W obszernym wywiadzie dla niedzielnego wydania dziennika "La Repubblica" Navarro-Valls opowiedział między innymi o codziennym życiu Jana Pawła II, który "potrafił umartwiać się w niespektakularny sposób", obojętne mu było to, co je i nie potrafił zmarnować ani minuty.

Reklama

Jan Paweł II "nie po to wstąpił na Stolicę Piotrową, by uwolnić Europę Wschodnią spod komunizmu, ale by szerzyć orędzie absolutnie centralnej pozycji osoby ludzkiej, stworzenia, które istnieje jako takie, bo ma stwórcę i w tej prawdzie musi się odnaleźć" - podkreślił były watykański rzecznik.

Zapytany o to jak - jako psychiatra z zawodu - ocenia Karola Wojtyłę, Navarro-Valls odparł: "Robiła na mnie wrażenie wspaniała równowaga wewnętrzna między wszystkimi jego cnotami. Cnoty, kiedy współistnieją u jednej osoby, mogą doprowadzić do szaleństwa. U niego tego szaleństwa cnót nie było. Współistniały ze sobą bez trudności".

Papież "nie potrafił zmarnować ani minuty, a jednak nigdy się nie spieszył" - zauważył były watykański rzecznik.

"Potrafił zadręczać się, ale nie spektakularnie. Jego stosunek do jedzenia i do napojów był obojętny. Jeździliśmy do krajów tropikalnych, gorących, wilgotnych, jak Indonezja. Oczywista była groźba odwodnienia. Jego lekarz, ja sam byliśmy zaniepokojeni utratą płynów. On, z nadzwyczajną i dyskretną elegancją, zwlekał z napiciem się czegoś" - opowiedział Navarro-Valls.

I wyznał: "Niezbyt ważne było dla niego to, co ma przed sobą na talerzu. W niektórych okresach roku jadł tylko jeden pełny posiłek dziennie. I do samego końca, w przeddzień wyświęcenia nowych biskupów czy księży, pościł".

Ujawnił, że papież nigdy nie przygotowywał się do transmisji telewizyjnych, nie uczył się "póz", nie sprawdzał, gdzie będą kamery. "Dla niego kamery, makijaż telewizyjny, światła nie istniały" - stwierdził. Podkreślił, że Janowi Pawłowi II obojętne były rady, jak należy wypadać w telewizji, jak się uśmiechać i jak patrzeć.

Reklama

"Na początku to mnie martwiło, bo wiedziałem, że kamera może być okrutna. Ale dla niego komunikowanie się było przekazywaniem prawdy, a nie tworzeniem pozorów" - wyjaśnił.

Mówiąc o setkach podróży papieża, po Włoszech i po całym świecie, Navarro -Valls przytoczył słowa, jakie kiedyś od niego usłyszał: "W przeszłości to ludzie przychodzili do parafii. Dzisiaj proboszcz musi chodzić do ludzi".

"Był człowiekiem wesołym" - zauważył. "Ironia była jego najbardziej widoczną cechą charakterystyczną. Ale jego wesołość nie była tak banalna, jak u osób, które nie potrafią obyć się bez uśmiania się z żartu" - powiedział Navarro-Valls.



Na pytanie o to, czy Jan Paweł II się złościł, odpowiedział: "Rzadko, ale tak, jeśli powód był słuszny". "Jedyne sytuacje, kiedy widziałem go rozzłoszczonego, jeśli jest to właściwe słowo, zdarzały się zawsze w obliczu przemocy fizycznej czy moralnej wobec ludzi, jak wojna w Libanie albo na Bałkanach. Zadręczał siebie i zadręczał nas pytając, co jeszcze może zrobić papież, by nie dopuścić do wojny. Było też tak w przypadku inwazji na Irak, był bardzo przeciwny tej wojnie" - podkreślił.

Joaquin Navarro-Valls opowiedział, że w czasach narodzin Solidarności w Polsce Ronald Reagan wiele razy pisał do Jana Pawła II, przysyłał do Rzymu wysłanników. "Reagan mówił wówczas o Rosji jako +imperium zła+; to określenie, którego papież nigdy by nie użył wiedząc, że chrześcijaństwo istniało w Rosji już tysiąc lat wcześniej" - stwierdził były rzecznik Watykanu.

Wyraził przekonanie, że polski papież nigdy nie był sam, bo - jak zaznaczył - "nie chciał być".

Były dyrektor biura prasowego Stolicy Apostolskiej, zapytany o to, dlaczego dopiero po 12 latach Watykan przyznał, że papież cierpi na chorobę Parkinsona, wytłumaczył: "Bo nie było to potrzebne". Dla każdego, kto patrzył na Jana Pawła II - dodał - było to oczywiste.

"Także w chorobie Wojtyła nie mógł i nie chciał niczego ukryć" - powiedział Navarro-Valls.

Wyznał, że dzień po dniu, w ciągu 21 lat spędzonych u boku papieża, rozumiał, że ma do czynienia ze świętym. "Nie miałem wątpliwości"- zapewnił.