Jak zaznaczył historyk z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, na te trzy zrywy z lat 1919, 1920 i 1921 r. należy patrzeć z szerokiej perspektywy, uwzględniając wiele uwarunkowań, które ostatecznie doprowadziły do przyłączenia w 1922 r. najcenniejszej gospodarczo części Śląska do Polski.
- Dlaczego doszło do powstań, co się stało, że tutaj, na ziemi, która 600 lat wcześniej odpadła od Polski, wybuchły powstania, miał miejsce bunt przeciwko Niemcom ludu, który wydawał się być już dawno pogodzony ze swoim losem? Warto zwrócić uwagę na wielkie polskie odrodzenie narodowe, które dokonało się na Śląsku w XIX w. – powiedział prof. Woźniczka.
Wskazał, że w drugiej połowie XIX w. w wyniku rewolucji przemysłowej na Śląsk przyjechało bardzo wielu ludzi do budujących się zakładów przemysłowych i miast; np. Katowice w 1864 r. liczyły 4 tys. mieszkańców, a na początku XX w. już 50 tys. Niemcy nazywali to niemieckim cudem na wschodzie - powstało stosunkowo duże miasto, mające coraz większe znaczenie w dużym regionie przemysłowym.
Wśród przybyszów było bardzo wielu Niemców. Obejmowali oni w większości kierownicze stanowiska, a wielu z nich dorabiało się mniejszych lub wielkich fortun. Często traktowali ten region jako kolonię, a jego mieszkańców jako obywateli drugiej kategorii. - Uważali, że Ślązacy i przybysze zza Brynicy, tj. z ziem polskich zaboru rosyjskiego i austriackiego powinni zajmować się przede wszystkim pracą fizyczną. Na tym tle ewenementem był Wojciech Korfanty - syn sztygara z Sadzawki pod Siemianowicami, który z wielkim trudem zdobył wykształcenie, aktywnie działał politycznie, wygrał wybory do Reichstagu, do Landtagu. Niemcy robili mu kłopoty w życiu rodzinnym i w szkole. Nie pozwalali zdać matury. Gdyby nie pomoc szefa koła polskiego w parlamencie niemieckim - poznaniaka, hrabiego Kościelskiego, to by jej nie zrobił i nie rozpocząłby studiów, być może nie zrobiłby wielkiej kariery – powiedział prof. Woźniczka.
Za niezwykle istotną uważa też rolę polskiego Kościoła: "Nie tylko kardynał August Hlond czy później biskup Stanisław Adamski, ale przede wszystkim wielką rolę odegrali ci bezimienni często księża, którzy ciężko pracowali, którzy do tego śląskiego ludu mówili po polsku, ta polskość była właśnie w kościele. Młody Wojciech Korfanty właśnie tam ją znalazł. Poczucie polskości wielu Ślązaków utrwalały też i umacniały pielgrzymki na Jasną Górę czy do Krakowa".
Choć Wojciech Korfanty był wówczas jednym z najmłodszych posłów w niemieckim parlamencie, to zwracał tam na siebie uwagę płomiennymi przemówieniami i polemikami z innymi posłami, wygłaszanymi w znakomitej niemczyźnie. - Warto przytoczyć taka scenę: jest przerwa w obradach Reichstagu, panowie posłowie siedzą i piją kawę, nagle wpada woźny i mówi: panowie, panowie, Korfanty będzie mówił! Biegną na salę. Wiadomo, że nie można spać, bo coś się będzie działo, bo to młody chłopak, który był bardzo ostry, polemizował, nie dawał się zapędzić w kozi róg, potrafił ożywić salę. To była bestia polityczna, człowiek, który w jakiś sposób znalazł ucho niemieckiego parlamentu i potrafił tę polskość, tę śląskość tam przekazać. Niemcy byli tym zaskoczeni: Ślązak, syn sztygara i taka osobowość – opowiadał prof. Woźniczka.
Kolejnym kluczowym dla sprawy polskiej na Śląsku czynnikiem była klęska Niemiec w I wojnie światowej. - Kto się spodziewał, że tak potężne państwo, że ci wielcy panowie przegrają wojnę? Ale z drugiej strony to są setki, tysiące Ślązaków, którzy walczyli w niemieckiej armii, byli nad Sommą, pod Verdun, ginęli, odnosili rany. Korfanty grzmiał z parlamentu: jak to jest, że wy nas traktujecie jako równych, gdy ubierzecie nas w mundury i gonicie nas na angielskie i francuskie karabiny, a gdy wrócimy do domu, to jesteśmy traktowani jako obywatele drugiej kategorii i nie mamy nic do powiedzenia? – mówił prof. Woźniczka.
