Komunizm nie upadł wraz z murem berlińskim, potrzebne jest jego osądzenie – głosi pośmiertny apel rosyjskiego dysydenta Władimira Bukowskiego. Wsparcie dla wezwania o "Norymbergę dla komuny" wyraziła m.in. Platforma Europejskiej Pamięci i Sumienia (PEPiS) zrzeszająca instytucje pamięci z kilkunastu państw Europy. "Komunizm, który spowodował więcej śmierci i cierpienia niż nazizm, nigdy nie został pociągnięty do odpowiedzialności przed globalnym sądem, takim jak Norymberga. […] Komunizm nie upadł wraz z murem berlińskim. Ta ideologia jest wciąż żywa na świecie, w państwach i partiach, które są otwarcie komunistyczne, oraz w politycznej i kulturalnej myśli, która minimalizuje zbrodnie komunizmu i próbuje je wymazać z pamięci" – głosi apel, z którym można się zapoznać i który można podpisać TUTAJ.

Reklama

W dyskusjach nad rozliczeniem systemu komunistycznego w Polsce często pojawiały się głosy, że "PRL nie była państwem komunistycznym". Często w ten sposób argumentowane jest zaniechanie rozliczenia funkcjonariuszy partii lub służb bezpieczeństwa. Jak się odnieść do takich opinii, szczególnie w kontekście słów Władimira Bukowskiego, który podkreślał, że komunizm wciąż istnieje w wielu krajach świata?

Dr Łukasz Kamiński: Ci, którzy uważają, że "w Polsce nie było komunizmu", odwołują się do ideologii marksistowskiej, która określała mianem komunizmu rzekome najwyższe stadium rozwoju społecznego, które miała osiągnąć ludzkość. Jeśli jednak przyjmiemy takie założenie, to konsekwentnie musimy stwierdzić, że w dzisiejszej Korei Północnej również nie mamy do czynienia z komunizmem, bo przecież realizowany tam model funkcjonowania społeczeństwa wciąż ma niewiele wspólnego z utopijną i nierealistyczną wizją Marksa. Jest jednak oczywiste, że w Polsce i wielu innych krajach system komunistyczny zaistniał, ponieważ rządzili u nas komuniści. W statucie PZPR do samego końca istnienia partii był zapis, że jest to ugrupowanie komunistyczne. Członkowie PZPR dążyli do zbudowania tej utopii kosztem wielu ofiar.

Jak Bukowski postrzegał ideologię komunistyczną? Dlaczego uznawał ją za tak niebezpieczną?

Był zdania, że to ideologia, która jest pewną pokusą. Szczególnym zagrożeniem jest składana przez komunizm propozycja rozwiązania wszystkich problemów trapiących ludzkość; także dzisiaj jest ona atrakcyjna dla wielu osób. Wskazywał też, jak komunizm niszczy społeczeństwa nim dotknięte. Bukowski przez wiele lat na emigracji walczył o uświadomienie, czym tak naprawdę jest komunizm. Nieustannie spotykał się bowiem z wyznawcami tej ideologii, którzy gotowi byli usprawiedliwiać każdą zbrodnię dokonywaną w Związku Sowieckim lub innym kraju pod rządami komuny, uzasadniając je szlachetnym celem, jakim miało być zbudowanie lepszego świata.

W Polsce, która doświadczyła tej ideologii, Bukowski był szanowany i doceniany. Jak postrzegały go środowiska intelektualne na Zachodzie?

Myślę, że najlepszym probierzem stosunku do Bukowskiego jest to, że jego najważniejsze dzieło "Moskiewski proces. Dysydent w archiwach Kremla", które zostało wydane w Polsce w 1998 r., doczekało się opublikowania w Wielkiej Brytanii dopiero w tym roku, kilka miesięcy przed śmiercią autora. To swoisty paradoks. Po roku 1989 wiele środowisk nie było zainteresowanych poznaniem prawdy o funkcjonowaniu tego systemu. Wcześniej duże zainteresowanie wzbudzały osobiste losy Bukowskiego, m.in. jego pobyt w sowieckich szpitalach psychiatrycznych. "Moskiewski proces" jest jednak przecież oparty nie na jego doświadczeniu, ale dokumentach, do których na krótki czas uzyskał dostęp. Może więc zaskakiwać, że nawet tak dobrze udokumentowana prawda o komunizmie tak długo nie mogła przebić się do świadomości części zachodniej opinii publicznej.

