Można by zapytać, co obchodzą świat wybory w deszczowym kraju, który mało kto potrafi wskazać na mapie – powiedział w rozmowie z PAP Jarosław Domański, były ambasador RP w Iranie, zastępca szefa międzynarodowej wyborczej misji obserwacyjnej w Liberii.

Reklama

Ale trzeba mieć na uwadze, że niemal obok, bo zaraz za sąsiednią Gwineą, gdzie przed dwoma laty obalono prezydenta, leży Mali - kraj opanowany przez islamistów i rosyjskich wagnerowców. Niedaleko są też niestabilne Wybrzeże Kości Słoniowej i Burkina Faso, gdzie też są wagnerowcy, a dalej Niger, w którym dokonano niedawno przewrotu wojskowego, wspieranego prorosyjskimi hasłami. Niedaleko Ghana, a tam przed kilkoma dniami skazano kilku zwolenników rosyjskich najemników. To region bardzo wrażliwy i ważny dla stabilizacji Afryki Zachodniej.Rosjanie z pewnością pilnie obserwują te wybory - dodał.

PAP dowiedziała się ze źródeł zbliżonych do liberyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych, że przedstawiciele rosyjskiej armii najemniczej, znanej jako Grupa Wagnera, przebywali w lipcu 2023 roku w Monrovii, gdzie "przeprowadzali rekonesans" w stołecznym hotelu Royal. W tym czasie Liberię odwiedził też szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeba, który - według źródeł PAP - usłyszał zapewnienie od swego liberyjskiego odpowiednika, że tak długo, jak on jest w rządzie, w Monrovii nie będzie rosyjskiej ambasady.

Wybory prezydenckie i parlamentarne w Liberii

Reklama

Same wybory - zdaniem obserwatorów - są dobrze przygotowane i powinny przebiec bez poważniejszych zakłóceń. Problemem mogą okazać się wyniki. O reelekcję ubiega się prezydent George Weah, były światowej sławy piłkarz, uważany za najlepszego gracza afrykańskiego w historii piłki nożnej i najlepszy piłkarz świata w roku 1995. Weah w publicznych wystąpieniach mówi, że nie dopuszcza swojej porażki w pierwszej turze.

Jego dwaj najbardziej liczący się konkurenci były wiceprezydent Joseph Boakai i biznesmen Alexander Cummings - powiedzieli, że ich zwolennicy nie są przygotowani na to, że w pierwszej turze mógłby wygrać obecny prezydent. Innymi słowy, jak ujęto to w raporcie amerykańskiego Instytutu Roberta Lansinga (organizacji zajmującej się badaniami zagrożeń demokracji), "ryzyko przemocy jest bardzo wysokie, a żaden kandydat nie jest gotowy na przegraną, ponieważ bez względu na to, kto wygra, przegrany lub przegrani mogą nie pogodzić się z porażką, a to zrodzi przemoc".

Weah, wychowany w slumsach Monrovii, dzięki poparciu młodych i ubogich obywateli odniósł miażdżące zwycięstwo w poprzednich wyborach w 2017 roku. Obiecał wówczas położyć kres wszechobecnej korupcji, z którą nie poradziła sobie jego poprzedniczka, laureatka Pokojowej Nagrody Nobla Ellen Johnson Sirleaf. Organizacja Transparency International w swoim indeksie postrzegania korupcji za 2021 rok umieściła Liberię na 136. miejscu na 180 sklasyfikowanych państw.

Reklama

Prezydent Weah, choć walczy o reelekcję, nie sprawia wrażenia osoby nadmiernie związanej z Liberią. Pod koniec sierpnia, w transmitowanej przez lokalne radio rozmowie z unijnym dyplomatą, na pytanie, gdzie trzyma Złotą Piłkę FIFA, rozbrajająco odparł, że w domu w Miami na Florydzie. W czasie piłkarskich mistrzostw świata w Katarze w 2022 roku Weah spędził nad Zatoką Perską cały miesiąc, kibicując swojemu synowi, grającemu w reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Opozycja wytyka prezydentowi, że w Liberii jest gościem, a jego żonie, że nie potrafi powstrzymać się przed publicznymi uwagami, że "już chciałaby wrócić do domu", czyli do USA.

Liberia to najstarsza republika w Afryce, która wyłoniła się z kolonii założonej w 1822 roku przez Amerykańskie Towarzystwo Kolonizacyjne dla byłych niewolników amerykańskich. W XX wiek kontynent afrykański wszedł tylko z trzema niepodległymi krajami, wśród których była Liberia - jedyne wolne państwo zarządzane przez Afrykanów. Stała się jednym z założycieli Ligi Narodów, przedwojennej poprzedniczki ONZ.

Polski epizod w historii Liberii

Okres międzywojenny wiąże się też z polskim epizodem w historii Liberii. Gdy w latach 30. minionego stulecia Liberia stanęła na skraju bankructwa, pojawił się pomysł objęcia jej protektoratem tejże Ligi, co w praktyce oznaczać miało kres niepodległości. Liberiazwróciła się o pomoc do Polski, którą świat postrzegał jako nieskalaną kolonializmem, o czym obszernie pisze historyk Piotr Puchalski w swojej pracy "The Polish Mission to Liberia, 1934-1938".

Nawiązano stosunki handlowe, do Monrovii popłynął polski towarowiec. W 1934 roku Liberia wydzierżawiła polskim przedsiębiorcom kilkadziesiąt hektarów ziemi, na której miały powstać farmy, polscy handlowcy otrzymali klauzulę największego uprzywilejowania, a prezydent Ignacy Mościcki kły słonia. Potencjału Liberii nie docenił jednak polski rząd i decyzją ówczesnego ministra spraw zagranicznych Józefa Becka, naciskanego przez Amerykanów i Brytyjczyków, którym nie podobała się obecność Polski w Afryce, migrację polskich rolników do Liberii wstrzymano.

W latach 50. i 60. XX wieku kraj przeżył boom gospodarczy, a Międzynarodowy Fundusz Walutowy w swej publikacji z 1964 roku porównywał Liberię do szybko rozwijającej się wówczas Japonii. Obecnie jednak Liberia wciąż dochodzi do siebie po wojskowym zamachu stanu z 1980 roku i 14-letniej wojnie domowej, która zakończyła się w roku 2003.

Sebastian Markiewicz (PAP)