Niespodziewany bunt robotników na początku lata 1976 r. podekscytował środowiska demokratycznej opozycji. Jednak ich chęci do działania natychmiast dostrzegły władze PRL. Neutralizowanie przywódców kontestatorów przeprowadzano na różne sposoby. „Którejś niedzieli Gajka (Kuroń – red.) przyniosła list od Adama Michnika, który pisał mi, że wyjeżdża do Paryża. Dostał wreszcie paszport i nie umie sobie tego odmówić, a poza tym, jakby coś się działo, to on tam w Paryżu może być dla nas przydatniejszy niż w Warszawie” – wspominał na kartach „Gwiezdnego czasu” Jacek Kuroń. Jego samego reżim zneutralizował w mniej eleganckim stylu, powołując na ćwiczenia wojskowe. Rezerwista Kuroń spędził większość lata 1976 r. na poligonie, dostając kilkudniowy urlop dopiero 4 września. Gdy wrócił, dowiedział się, że pod nieobecność najbardziej znanych liderów środowisko opozycyjne skonsolidowało się i zaplanowało utworzenie oficjalnej organizacji mającej bronić praw prześladowanych przez reżym robotników. „Nazajutrz rano przyjechał do mnie Jan Józef, Antek oraz Piotrek (Lipski, Macierewicz, Naimski – red.) i opowiedzieli mi o przebiegu zebrania. Wtedy po raz pierwszy posłyszałem słowa, które tak nierozerwalnie miały od tej pory towarzyszyć memu nazwisku – Komitet Obrony Robotników” – zapamiętał Kuroń.
Szczegóły dogadywali w parku podczas spaceru, żeby nie zostać podsłuchanymi przez mikrofony, jakimi SB naszpikowało mieszkanie Kuronia.
„Czułem, że złapaliśmy byka za rogi, że KOR to jest właśnie to, co jest w tej chwili niezbędne, że to jest nasze natarcie” – ekscytował się autor „Gwiezdnego czasu”. Trzy tygodnie później próba złapania komunistycznego byka za rogi została rozpoczęta.
Reklama

Opozycja epistolarna

Reklama
Pod koniec rządów Władysława Gomułki szeregi opozycji były już mocno przetrzebione. Jeszcze skuteczniejsza okazała się polityka Edwarda Gierka, który hojnie szafował dobrami konsumpcyjnymi, dzięki czemu w pierwszej połowie lat 70. zdobył sobie sporą sympatię społeczeństwa. Najpierw kij, a następnie marchewka sprawiły, że krąg ludzi uznawanych przez władze PRL za wrogów komunizmu ograniczał się do ok. 100 osób. Niewiele jak na kraj liczący 35 mln mieszkańców. Rządzący poczuli się tak mocni, że przed końcem wyroków wypuścili na wolność więźniów politycznych. „Rewizjoniści” domagający się zreformowania PZPR oraz ustroju państwa Jacek Kuroń i Karol Modzelewski wyszli z więzienia we wrześniu 1971 r. Tego pierwszego przygarnął jako osobistego sekretarza pisarz Igor Newerly. Modzelewski przeniósł się z Warszawy do Wrocławia, gdzie zajął się badaniem historii średniowiecza. Najbardziej rozpoznawalny z przywódców studenckiego buntu w marcu 1968 r. Adam Michnik otrzymał od władz zgodę na eksternistyczne dokończenie studiów historycznych na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Utrzymanie i ochronę przed represjami zapewnił mu Antoni Słonimski, zatrudniając jako sekretarza. Kolejny z „marcowych studentów” historii na UW, Antoni Macierewicz, zaczął pisać doktorat w Pracowni Dziejów Ameryki Łacińskiej i Afryki IH PAN. W prywatność uciekali także inni uczestnicy buntu sprzed kilku lat.