Reklama

Jednak świadectwo Bukowskiego już w latach siedemdziesiątych miało wielkie znaczenie dla międzynarodowego środowiska lekarskiego. Wykorzystywanie szpitali psychiatrycznych do represjonowania przeciwników politycznych systemu doprowadziło do izolacji sowieckich psychiatrów. Nie jest więc tak, że Bukowskiego nikt nie słuchał. Środowiska konserwatywne są otwarte na prawdę o komunizmie. Przykładem jest m.in. apel o Norymbergę dla komunistów zainicjowany przez Bukowskiego wspólnie z prof. Renato Cristinem z Uniwersytetu w Trieście.

Hasło "Norymberga dla komuny" pojawiło się po raz pierwszy właśnie w okresie przygotowań do wspomnianego już procesu moskiewskiego. Dlaczego wówczas nie udało się w żaden sposób zrealizować tego postulatu, mimo że początkowo Bukowski został poparty m.in. przez prezydenta Rosji Borysa Jelcyna?

Zadecydowało o tym kilka czynników. Jeśli chodzi o Rosję, to powodem zaniechania była zmiana postawy Jelcyna, który przestał dostrzegać w takim procesie swój interes polityczny. Zainicjował przygotowania do procesu sowieckiej partii komunistycznej, ponieważ chciał umocnić swoją władzę, ale zapewne po pewnym czasie dostrzegł, że jest mu to niepotrzebne, a nawet potencjalnie niewygodne, bo ktoś mógłby spytać, jaką rolę pełnił w tamtym systemie.

Podobne postawy zadecydowały o braku rozliczeń w innych krajach. Pamiętajmy, że w Albanii, Bułgarii i Rumunii komuniści utrzymywali się u władzy jeszcze wiele lat po formalnym upadku systemu komunistycznego. W Polsce czy na Węgrzech partie postkomunistyczne powracały do władzy po 1989 r. Środowiska te nie były więc naturalnie zainteresowane rozliczeniem tamtego systemu. Elity opozycyjne, które przejmowały władzę, uważały, że są pilniejsze potrzeby niż rozliczenie komunizmu. W pierwszych latach transformacji również społeczeństwa krajów postkomunistycznych nie dążyły do rozliczenia systemu komunistycznego. Takie głosy pojawiały się częściej dopiero w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych. Dziś w wielu państwach, głównie w Polsce, podejmowane są wysiłki na rzecz ukarania zbrodni z czasów komunistycznych. Nie ma jednak realnych możliwości zorganizowania międzynarodowego procesu, gdyż wymagałoby to zawarcia umowy międzypaństwowej.

Dlatego sądzę, że jedyną "Norymbergą", którą możemy zorganizować, jest symboliczny trybunał, przed którym zostaną przedstawione zbrodnie komunizmu na całym świecie. Wydaje się, że to ważne nie mniej niż procedury prawne, które powinny być kontynuowane. Celem jest bowiem zwrócenie uwagi świata na to, czym był, jest i czym może być komunizm.

Sam Bukowski na początku lat dziewięćdziesiątych mówił, że będzie to rozliczenie przypominające słynny międzynarodowy proces zbrodniarzy narodowosocjalistycznych w Norymberdze.

Miał taką nadzieję. Pierwszy proces, do którego zbierał materiały, i wykorzystał je w opublikowanej później książce, miał dotyczyć Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego. Miałby on więc szerszy charakter, ponieważ przewrót bolszewicki w Rosji stał się wstępem do ekspansji komunizmu na całym świecie, przez wiele lat ten proces był koordynowany z Moskwy. Uczciwe osądzenie sowieckiej partii komunistycznej byłoby de facto sądem nad całym komunizmem.

