"Wyrzucona torba foliowa rozkłada się od 100 do 400 lat. A mieszkańcy naszego miasta zużywają około 600 tys. jednorazówek dziennie" - uzasadnia swój pomysł Piątkowski, cytowany przez "Ekspress Ilustrowany". Wprowadzenie zakazu ma zachęcić sklepikarzy do pakowania towaru w ekologiczne torby papierowe. Tym, którzy nie zastosowaliby się do nowych przepisów, groziłaby grzywna. Według Piątkowskiego musi być surowa - od 20 zł do nawet 5 tys. zł.

Reklama

Nowy przepis nie oznaczałby jednak, że towarów pakowanych w folię nie będzie w sklepach w ogóle. Nadal można by używać torebek foliowych w sytuacji, gdy są one niezbędnym opakowaniem towaru, np. mięsa, truskawek. Ale już pieczywa czy jabłek nie.

Pomysł radnego nie wszystkim się podoba. Krystyna Broniarek, sprzedawczyni ze sklepu spożywczego "Społem" w Łodzi, nie wyobraża sobie, jak wyglądałaby jej praca: "Bardzo trudno będzie wyeliminować plastikowe reklamówki, klienci już się do nich przyzwyczaili i chętnie z nich korzystają" - mówi DZIENNIKOWI. "Zdarza się, że nawet osoba kupująca jedno pudełko zapałek prosi o siatkę".

Prezesa ekologicznego Klubu Gaja Jacka Bożka co prawda cieszy prekursorski jak na Polskę pomysł łódzkiego radnego, jednak i on ostrożnie dawkuje entuzjazm. "Ta propozycja świadczy, że coś się w końcu zaczęło zmieniać w naszej świadomości" - mówi ekolog. "Do tej pory tylko organizacje ekologiczne i media apelowały o niekorzystanie z plastikowych jednorazówek. Aby jednak pomysł wypalił, musi być realizowany z głową. Cały przemysł opiera się na jednorazowych siatkach plastikowych. Zanim władze miasta wprowadzą zakaz, powinny zbadać, jakie pociągnie to koszty, jak przygotować klientów i właścicieli sklepów do zmian, zorganizować kampanię informacyjną" - wylicza.

Reklama

Bożek z rezerwą podchodzi także do pomysłu wprowadzenia jednorazówek z papieru. "Jeśli papier będzie pochodził z recyklingu, to w porządku, ale w innym wypadku to też nie będzie w pełni ekologiczne rozwiązanie" - mówi. "Najlepiej gdyby wprowadzono torby z lnianego płótna".

Czy jednak Łódź w ogóle miałaby prawo wprowadzić taki zakaz? "W ustawie o samorządzie gminnym jest zapis, który mówi, że sprawy niemające regulacji ustawowej, a wpływające na ochronę porządku publicznego, bezpieczeństwa czy zdrowia mieszkańców mogą być regulowane przepisami wprowadzanymi przez radę gminy" - tłumaczy Sławomir Klimczak z działu prawnego Urzędu Miasta w Łodzi. "Oznacza to, że jeśli radny Piątkowski dobrze uzasadni swój wniosek i zdobędzie poparcie podczas głosowania, projekt może zostać wprowadzony w życie".

Łódzcy radni zajmą się sprawą na sesji w najbliższą środę