Tego nie da się osiągnąć w ciągu roku czy dwóch lat. Czekają nas wielostronne rozmowy przede wszystkim z podmiotami, które żyją z lasu, funkcjonują w łańcuchu leśno-drzewnym. Nie można zapomnieć, że przemysł drzewny jest bardzo istotnym elementem krajowej gospodarki - mówi w wywiadzie wiceszef LP Jerzy Fijas.
PAP: Zgodnie z umową koalicyjną 20 proc. najcenniejszych obszarów leśnych ma zostać wyłączone z pozyskania drewna. Co to oznacza dla Lasów Państwowych? Czy możliwym jest, by w ciągu czterech lat taki cel osiągnąć? Czy to jest rewolucja?
Jerzy Fijas: z naszego punku widzenia najważniejsza jest implementacja i wdrożenie w życie tych postanowień. Nie jesteśmy zaskoczeni zaproponowanymi 20-procentami. W różnych dokumentach unijnych ten cel był jeszcze wyższy. Lasy Państwowe, jak i instytucje okołoleśne, mają świadomość tych wyzwań i pracujemy nad nimi od wielu lat. Już dziś w ramach bieżącej działalności i działań prośrodowiskowych możemy wskazać wiele obszarów, na których ograniczyliśmy bądź wręcz nie prowadzimy pozyskania drewna. Te obszary mamy zidentyfikowane w naszych rejestrach i są one określane np. obszarami referencyjnymi, ekotonami. Obszary nierębne wyznaczane są też wokół jezior czy wzdłuż rzek. Określony cel przede wszystkim mobilizuje nas do tego, by zinwentaryzować te obszary, określić ich powierzchnię.
PAP: Czy są jakieś szacunki, ile tych terenów jest?
J.F.: Obecnie szacujemy, że w Lasach Państwowych mamy od 9 do 13 proc. obszarów, które są wyłączone z pozyskania drewna.
PAP: Czyli, według tego, co Pan powiedział, należałoby jeszcze wyłączyć od 5 do 7 proc. obszarów leśnych. Czy będzie to bolesne?
J.F.: Rzeczywiście dyskusja dotyczyć będzie terenów, na których planowane jest pozyskanie drewna bądź jest ono prowadzone. Ważna jest ścieżka dojścia do celu 20 proc. Nie słyszałem, żeby ktoś kwestionował ochronę cennych przyrodniczo obszarów. To jest wartość sama w sobie, ale bardzo ważne jest, by mądrze dochodzić do tych celów, mając na względzie złożoność materii, z którą się mierzymy. Konieczne jest określenie kryteriów. Tego nie da się osiągnąć w ciągu roku czy dwóch lat. Czekają nas wielostronne rozmowy przede wszystkim z podmiotami, które żyją z lasu, funkcjonują w łańcuchu leśno-drzewnym. Nie można zapomnieć, że przemysł drzewny jest bardzo istotnym elementem krajowej gospodarki.
PAP: Przedstawiciele resortu klimatu i środowiska podkreślają, że ograniczenie pozyskania nie może się odbić na polskiej gospodarce i sektorze drzewnym. Jak zatem z jednej strony ograniczyć tereny, z których można pozyskać drewno, a z drugiej zapewnić, by surowca było tyle, co do tej pory?
J.F.: Żeby odpowiedzieć na to pytanie, musimy na problem spojrzeć szerzej. Nikt z leśników nie kwestionuje zmian klimatycznych. One są widoczne gołym okiem w lasach i są to np. susza, większa gradacja owadów czy grzybów. One nie dotyczą pojedynczych drzew, ale dużych powierzchni. Mamy świadomość konieczności podjęcia działań, których celem ma być ograniczenie negatywnych zmian klimatu. Nie da się tego zrobić, tkwiąc w tych samych ramach i działać jak dotąd. Z natury człowiek nie lubi zmian, ale są one nieuniknione.
Konieczne jest wykorzystanie całej wiedzy leśnej, by zaproponować rozwiązania, które pozwolą nadać lasom funkcje ekosystemowe, zwiększyć obszary, w których pozwolimy na naturalną przemianę pokoleń. Dzisiaj dyskusja jest właśnie na ten temat, ile takich obszarów jesteśmy w stanie wydzielić do realizacji takiego modelu i na ile jesteśmy gotowi znieść wynikające z tego powodu ograniczenia np. w surowcu.
PAP: Lasy Państwowe pozyskują obecnie mniej więcej ok. 40 mln m sześc. drewna rocznie. O ile zatem spadnie pozyskanie przy osiągnięciu celu 20 proc.?
J.F.: Nie da się tego określić w tym momencie. Jeśli większość będzie dotyczyła tych miejsc, gdzie już teraz nie ma pozyskania, wówczas będziemy mogli określić wolumen powierzchni czy wielkość, na której pozyskanie drewna będzie możliwe i wtedy będziemy mogli zdefiniować podaż. Nie jesteśmy obecnie w stanie odpowiedzialnie powiedzieć, na ile ta propozycja zmniejszy pozyskanie czy ilość surowca, jaką na rynek dostarczamy. Jest to analizowane. Obecnie nasza działalność jest objęta planami urządzenia lasu, to one określają perspektywę działań.
PAP: Niedawno media informowały, że dyrektor generalny przesłał pismo do regionalnych dyrekcji, by nie wyłączały kolejnych obszarów poza tymi wskazaniami w styczniowym moratorium dotyczącym ograniczenia wycinki w 10 lokalizacjach w kraju.
J.F.: W piśmie tym, skierowanym do dyrektorów wskazano, by przy analizie wyłączenia trenów z pozyskania pamiętać, że jesteśmy podmiotem, który ma swoje obowiązki i musi działać w przestrzeni zdefiniowanej przez ustawę o lasach. Wskazano również na odpowiedzialność za gospodarowanie zasobami. Gospodarujemy majątkiem Skarbu Państwa. Nie jesteśmy właścicielem lasu, tylko podmiotem nim zarządzającym i odpowiedzialność za ten majątek jest jednym z najważniejszych zadań. Mamy określone ramy działania i zobowiązanie, by racjonalnie gospodarować tymi zasobami, trzymać się również reżimów finansowych.
PAP: Czyli musi zmienić się ustawa o lasach, jeśli chcemy mówić o zmianie funkcjonowania Lasów Państwowych?
J.F.: Ustawa o lasach powstała na początku lat 90-tych i była - jak na ówczesne czasy - rewolucyjnym rozwiązaniem. Trzeba jednak pamiętać, że powstawała ona w innych realiach, a dziś mamy nowe wyzwania. Do tego dochodzą zagadnienia związane z polityką klimatyczną. Jest też kolejny element, jaki zaczyna być dominujący w dyskusji - czyli lasy o cennych walorach dla społeczeństwa, takie jak np. lasy wokół miast. Lasy społeczne nie są zdefiniowane w żaden sposób. Pytaniem jest, czy opiekować się nimi mają tylko LP, czy np. samorządy. Moim zdaniem sama nowelizacja ustawy o lasach nie wystarczy. W dobie dzisiejszych wyzwań musi powstać nowa ustawa o lasach. Leśniczy musi wiedzieć, jak w nich gospodarować. Potrzebne są jasne zasady. Musi powstać też strategia leśna dotycząca lasów w Polsce, która określi też kierunki działania Lasów Państwowych w przyszłości.
źródło: PAP, wywiad przeprowadził Michał Boroń