Z jakimi reakcjami spotyka się apel, który wspiera m.in. reprezentowana przez pana doktora Platforma Europejskiej Pamięci i Sumienia?

Pod apelem podpisała się nieduża, ale istotna grupa polityków i osób publicznych z Zachodu. To niezwykle ważne, bo dzięki nim nie jest to apel reprezentujący wyłącznie głos Europy Środkowej. Wśród sygnatariuszy jest m.in. były szef Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani. Muszę jednak stwierdzić, że w ciągu dwóch tygodni mijających od ogłoszenia tego apelu oddźwięk jest stosunkowo słaby. Można odnieść wrażenie, że sprawa rozliczenia komunizmu już mało kogo interesuje. Oczywiście media w wielu krajach europejskich informują o treści apelu, ale na razie to zainteresowanie nie przeradza się w debatę nad tym, jak zorganizować trybunał osądzający komunizm.

Czy pojawiają się negatywne głosy, takie jak w krajach Europy Środkowej w latach dziewięćdziesiątych, gdy stwierdzano, że zadaniem historyków nie jest osądzanie?

Dotąd nie dostrzegłem takich głosów. Pojawiają się raczej informacje pozbawione komentarza. Żałuję, że nie ma głosów krytycznych, ponieważ polemika byłaby szansą, żeby sprawę ruszyć do przodu. Nie możemy czekać w nieskończoność. Mijają już trzy dekady od upadku komunizmu w Europie. Mam nadzieję, że tę dyskusję uda się jeszcze ożywić. Jestem w stałym kontakcie z prof. Cristinem, który jest jednym z głównych twórców tego wezwania. Rozważamy, w jaki sposób prowadzić debatę na ten temat. Liczymy, że znajdą się środowiska i osoby, które wesprą ten wysiłek. Pamiętajmy również, że wielką rolę mają do odegrania nie tylko takie organizacje jak Platforma Europejskiej Pamięci i Sumienia, lecz i mobilizacja opinii publicznej, która jest możliwa dzięki pracy mediów.

Który kraj poradził sobie najlepiej z rozliczeniem systemu komunistycznego?

Wydaje się, że mamy dwóch liderów tego procesu. Wśród nich mimo wszystkich wysuwanych zastrzeżeń jest Polska. Pamiętajmy, że dzięki działalności Instytutu Pamięci Narodowej w naszym państwie udało się rozpocząć największą liczbę procesów i wydać najwięcej wyroków osądzających zbrodnie komunistyczne. Drugim krajem przodującym są Niemcy. Tam możliwości osądzenia zbrodniarzy były znacznie większe, ponieważ zjednoczenie Niemiec było faktycznie inkorporacją NRD do RFN. Zachodnioniemiecki system prawny na tle innych krajów lepiej poradził sobie z osądzeniem komunizmu. Nigdzie jednak nie doszło do pełnego i całościowego rozliczenia tego systemu.

Na drugim biegunie znajdują się kraje, które zupełnie nie podejmowały takich prób. Czy do tej grupy można zaliczyć wyłącznie Rosję i Białoruś?

Krajów, które zupełnie nie podjęły takich prób, jest bardzo niewiele. Nawet w Rosji podejmowano takie działania. Toczyło się chociażby śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej. Do krajów, które zupełnie zaniechały takich działań, można zaliczyć Białoruś i kraje postsowieckie w Azji Środkowej.

W innych krajach większość takich prób kończyła się niepowodzeniem. Dziś niektóre państwa, np. Rumunia, na nowo podejmują takie działania. Doszło m.in. do skazania komendantów ciężkich więzień. Zapadły wyroki dwudziestu lat więzienia, a więc zupełnie inne niż w procesach toczących się w Polsce. W Rumunii doszło też do skierowania do sądu aktu oskarżenia przeciwko byłemu prezydentowi Ionowi Iliescu i jego współpracownikom. Przystąpienie do rozliczeń, nawet po trzech dekadach, niesie wiele nadziei. Wspólnym wysiłkiem możemy doprowadzić do tego, że bilans rozliczeń będzie lepszy niż obecnie.