Prezydent Lech Kaczyński, jego małżonka Maria i ponad 80 innych osób, w tym przedstawicieli parlamentu, urzędów państwowych, wojska i Rodzin Katyńskich zginęło w sobotę w katastrofie samolotu pod Smoleńskiem. Polska delegacja udawała się na uroczystości związane z obchodami 70. rocznicy mordu katyńskiego.

Reklama

Tadeusz Mazowiecki wspomniał w sobotę w rozmowie z dziennikarzami ofiary katastrofy. Podkreślił, że oprócz najważniejszych osób w państwie zginęła obsługa samolotu.Dodał, że był w środę w Katyniu podczas uroczystości z udziałem premierów Polski i Rosji, Donalda Tuska i Władimira Putina, i widział, że lotnisko w Smoleńsku jest "w nienajlepszym stanie".

Wcześniej w TVN24 Mazowiecki mówił: "Można powiedzieć, że zginęli na posterunku i to w szczególnym momencie, kiedy jechali oddać hołd zamordowanym w Katyniu". "Straszna katastrofa, straszny smutek, straszny żal. Polska bardzo wiele straciła dzisiaj" - dodał.

Jak zaznaczył, śmierć tylu osób skłania do zadumy. "Właściwie sam nie wiem, co powiedzieć. Bardzo jest mi żal, z żalem myślę o rodzinie prezydenta, o jego bracie Jarosławie. Różni nas wiele, ale to nie moment na różnice" - powiedział były premier.

Reklama

Wspominał, że Lecha Kaczyńskiego poznał w 1980 r. w czasie strajku w Gdańsku. "Potem w czasie już nielegalnej Solidarności, chyba raz nawet byliśmy wspólnie zamknięci. Byliśmy w Strzebielinku też, w sąsiedniej celi, pamiętam" - mówił Mazowiecki. Zaznaczył, że podziwiał jak Lech Kaczyński "rzeczowo prowadził sprawy związków zawodowych". "Był bardzo kompetentny pod tym względem i bardzo rzeczowy" - podkreślił.

Przyznał, że później wiele go podzieliło z prezydentem. "Ale to nie zmniejsza tego, że odczuwam ten żal tak samo jak w stosunku do prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego, który w 1987 r. obwoził mnie po Londynie. Wtedy jeszcze nie był prezydentem emigracyjnym" - zaznaczył.

Wspominał też wicemarszałka Sejmu Jerzego Szmajdzińskiego, z którym - jak mówił - współpracował z komisją nadzwyczajną, która pracowała nad projektem obecnej konstytucji. "Bardzo mi też żal pana Andrzeja Przewoźnika (sekretarza generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa), który ogromnie wiele włożył w te uroczystości i w ogóle w upamiętnienie (rocznicy mordu katyńskiego)" - dodał były premier. "Żal mi bardzo pani Anny Walentynowicz. Smutne jest to, bardzo smutne. Te kobiety, pani Izabela Jaruga-Nowacka, Katarzyna Piskorska. Żal".

Reklama

Były premier podkreślił, że politycy wszystkich ugrupowań powinni z powagą i refleksją podejść do sobotniej tragedii i zaprzestać - przynajmniej na jakiś czas - wzajemnych sporów.

"Nie dokonywać rozrachunków i z wielką powagą przyjąć to, co się stało. Życie ma swoje prawa i potem oczywiście, kiedy będą wybory, dojdzie do walki politycznej, to jest nieuniknione" - powiedział. "Myślę, że jak najwięcej rozwagi i powagi i odejścia od małych sporów do powagi w obliczu tego, co na spotkało, co spotkało przedstawicieli wszystkich ugrupowań" - dodał.

Jak dodał, być może z powodu tej tragedii w wypadku przyspieszonych wyborów prezydenckich "będzie więcej wzajemnego szacunku". Zaznaczył, że z powodu śmierci wielu ważnych funkcjonariuszy państwowych muszą teraz zapaść także decyzje w sprawie obsady ważnych stanowisk państwowych - w tym wojskowych - które są obsadzane w drodze nominacji, a nie poprzez wybory.

"Państwo musi funkcjonować i wierzę, że jest na tyle sprawne i silne, że funkcjonować będzie" - podkreślił.