczej", Jaśkowiak przyznała, że jest zaskoczona całą sytuacją. – Może gdyby to było od razu po demonstracji, to byłoby to dla mnie bardziej zrozumiałe – powiedziała.
Na komendzie ma się stawić 9 stycznia.
Poznańska policja już wszczęła postępowanie, a sprawa ma zostać skierowana do sądu. – W sprawie wypowiedzi Joanny Jaśkowiak wpłynęło zawiadomienie od osoby fizycznej domagającej się ukarania za wulgaryzm w miejscu publicznym – napisał na Twitterze rzecznik poznańskiej policji Andrzej Borowiak.