Kiszczak przeprosił Polaków za "przesuwanie źródeł". To metoda wprowadzona w Służbie Bezpieczeństwa w 1979 roku, ale szeroko stosowana od 1982 roku. Jak twierdzi generał, polecenie "przesuwania żródeł" wydano w obawie przed infiltracją SB przez ludzi "Solidarności".

Reklama

Zarządzenie 0018/82 z lutego 1982 roku nakazywała funkcjonariuszom SB "konspirowanie" źródeł informacji zdobytych z podsłuchów, obserwacji, nielegalnych przeszukań i kontroli korespondencji. Jak pisze "Gazeta Wyborcza", esbecy przypisywali zdobyte informacje tajnym współpracownikom "istniejącym faktycznie lub stworzonym przez SB na użytek wewnętrznej konspiracji, kandydatom na t.w., a także, choć rzadziej, kontaktom operacyjnym, osobowym, służbowym". Jednym słowem w usta niewinnych ludzi wkładano obciążające innych zeznania.

>>>Urban: Kiszczakowi należał się Nobel

Kiszczakowi nie chodzi tylko o przepraszenie osób omyłkowo uznanych za tajnych współpracowników i zdrajców. Zwraca się także do agentów, którzy stosowali się do zarządzenia, by nie bali się do tego przyznać. Były szef MSW bierze na siebie odpowiedzialność za "przesuwanie źródeł".

Reklama

"Gazeta Wyborcza" przytacza także ostatnie zdanie oświadczenia Kiszczaka: "Przekazanie prawdy o tamtym systemie oraz jego metodach jest naszym (...) wspólnym obowiązkiem. Jest też jedyną możliwą dla nas obecnie formą zadośćuczynienia tym, którzy dzisiaj ponoszą konsekwencję naszych ówczesnych działań".

Kiszczak skrytykował także działania IPN, który "założył z góry stuprocentową wiarygodność przejętych archiwów". "Jest to pochlebne dla mnie i moich współpracowników, lecz jednocześnie zdumiewa całkowitym pomijaniem (...) zasady krytycznego podejścia do wszelkich źródeł" - zauważa generał.

Ofiarą "przesuwania źródeł" była Małgorzata Niezabitowska. Prowadzący ją agent zeznał, że zarejestrował ją bez jej wiedzy. Relacje z rzekomych spotkań preparował na podstawie jej źródeł. "Gazeta Wyborcza" zwraca uwagę, że podobna sytuacja może mieć miejsce w sytuacji TW "Bolka". Z dukmentów SB wynika, że określano tak nie tylko Wałęsę, ale także podsłuchy w Stoczni Gdańskiej i centrali "Solidarności" w Gdańsku.