Zanim Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wysłała wniosek o pomoc prawną do Departamentu Sprawiedliwości USA, prokuratorzy nieoficjalnymi kanałami sondowali, czy Amerykanie nam pomogą. Odpowiedź była pozytywna. Jak się dowiedzieliśmy, nie przesądzała jednak, czy służby USA udostępnią nam najważniejsze materiały, o które prosili śledczy. Chodzi o rozmowę prowadzoną przez telefon satelitarny przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego tuż przed katastrofą. "Amerykanie wraz z Brytyjczykami w ramach alertu antyterrorystycznego prowadzą nasłuch środkami bezprzewodowymi i mogli zarejestrować rozmowę braci Kaczyńskich" - mówi "DGP" Konstanty Miodowicz, były szef polskiego kontrwywiadu, a dziś poseł PO.
O tym, że Amerykanie ją nagrali, jest przekonany Duncan Campbell, współpracujący z BBC brytyjski dziennikarzy śledczy specjalizujący się w systemach szpiegowania. "Poprzez globalny system monitoringu Echelon Agencja Bezpieczeństwa Narodowego USA (NSA) śledzi rozmowy przywódców państw, czy to zaprzyjaźnionych, czy wrogich. Aparat telefonu satelitarnego znajdujący się w samolocie Tu-154M był zarejestrowany w NSA jako aparat prezydencki i dlatego połączenia z nim były rutynowo nagrywane" - opowiada nam Campbell.
NSA ma siedzibę w Fort Meade w stanie Maryland. Przechwytuje informacje przesyłane drogą radiową, siecią komórkową czy przez internet. Agencja kontroluje m.in. stacje naziemne, satelity, a także szpiegowskie samoloty, których zdaniem jest wykrywanie źródeł emisji fal elektromagnetycznych. Echelon podsłuchuje rozmowy telefoniczne, e-maile, przepływ plików w internecie, a także faksy. Końcówki sieci są rozmieszczone m.in. w Niemczech i Wielkiej Brytanii. Nieoficjalnie od przedstawicieli polskich służb specjalnych wiemy, że polska końcówka Echelonu znajduje się w podwarszawskim Konstancinie.
czytaj dalej >>>
Prezydent rozmawiał z Jarosławem Kaczyńskim kilkanaście minut przed tragiczną katastrofą Tu-154M. W kręgach politycznych bliskich rządowi spekuluje się, że rozmowa mogła dotyczyć ewentualnych skutków politycznych lądowanie bądź nielądowania na lotnisku Siewiernyj pod Smoleńskiem. Rozmowa mogła być też monitorowana w ramach ochrony kontrwywiadowczej NATO. W jego ramach państwa ochraniają siebie nawzajem. "Amerykanie mogą rejestrować takie rozmowy na podstawie pakietu ustaw przeciwdziałających antyterroryzmowi. Jeżeli wychwycili rozmowę z pokładu Tu-154M, to ze względu na rozmiar tej tragedii powinni jej zapis nam przekazać" - uważa Witold Waszczykowski, były już wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, a wcześniej wiceszef MSZ. Dodaje, że między USA a Polską w ramach NATO istnieją umowy, na mocy których Amerykanie mogliby nam przekazać takie nagranie.
Jego nadziei nie podzielają inni eksperci. Zdaniem Campbella od czasu katastrofy w Smoleńsku Amerykanie odsłuchali już nagrane rozmowy. Ale nawet jeśli rzucają one nowe światło na przyczyny wypadku, nie poinformują o tym Warszawy. "NSA nigdy nie potwierdza ani nie zaprzecza, czy jakaś rozmowa jest podsłuchiwana, a w tym przypadku wręcz nie mogą tego zrobić, bo przyznaliby, że szpiegują polskiego przywódcę" - uważa Campbell. Jego zdaniem odpowiedź z Waszyngtonu będzie uprzejma, ale negatywna.
Z tą opinią zgadzają się polscy specjaliści, a także Konstatny Miodowicz. "Śmiem wątpić, by Amerykanie nam udostępnili swoje tajne dane o katastrofie pod Smoleńskiem, bo nie mamy czasu wojny ani zagrożenia" - twierdzi Marek Biernacki, były szef MSWiA.