Na razie oferowane sumy działają na rodzimych filmowców. Wrocławski rynek, plac Solny, mosty na Odrze – takimi obrazkami zaczynają się kolejne odcinki nowego serialu telewizyjnej „Dwójki” „Tancerze”. W sumie w każdym z nich miasto pojawia się kilka razy. Za taką promocję jego władze zapłaciły producentom serialu 500 tys. zł.

Reklama

Jan Jakub Kolski porzucił swoje ulubione plenery pod Łodzią, gdy z dolnośląskiego funduszu filmowego dostał 500 tys. zł. Na potrzeby wchodzącego właśnie na ekrany filmu „Afonia i Pszczoły” ratusz w Kłodzku zamieniono w siedzibę UB, a w pobliskim Żelaźnie wykreowano jarmark żydowski.

Główny bohater komedii „Zgorszenie publiczne”, która do kin wejdzie za kilka miesięcy, to tradycyjne śląskie osiedle familoków Fytel. Choć akcja filmu dzieje się w Bytomiu, to zdjęcia do niego kręcono w Rudzie Śląskiej i w dawnej Hucie Kościuszko w Chorzowie. "Chcemy pokazać, jak ciekawy i niepowtarzalny jest cały Śląsk" - mówi Cecylia Gasz-Płońska, dyrektor śląskiego funduszu filmowego utworzonego przez największe miasta regionu, głównie Katowice. Na produkcję „Zgorszenia publicznego” wyłożą 450 tys zł.

Podobne fundusze mają inne metropolie. Najwięcej wyda w tym roku Wrocław – 2 mln zł. Kraków i metropolia Śląska po 1,5 mln zł, Gdańsk, Poznań i Łódź po 1 mln zł, a Gdynia i Szczecin – 700 tys. zł. Niebawem dołączą do nich również Lublin i Warszawa. Po co to robią? "Pokazanie miasta w filmie lub serialu to jedna z najskuteczniejszych metod promocji" odpowiadają zgodnie przedstawiciele samorządów.

Reklama

>>> Sandomierz chce być jak Nowa Zelandia

Ich słowa potwierdzają filmowcy. "Mało co sprzedaje się tak dobrze jak srebrny ekran. Różne produkty reklamowane są w filmach na zasadzie product placement, czemu więc podobnie nie promować lokalizacji turystycznych" - mówi znany reżyser Janusz Zaorski. - "Jak pierwszy raz pojechałem do Rzymu, to od razu pobiegłem zobaczyć fontannę di Trevi, w której kąpała się Anita Ekberg w „Słodkim życiu” Felliniego" - dodaje.

Pionierem filmowego sponsoringu w polskim wydaniu jest Bydgoszcz. W zeszłym roku władze tego miasta wyłożyły ponad 100 tys. zł, by twórcy emitowanego w „Dwójce” serialu „Egzamin z życia” pokazali tamtejszy stadion, teatr i jeden z hoteli. Efekt był tak dobry, że w tym roku Bydgoszcz zdecydowała się wyłożyć kilkadziesiąt tysięcy złotych na jeden odcinek uwielbianego przez widzów „M jak miłość”. Kraków poszedł jeszcze dalej i dogadał się z TVN. Dzięki temu to pod Wawelem kręcone będą wszystkie odcinki nowego serialu „Po prostu Majka”.

Reklama

Apetyty są jednak zdecydowanie większe. "Prawdziwy sukces dało by jednak dopiero ściągnięcie do nas produkcji zagranicznych" - uważa producent filmowy Dariusz Pietrykowski. "Czemu Szwajcaria jest tak popularna wśród turystów z Indii? Wylansowały ją bollywoodzkie filmy, które właśnie tan są bardzo często kręcone kręcone" - dodaje Pietrykowski. Paryż od lat 70. ma ulgi dla zagranicznych producentów filmowych. Podobnie jak od połowy lat 90. walczy o filmowców Praga.

>>> Polski serial wypromował wakacje na Maderze

Po sukcesie „Vicki, Cristina, Barcelona” Woody’ego Allena, do którego 1,5 mln euro dołożył samorząd Barcelony, polskie miasta chcą przyciągnąć również zagraniczne gwiazdy. Wrocław wspomoże 600 tys. zł najnowszy film Wiesława Saniewskiego „Wygrany”, między innymi dlatego, że reżyser stara się, by zagrali w nim Omar Shariff i Harvey Keitel. "Jeśli uda się ich ściągnąć, będziemy mieli szanse na światowy hit i promocję Wrocławia na ogromną skalę" - mówi wiceszef dolnośląskiego funduszu filmowego Rafał Bubnicki.