Donald Trump ogłosił na TruthSocial, że od 1 czerwca 2025 r. obejmie wszystkie towary z Unii Europejskiej 50-procentową taryfą celną – wyższą niż ta, którą nałożył na Chiny.

Dyskusje donikąd nie prowadzą. Unia Europejska została utworzona przede wszystkim w celu wykorzystania Stanów Zjednoczonych w kwestii handlu. Nie ma cła, jeśli produkt jest wytwarzany lub produkowany w Stanach Zjednoczonych. Dziękuję za uwagę poświęconą tej sprawie! – cytuje prezydenta Business Insider.

Bruksela mówi o wojnie handlowej, a w Polsce już liczymy miejsca pracy i kontrakty, które staną pod znakiem zapytania.

Dlaczego Polska ma powody do obaw?

Polska gospodarka, choć nastawiona na rynki europejskie, jest mocno powiązana z rynkiem amerykańskim. Nowe cła mogą oznaczać problemy dla tysięcy firm eksportowych. Oto główne powody tej sytuacji:

Reklama
  • Eksport do USA (I–II 2025): 8,7 mld zł, czyli 3,6 proc. całego polskiego eksportu; wzrost o 7,5 proc. rok do roku.
  • Amerykańskie inwestycje w Polsce: według Amerykańskiej Izby Handlowej w Polsce działa1 576 amerykańskich firm, dających zatrudnienie dla 327 tys. osób (usługi i przemysł).
  • Inwestycje amerykańskie w 2023 r.: 52 projekty stworzyły prawie 10 tys. miejsc pracy.

Trzy branże na pierwszej linii ognia

Są sektory szczególnie uzależnione od rynku amerykańskiego:

  • Branża meblowa – Polska jest czwartym eksporterem mebli na świecie. USA to kluczowy rynek; cło 50 proc. może oznaczać utratę konkurencyjności i problemy dla producentów.
  • Branża motoryzacyjna – eksportujemy komponenty dla globalnych koncernów, których produkty trafiają na rynek amerykański. Spadek zamówień może spowodować redukcję etatów.
  • Produkcja maszyn i urządzeń – wartość eksportu to 11,6 mld EUR w 2024 r. Wysokie cło oznacza mniej kontraktów i zagrożenie dla miejsc pracy w sektorze technologicznym.

Praca "za oceanem" także pod presją

Nie chodzi tylko o eksport. Polacy pracujący w USA lub na rzecz amerykańskich klientów mogą również ucierpieć przez nowe cła:

  • Polacy na wizach pracowniczych (H-2B, L-1, H-1B) – firmy amerykańskie mogą ograniczyć rekrutacje i nie przedłużać umów w związku z pogorszeniem warunków biznesowych.
  • Delegacje serwisowe (inżynierowie i specjaliści wysyłani do USA) – projekty mogą zostać zawieszone lub przeniesione do krajów, które nie są objęte cłem.
  • Centra usług biznesowych (BPO/SSC) – centra obsługujące klientów z USA mogą szukać oszczędności i ograniczać zatrudnienie w Polsce.

Jak polskie firmy i pracownicy mogą ograniczyć ryzyko?

Firmy eksportujące i pracownicy powinni już dziś podjąć konkretne działania, by zminimalizować straty. Pomóc może:

  • Przyspieszenie wysyłek – dostarczenie towaru przed 1 czerwca, by uniknąć opłat.
  • Renegocjacja kontraktów – wprowadzenie klauzul pozwalających przerzucić koszty ceł na amerykańskich odbiorców.
  • Dywersyfikacja eksportu – szukanie nowych rynków, m.in. w Kanadzie, Korei Płd. czy Arabii Saudyjskiej.
  • Przekwalifikowanie pracowników – zwłaszcza w branżach zagrożonych (meble, automotive) do innych projektów eksportowych.
  • Monitorowanie wiz pracowniczych – osoby pracujące w USA powinny już teraz sprawdzić ważność dokumentów i możliwość ich przedłużenia.

Groźba 50-procentowych ceł Trumpa to nie tylko problem na poziomie politycznym. To realne zagrożenie dla ponad 327 tys. miejsc pracy w Polsce, jak również dla przyszłości wielu Polaków zatrudnionych w amerykańskich firmach. Decyzja, która zapadnie w Waszyngtonie, może błyskawicznie wpłynąć na codzienność fabryk w naszym kraju, a także rodzin utrzymujących się dzięki pracy za oceanem.