Od wypadku, w którym ucierpieli oboje, ale Monika nieporównywalnie bardziej, minęło już półtora roku. Jest sparaliżowana od pasa w dół i nie może chodzić. Robert, który również walczył o życie, wrócił do zdrowia. To najwyraźniej przeszkadza wielu osobom. Mimo jego zapewnień, że robi wszystko, by pomóc Monice, w kolorowych gazetach co jakiś czas pisze się, iż wokalistka nie ma za co żyć, a Robert zostawił ją na łasce losu. Mało tego, w jakiś tajemniczy sposób stale odwleka się sprawa sądowa, mająca rozstrzygnąć, jakie były przyczyny wypadku - czytamy w "Fakcie".

Reklama

Monika długo nie reagowała na takie plotki. Wczoraj odezwała się po raz pierwszy. Na stronie zespołu zamieściła oświadczenie, w którym broni Roberta i mówi o ich wspólnej walce o jej powrót do zdrowia. Zaprzecza plotkom o tym, że Janson nie interesuje się nią i nie pomaga w walce o zdrowie.

"To, co nas spotkało, to nasza wspólna tragedia.... Zapewniam, że pozostajemy ze sobą w bliskim kontakcie i mogę liczyć na wsparcie Roberta w sferze zarówno finansowej, jak i psychicznej" - pisze Monika. Artystka apeluje także o spokój, który jest jej potrzebny, by rehabilitacja przebiegała właściwie. Jak zapewnia, jej stan zdrowia z miesiąca na miesiąc się poprawia, jednak do pełni szczęścia jeszcze daleka droga. Monika codziennie poddawana jest specjalnym zabiegom, które wymagają ogromnego wysiłku. Dlatego właśnie spokój jest jej najbardziej potrzebny.

"Ani ja, ani Monika nie rozumiemy, dlaczego niektórzy chcą niszczyć Roberta. To nie nasza wina, że sprawa wypadku nadal jest w prokuraturze" - powiedziała "Faktowi" Beata Janson, żona Roberta. "To właśnie dlatego Monika przerwała milczenie, ją takie artykuły też bardzo bolą" - dodaje.

Reklama