- W październiku 1918 r. Korfanty rozwiesza wielką mapę w parlamencie niemieckim i mówi: to są ziemie polskie, mówi o Polsce, że my nie żądamy ani piędzi ziemi niemieckiej, tylko ziemi polskiej. My chcemy mieć dobre stosunki z Niemcami, na zasadzie partnerstwa i poszanowania. Szef parlamentu przywołuje go do porządku: panie pośle Korfanty, pan zapomina, że to nie jest konferencja pokojowa, tylko parlament niemiecki – relacjonował.
W 1918 r. skończyła się Wielka Wojna, a w gabinetach polityków rozpoczęły się spory, a nawet walka o granice i ułożenie powojennej Europy. W Europie Środkowo Wschodniej powstawały nowe państwa, w tym Polska, które wykreślały swoje granice. - Niemcy nie chciały się zgodzić na oddanie Górnego Śląska, który uważali za teren rdzennie niemiecki. Tu był potencjał, bogactwo, olbrzymie koncerny przemysłowe, tu mieszkało wielu z najbogatszych ludzi w Niemczech: jak my to możemy oddać Polakom? Nie zgadzamy się - mówili. - Z drugiej strony Ślązacy znali Niemców często ze złej strony. Do tego dochodziły problemy społeczne, trudności z zaopatrzeniem, bezrobocie i bieda, konieczność spłaty reparacji wojennych. Podobnie było w całych Niemczech. Polska wydawała się być dla wielu swoistą ziemią obiecaną, była w obozie zwycięzców, wydawała się iść do góry, to wzmacniało ruch narodowy na Śląsku – wyjaśnił prof. Woźniczka.
Choć na Śląsku działały w tym czasie tajne polskie struktury wojskowe, w tym Polska Organizacja Wojskowa, to I Powstanie Śląskie wybuchło w sposób bardzo żywiołowy. Jednym z bezpośrednich impulsów stała się masakra pod kopalnią Mysłowice z 15 sierpnia 1919 r., gdzie zebrała się grupa górników i ich rodzin, żądających pieniędzy za pracę. Niemcy zastrzelili 7 osób, w tym dwie kobiety i 13-letniego chłopca, który przyszedł po wypłatę dla chorego ojca.
Przywódcą powstania został Alfons Zgrzebniok – jeden z dowódców Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska. Było ono dla Niemców zaskoczeniem i powstańcy przez kilka dni odnosili sukcesy. Regularne niemieckie jednostki bardzo szybko opanowały jednak sytuację i 26 sierpnia zostało stłumione. Powstańcy uciekali do Sosnowca przez graniczną rzekę Brynicę.
W tym czasie na mocy ustaleń traktatu wersalskiego cały obszar Górnego Śląska objęła w zarząd Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa, przygotowując plebiscyt mający zadecydować o przynależności tego regionu do Niemiec lub Polski. Na czele Polskiego Komisariatu Plebiscytowego stanął Wojciech Korfanty. Niemcy represjonowali polskich działaczy niepodległościowych, a w reakcji na wieści z wojny polsko-bolszewickiej w sierpniu 1920 r. rozpoczęli zbrojne wystąpienia przeciwko Polakom. W tej sytuacji wybuchło II Powstanie Śląskie. W przeciwieństwie do pierwszego, nie było ono spontaniczne. Zostało ogłoszone przez Dowództwo Główne Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska i Polski Komisariat Plebiscytowy. Głównym celem drugiej walki zbrojnej Ślązaków było wyparcie niemieckiej Policji Bezpieczeństwa z obszaru plebiscytowego i zastąpienie jej strażą obywatelską, a następnie - nowo utworzoną policją plebiscytową.
24 sierpnia 1920 r. Międzysojusznicza Komisja Plebiscytowa ogłosiła rozwiązanie niemieckiej policji i powołała Policję Górnego Śląska o polsko-niemieckim składzie. Powstańcy uzyskali również zapewnienie ukarania przywódców antypolskich ekscesów i usunięcie z obszaru objętego plebiscytem osób, które przybyły tu po 1 sierpnia 1919 r. 20 marca 1921 przeprowadzono na Górnym Śląsku plebiscyt. Niemcy posiadali nadal wielkie możliwości oddziaływania na ludność śląską i w efekcie za Polską opowiedziało się 40,4 proc., a za Niemcami 59,5 proc. uprawnionych do głosowania. - De facto o ich wygranej zadecydowało 200 tys. ludzi, którzy wyjechali ze Śląska, mieszkali w Niemczech i przyjechali na Śląsk głosować. Gdyby to uwzględnić, to w zasadzie było pół na pół – uważa historyk.
Wyniki plebiscytu prowadziły do niekorzystnego dla Polski podziału terenu plebiscytowego. W tej sytuacji w nocy z 2 na 3 maja 1921 r. wybuchło III Powstanie Śląskie. Jego celem było zamanifestowanie przywiązania Ślązaków do Polski oraz przyłączenie lub wymuszenie bardziej korzystnego dla Polski podziału regionu plebiscytowego. Na jego czele stanął Wojciech Korfanty. "Zwycięstwo osiągniemy za wszelką cenę i nie ma takiego mocarza na świecie, który by mógł nas okuć ponownie w kajdany germańskie" - napisał 3 maja w odezwie do rodaków.
Walki trwały dwa miesiące - powstańcy zdołali opanować prawie cały obszar plebiscytowy, później broniąc go przed siłami niemieckimi. Najpoważniejsze starcia miały miejsce w okolicach Góry św. Anny. W III Powstaniu Śląskim wzięło udział około 60 tys. Polaków - jak podają źródła historyczne, 1218 spośród nich poległo, 794 odniosło rany. W wyniku tego zrywu Rada Ambasadorów zdecydowała o korzystniejszym dla Polski podziale Śląska. Z obszaru plebiscytowego, czyli ponad 11 tys. km kw., zamieszkanego przez ponad 2 mln ludzi, do Polski przyłączono 29 proc. terenu i 46 proc. ludności. W Polsce znalazły się m.in. Katowice, Świętochłowice, Królewska Huta (obecny Chorzów), Rybnik, Lubliniec, Tarnowskie Góry i Pszczyna. Podział był też korzystny dla Polski gospodarczo - na przyłączonym terenie znajdowały się 53 z 67 istniejących kopalni, 22 z 37 wielkich pieców oraz 9 z 14 stalowni.
Jak zwraca uwagę prof. Zygmunt Woźniczka, II i III powstania śląskie – obok m.in. powstania wielkopolskiego w 1807 i 1919 wpisuje się w ciąg zwycięskich polskich powstań, a Wojciech Korfanty, inaczej niż większość powstańczych przywódców w naszych dziejach, był wodzem zwycięskim. Zryw ten – co rzadkie w polskiej historii – uzyskał też poparcie jednego z trzech zwycięskich wtedy aliantów. Francuski nacisk zadecydował o zwycięstwie i przesądził o kształcie późniejszego podziału Górnego Śląska.
- Po wiekach nieobecności część Śląska wróciła do Polski. III Powstanie Śląskie jest ewenementem w naszej historii. Zawsze polskie powstania – Kościuszkowskie, Listopadowe, Styczniowe - wybuchały na ziemiach bezwzględnie polskich. III Powstanie Śląskie wybuchło na ziemi, która w świadomości – także międzynarodowej – była niemiecka. Wybuchło na ziemi pogranicza. Zostało sprawnie przeprowadzone. To było wielkie powstanie – dwa miesiące walk, z konspiracyjnych oddziałów stworzono pułki, oddziały, dywizje i korpusy, rozwinięto struktury militarne, które walczyły na dużym froncie, liczącym wiele kilometrów. To nie były lokalne walki. Bardzo cenne było duże zaangażowanie popierającej powstanie ludności miejscowej. Śląsk nie został zniszczony; z wojskowego punktu widzenia było to dobrze rozegrane; później w czasie Powstania Warszawskiego korzystano z tych doświadczeń walki w mieście. Wielka rola dyktatora - z reguły w naszej historii dowódcy wojskowi się nie sprawdzali. W przypadku III Powstania Śląskiego mieliśmy kiepskich dowódców wojskowych, przegrywali te bitwy, ale Korfanty to był Korfanty. Potrafił decydować za wszystkich, dominować. Kiedy powstańcy przegrali bitwę o Górę św. Anny, to zarządził rozejm, zarządził wsparcie. Niedoceniany polityk II RP, niedoceniany do dzisiaj. Europejczyk, bardzo silnie związany z tradycjami katolickimi. On już był w Europie, był w jakiś sposób prekursorem tej zjednoczonej Europy. Widział Polskę jako kraj europejski, nowoczesny. To powstanie było jego wielkim sukcesem, ale też sukcesem Ślązaków – ocenił prof. Zygmunt Woźniczka.
Podkreślił też wsparcie udzielone przez Polskę Ślązakom w czasie powstań w postaci broni, szkoleń i ludzi. Ocenił je jako bardzo ważne, ale nie przełomowe dla wyniku powstań. - Ci powstańcy to nie były żadne zielone ludziki, które przyjechały z Warszawy i zrobiły tu wbrew Ślązakom powstanie. To był śląski ruch roboczy, który w chwili próby opowiedział się za Polską i przy tej Polsce trwa do dzisiaj. Mówi się czasem, że potem Polska urządziła sobie okupację na Śląsku, drenowała ten Śląsk. Dobrze, ale kto miał odbudować II RP? Ci biedni chłopi z Kieleckiego i Wołynia, którzy boso chodzili, czy może Śląsk? Gdzie byłyby reformy Grabskiego, gdyby nie wsparcie śląskiego kapitału? Gdzie byłaby Gdynia, magistrala węglowa? Polska bez Śląsk byłaby ekonomicznie stosunkowo małym krajem, w którym dominowałby system kresowy. Powstania to był wielki sukces Korfantego i Ślązaków - Śląsk znalazł się w Polsce i się w tej Polsce odszukał – podsumował historyk.